-Jess! Schodź na dół bo spóźnisz się do szkoły!- zawołała moja mama.
Nienawidziłam szkoły. Nienawidziłam do cholery.
-Już schodzę mamo.- krzyknęłam. Na samą myśl o tym, że znów będę musiała widzieć tą starą i pomarszczoną twarz baby od angielskiego robiło mi się nie dobrze. Była okropną suką. Jej celem było to, aby uprzykrzać moje życie. Z zamyśleń wyrwał mnie głos mojej młodszej siostry - Olivi.
-Mamo... chciałabym iść w weekend na imprezę, co ty na to?- powiedziała piskliwym głosem Olivia.
-Nie wiem skarbie, pogadamy o tym później, teraz muszę lecieć do pracy, pa dziewczynki, kocham was-powiedziała mama prawie dławiąc się kawą, po czym posłała nam buziaka i trzasnęła drzwiami.
-Jessica, rusz się bo się spóźnimy!
-Jezu, idę przecież. Nie widzisz?-krzyknęłam na moją młodszą siostrę. To nie tak, że jej nie lubiłam..Chociaż... Tak, nie lubiłam jej. Nie lubiłam jej. To za mało powiedziane. Nienawidziłam jej. Przez nią moje życie zamieniło się w piekło. Zawsze byłą tą lepszą, tą ładniejszą, tą mądrzejszą. Ale nie w tym rzecz, to mogłabym jeszcze przeżyć. Najgorsze było to, co zrobiła mi rok temu. Odbiła mi chłopaka. MOJEGO chłopaka. Jeszcze nigdy nie kochałam tak mocno, nigdy. Był ideałem, po prostu ideałem - dla mnie ideałem, chociaż każda laska w naszej szkole śliniła się na jego widok. Gra w zespole, w rockowym zespole. Jest cholernie seksowny i ma cudowny głos. Z resztą o kim ja myślę, o kim ja myślę.- skarciłam się w myślach.
-Rusz tą dupę i wsiadaj do samochodu Olivia.-powiedziałam. Olivia tylko przewróciła oczami, jak zwykle. Była cholernie wkurzająca. W radiu leciała piosenka Macklemore-Can't hold us. Taaak, uwielbiałam ją, uśmiechnęłam się w myślach, przygłosiłam ją, po czym zaczęłam śpiewać piosenkę. W końcu dotarłyśmy do szkoły, w końcu... Co ja mówię.. Ale nie, wolałam być w szkole niż siedzieć z tą małą ździrą.
-Wypieprzaj na zajęcia-powiedziałam do mojej siostry. Spojrzała na mnie z jadem w oczach.
-Spadaj-mruknęła.
Zaczęłam chichotać. Tak bardzo uwielbiałam ją denerwować. Chyba zaczął poprawiać mi się humor, gdy kapnęło mi coś na głowę. Spojrzałam w górę. O kurwa! Deszcz. Nienawidziłam deszczu. Zaczęłam biec, aż wkońcu dotarłam do drzwi wejściowych szkoły. Od razu przywitała mnie moja przyjaciółka - Becky. Była tu jedyną osobą której mogłam zaufać, w sumie to uwielbiałam ją. Po moim rozstaniu z Mick'iem wypłakiwałam się właśnie w jej ramię, tylko na nią mogłam liczyć.
-Hej Becky!- powiedziałam z wielkim uśmiechem na ustach.
-Cześć Jess!- powiedziała lekko mnie ściskając.
Rozmawiałyśmy o bezsensownych rzeczach, aż dotarłyśmy do szafek. Wystukałam kod, po czym wzięłam książkę od biologii. Była to jedna z nielicznych lekcji, które miałyśmy razem z B. Tak, mówię na nią B, to taka nasza ksywka, ona jest B, ja jestem J. Żeby było krócej. Nawet lubiłam biologię, owszem było tam dużo materiału do nauczenia, ale ja miałam dobrą pamięć. W sumie i tak miałam w dupie moje oceny. Po odejściu Mick'a mój świat się zawalił, i nie obchodziło mnie już nic. Nawet coś tak ważnego jak szkoła.
Jak zwykle weszłyśmy do klasy spóźnione, norma.
-Dzień dobry panie Flores. - mruknęłyśmy razem.
-Proszę... kogo tu mamy. Brown i Caring jak zwykle spóźnione-uśmiechnął się złośliwie. Zdziwiłbym się gdybyście przyszły na czas-powiedział rozbawiony.
Tak.. Flores był złośliwy, ale był jedynym nauczycielem, którego mogłam znieść. Może dlatego, że miał poczucie humoru, niestety niewielu nauczycieli w tej szkole go miało.
Zajęłyśmy swoje miejsca. Flores podszedł do tablicy i zaczął coś na niej pisać. Szczerze i tak mnie to nie obchodziło. Nienawidziłam mojego życia. Ale nie zawsze taka byłam. Kiedyś byłam uśmiechnięta, dobrze się uczyłam. Przede wszystkim byłam dobra i życzliwa dla ludzi. Po tym co mnie spotkało straciłam wszystkie człowiecze uczucia. Stałam się zwykłą i zimną suką. Nie obchodził mnie los innych ludzi, no może poza B. Sama czułam się źle ze sobą, nie wiem jak można być kimś takim jak ja. Uwielbiałam ranić chłopaków, tak jak Mick zranił mnie. Uwielbiałam ich uwodzić, po czym po prostu wychodzić i zostawiać ich napalonymi. Nigdy nie dostaliby ode mnie tego, o czym marzyli - seksu. Dziewictwo to jedyna rzecz o którą dbałam. Pomimo tego, że byłam taka zimna nadal miałam nadzieję, że ten dzień będzie jednym z najpiękniejszych dni w moim życiu. To głupie, infantylne. Przecież tacy faceci nie istnieją, chcą tylko jednego. Jednak nadal się łudziłam. To bez sensu. O czym ja w ogóle myślę. Już nikogo nie pokocham. Już nikomu nie zaufam, NIGDY.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak o to mamy 1 rozdział. :) Mam nadzieję, że się spodoba. Postaram się dodawać rozdziały regularnie.
Jeśli chcecie być o nich informowani, piszcie pod tym postem. Mój tt - dominica_bieber.
Tam możecie pytać o co chcecie, i nie bójcie się pytać o kolejny rozdział, to mnie nie denerwuje :)
KOCHAM WAS XOXO
Super rozdział czekam na kolejny :d
OdpowiedzUsuńswietnyy ! Czekam na nn ; *
OdpowiedzUsuńsuper :)) ♥
OdpowiedzUsuńMożesz zmienić tło bo nie widać niektórego tekstu:d ALe tak to opowiadanie bardzo fajnee :DD
OdpowiedzUsuńświetny rozdział!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! :)
OdpowiedzUsuńMasz ode mnie ogromnego plusa za Barbarę Palvin (kocham ją całym sercem. hahaha)
Zapraszam również na swojego bloga o Barbarze i Justinie ;)
http://x-dylanchavez-x.blogspot.com/
ps. liczę na Twoją opinię :)
Do napisania, czekam na nn! <3