.
Nadeszła pora, by zmierzyć się z rzeczywistością. To nie tak miało być. Może źle się zachowuję, nie chcąc wracać do
mojej rodziny. Powinnam doceniać to, że
ich mam, tak wiem, niektórzy wcale ich
nie mają. Ale po tym co mi zrobili…..Nie
potrafię im wybaczyć, po prostu nie potrafię. Od samego początku budowali naszą
rodzinę na kłamstwie, od początku. Nienawidzę ich za to.
-Naprawdę?-spojrzałam w jego stronę nie wiedząc o co chodzi.
-Co naprawdę?-zapytałam.
-Powiedziałaś, że mnie kochasz…-odpowiedział i spuścił głowę
tak, jakby myślał, że to co powiedziałam jest kłamstwem. Nie jestem taka jak
moi rodzice, ja nie kłamię. No chyba, że trzeba.
-Uh, tak to prawda. Przepraszam, że mówię Ci to dopiero
teraz.-moje policzki przybrały czerwony odcień.
Uniósł głowę wpatrując się we mnie tymi pięknymi miodowymi
oczami. W tym momencie mój żołądek
eksplodował i wyleciało z niego stado motyli.
-Tak się cieszę.-posłał mi najpiękniejszy uśmiech jaki
kiedykolwiek widziałam.
Odwróciłam głowę w stronę przedniej szyby i zamarłam. W
drzwiach stała moja mama. Wyglądała jak
śmierć. Jej oczy były podkrążone, policzki zapadnięte, a włosy w całkowitym
nieładzie. Nigdy nie widziałam jej w takim stanie. A zgaduję, że to ja ją do
tego doprowadziłam. Mimowolnie przyłożyłam dłoń do ust, by nie zacząć krzyczeć
.
-O Boże.-wymamrotałam.
-Co się dzieje?-zapytał zaalarmowany moim dziwnym
zachowaniem.
-To..To moja mama.-moje oczy były tak szeroko otwarte, że
ktoś mógłby pomyśleć, że zaraz wylecą.
-Kurwa mać. Wysiadaj
Jessica.-powiedział zdenerwowany po czym wyciągnął rękę, by otworzyć moje
drzwi. Nie zawahałam się ani chwili, i wysiadłam.
-------------------------
-Jessica! Jak mogłaś nam to zrobić! Jak mogłaś uciec?! Jak
mogłaś, jak?!-wykrzyczała, a po jej policzkach spływał wodospad.
-Przepraszam mamo,
ale to nie tak jak myślisz, no bo..-wydukałam. Boże co miałam jej powiedzieć?
Że chłopak z którym przed chwilą siedziałam w samochodzie mnie porwał? Że to
wszystko przez człowieka, któremu kilkanaście minut temu wyznałam miłość? Cholera,
dlaczego to tak trudne?
-No bo co?!-jej głowa spoczywała na dłoniach, które były
oparte na stole. Wyglądała tak, jakby ktoś wyrwał z niej duszę. Mam wrażenie,
że to nie jest ta sama kobieta.
-Przepraszam.-czułam jak ciepła ciecz wypływa z moich oczu.
-Myślisz, że zwykłe przepraszam wystarczy? Umierałam,
rozumiesz?! Myślałam, że zostałaś porwana, torturowana. Nie miałam nawet
pewności czy żyjesz! Nie wiedziałam, czy wszystko z Tobą w porządku,
rozumiesz?! Cały czas miałam myśl, że
możesz być zakopana w lesie, że już
nigdy więcej Cię nie zobaczę!-krzyknęła prosto w moją twarz.
Teraz wyrzuty sumienia zżerały mnie od środka. To nie miało
tak wyglądać. Nie chciałam ich ranić, chciałam po prostu odejść. Źle się za to
zabrałam. Od razu mogłam porozmawiać z Justinem o tym, że powinnam ich
powiadomić o zaistniałej sytuacji.
-Wiem, że źle zrobiłam. To już więcej się nie
powtórzy.-wyszeptałam kładąc dłoń na jej. Od razu ją wyrwała. To mnie zabolało.
Wiem, że mówiłam, że jej nienawidzę, wiem.
Ale tym drobnym gestem czułam jakby ktoś zdeptał moje serce.
-To na pewno się nie powtórzy, ponieważ do końca swojego
życia nie wyjdziesz z domu!-powiedziała ocierając łzy.
-Mamo, proszę Cię, zrozum mnie.-błagałam.
-Jak mam Cię zrozumieć, kiedy nic mi nie powiedziałaś? Nie
mam bladego pojęcia, dlaczego to zrobiłaś. Jak mogłaś?-rzuciła sucho.
-Jak mogłam? Serio? A jak mogłaś ukrywać przede mną, że tata
zabił 4 ludzi, huh?! Jak mogłaś?!-wykrzyczałam prosto w jej zniszczoną od łez
twarz.
-Co? Jak? Skąd..skąd ty to wiesz?-zapytała, a jej oczy się
rozszerzyły.
-Może stąd, że
istnieją na tym świecie prawdziwi ludzie, którzy nie kłamią!-powiedziałam, mój
głos był zachrypnięty od płaczu.
-To..To nie tak jak myślisz, przysięgam. Ja-powiedziała, ale
natychmiast jej przerwałam.
-Tak, ty i ojciec to zwykli kłamcy!-rzuciłam, po czym
wbiegłam po schodach do mojego pokoju.
Nadal panował tam taki bałagan, jaki zostawiłam przed moim
porwaniem. Ciuchy były porozrzucane, a łóżko niepościelone. Natychmiast się na
nie rzuciłam, przykrywając się kołdrą. Nienawidzę swojego życia. Ta kobieta aka moja mama sprawiła, że miałam
wyrzuty sumienia, a sama nie jest lepsza. Zraniła mnie, jak jeszcze nigdy nikt.
No prawie. Czuję się tak okropnie, nie da się tego
opisać. Wyjęłam swojego iPhona z
kieszeni i wybrałam dobrze znany numer. Odebrał po jednym sygnale.
-Jess?-wyczułam zmartwienie w jego ochrypłym głosie.
-Tak. Słuchaj Justin, mogę do Ciebie przyjechać?-zapytałam
niepewnie.
-Jasne, wiesz, że dla Ciebie drzwi zawsze są otwarte.
- To świetnie w takim razie, będę za 20
minut.-rzuciłam szybko, wychodząc z łóżka.
Nie zostanę tu ani minuty dłużej, to nie moje miejsce.
-----
Tak, wiem, ze rozdział krótki, nie zbyt ciekawy, i pewnie nie będziecie zadowoleni, no ale cóż, strasznie ciężko mi się go pisało. Przepraszam za wszystkie błędy. OPOWIADANIE PRZEKROCZYŁO 6K WEJŚĆ, JAK JUŻ PEWNIE SAMI ZAUWAŻYLIŚCIE. Dziękuję bardzo za liczbę komentarzy pod ostatnim rozdziałem. Mam nadzieję, że już zawsze będziecie tak ładnie komentować :) Kocham was xoxo
Tu zadawać pytanka ---> ask.fm/iconqueredhell
Świetny , ja po prosty kocham to opowiadanie . Kobieto masz talent !!! :-)
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do The Versatile Blogger. Szczegóły tutaj: http://all-around-the-world-believe.blogspot.com/2013/07/the-versatile-blogger.html ♥
OdpowiedzUsuńfajny ;) szkoda że taki krótki ;c
OdpowiedzUsuńkocham to*.* następny!:*
OdpowiedzUsuńświetny rozdział, z niecierpliwością czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńboski *-* kiedy next ? :D
OdpowiedzUsuńŚwietny +
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego bloga : third-timee.blogspot.com
Destiny to okaz niezdrowego rozsądku, nieumyślnego, chorego życia. Z powodowane to wszystko jest utratą ukochanej osoby, którą na prawdę kochała, jednak teraz nie dopuszcza myśli o zakochaniu się w drugiej osobie (pomijając siebie). Szuka miłości w wódce, papierosach i narkotykach.
Dziewczyna na własne oczy widziała śmierć ukochanego i od tego czasu postanowiła się całkowicie zmienić i powrócić do dawnego stylu życia. Powrócić do bycia Death - Dee.
Gdy zamierza wyruszyć na poszukiwania mordercy swojego narzeczonego na jej drodze staje przeszkoda, której nie można wyminąć z winy... przeszkody.
Boski iqwyabao nie mogę się doczekac nastepnego rozdzialu !
OdpowiedzUsuńkocham twój styl! :*
OdpowiedzUsuńmasz talent dziewczyno!!!! czekamy na następny!!!<333333
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział,oby tak dalej!
OdpowiedzUsuńŚwietny, tylko trochę krótki. ;)
OdpowiedzUsuńświetny rozdział, kocham tę historie <3
OdpowiedzUsuńBooski xoxo
OdpowiedzUsuń