Polecane tłumaczenia i opowiadania:

niedziela, 2 czerwca 2013

Rozdział 6

Weszłam do domu, akurat trafiając na kolację, o taaak szczęściara ze mnie.
-Heej!-krzyknęłam do wszystkich.
-Skarbie, jesteśmy w jadalni, chodź.-powiedziała mama, czułam, że się uśmiechała.

Wchodząc do jadalni nie mogłam uwierzyć własnym oczom, zobaczyłam mojego tatę. Nigdy o tym nie wspominałam, ale mój tata był pisarzem, i często wyjeżdżał, poza tym uwielbiał podróże. I jestem tego pewna, mam to po nim. Tak strasznie za nim tęskniłam, nie było go 3 miesiące, był na promocji książki czy coś.

-Tataaaa!-krzyknęłam jak dziecko.
-Córcia, chodź tu uściskać starego ojca.-powiedział biorąc mnie w swoje szerokie ramiona.
-Tak bardzo tęskniłam.-po moim policzku spłynęła łza, otarłam ją szybko, by nikt nie mógł jej zobaczyć. Nie lubiłam płakać, właściwie, nie lubiłam, gdy ktoś widział, że to robię. Zawsze uchodzę za tą twardą.
-Ja też za Tobą tęskniłem skarbie.-pocałował mnie w czoło.
-Koniec tych czułości kochani, zabieramy się do kolacji, zrobiłam waszą ulubioną lasagne.-mama puściła nam oczko.
-Mniaaaam, lasagne.-wrzasnął tata przeciągając "a" i poklepał się po brzuchu.
-Jerry, strasznie schudłeś, przyda ci się trochę kalorii.-mama wybuchnęła śmiechem. Mój tata nigdy nie dopuściłby do tego, by schudnąć, za bardzo kochał jeść.
-Mmm! To jest przepyszne.-powiedziała Olivia pomiędzy kęsami.
-Tak, świetne.-zawtórowałam jej z uśmiechem.

Po skończonej kolacji pożegnałam się z rodzicami i poszłam do siebie na górę, postanowiłam sprawdzić swoje Iphone, czy nie miałam żadnych nieodczytanych wiadomości.

Od Justin do Jessica:

Dziękuję za dzisiejszy dzień Shawty, był idealny. :)

Od Jessica do Justin:

Ja też Ci dziękuję, było wspaniale. :) A teraz dobranoc, jestem zmęczona, a jutro muszę iść do szkoły. :'(

Od Justin do Jessica:

Nie przejmuj się, czuję, że zawsze dajesz radę, prawda? Nigdy się nie mylę. ;) Dobranoc.

Czy ja śnie? Najprzystojniejszy chłopak na świecie napisał do mnie "shawty" i podziękował za dzisiejszy dzień. To szalone.

Wzięłam bieliznę na zmianę i w podskokach poszłam do łazienki, potrzebowałam prysznica, aby się rozluźnić i uspokoić moje przyśpieszone tętno. Rozebrałam się szybko i wrzuciłam ubrania do prania. Weszłam pod prysznic i czułam jak gorąca woda mnie uspokaja. Zawsze kąpie się pod gorącą wodą, taką, która parzy moje ciało, nie rozumiem tego, ale tylko taki prysznic mnie satysfakcjonuje. Pokryłam swoje ciało kakaowym płynem pod prysznic i nałożyłam szampon. Szybko się spłukałam i wyszłam. Wytarłam się, umyłam zęby i wyszłam. Marzyłam o śnie, wplątałam się pod moją kołdrę, i zanim zauważyłam, usnęłam.


----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Noc minęła bardzo szybko. Czułam jak rośnie we mnie gniew, przez dzwoniący budzik. Już miałam rzucić nim przez pokój, jednak przypomniałam sobie, że znienawidzony budzik jest zarazem moim telefonem. Szybko wyszłam z łóżka i podreptałam do łazienki. Umyłam zęby i rozczesałam włosy, stwierdziłam, że zostawie je dziś rozpuszczone. Zrobiłam lekki makijaż i popędziłam do pokoju się ubrać. Założyłam jeansowe rurki, szary top i bluzę. Nigdy nie lubiłam ubierać się elegancko, to nie mój styl. Lubiłam być ubrana na sportowo, tak aby było mi wygodnie. Przeżuciłam torbę przez ramię i zaczęłam schodzić po schodach. "Schodzić", nie schodziłam, tylko skakałam co 2 stopnie, tak jak robię to zazwyczaj, przecież tak jest szybciej. Wszyscy jeszcze spali, więc ubrałam szybko buty, wzięłam kluczyki od samochodu i wyszłam. Zimny wiatr rozwiewał moje włosy, moje ciało zaczęło drżeć z zimna. Ugh, nienawidzę zimna. Wsiadłam do samochodu, włączyłam piosenkę Rihanny i przekręciłam kluczyk. Po 20 minutach drogi byłam już na parkingu szkolnym. Zaparkowałam samochód i popędziłam do drzwi wejściowych szkoły. Przywitałam się ze wszystkim i poszłam prosto w kierunku mojej szafki. Tam jak zwykle czekała na mnie B.

-Hej B.-powiedziałam uśmiechając się szeroko.
-Umm. cześć.-powiedziała odwzajemniając uśmiech.
-Co tam?-wykręciłam kod od mojej szafki.
-U mnie wszystko ok, a u Ciebie? Widzę, że jesteś szczęśliwa.-powiedziała podejrzliwie Becky.
-Tak, mój tata wrócił.-uśmiechnęłam się, nie chciałam wprowadzać jej w szczegóły związane z Justinem. Nie teraz, kiedy jeszcze nic nie jest wiadome.
-Ohh tak, to wszystko wyjaśnia.-klepnęła mnie po ramieniu.
-Mamy teraz chemię?-zapytałam? Chemię miałam z B. Cieszyłam się z tego.
-Tak, chemię.-prychnęła Becky. Obydwie za nią nie przepadałyśmy.


------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Po skończonych lekcjach wsiadłam do samochodu i popędziłam do domu.

-Cześć wszystkim, już jestem.-powiedziałam, jednak nikt mi nie odpowiedział. No tak, mama pewnie była w  pracy, a tata... nie wiem, może był na spacerze czy coś. Poszłam na górę i usłyszałam cichy szloch, wychodził z pokoju Olivi.
-Hej Olivia, mogę wejść?-spytałam niepewnie.
-Nie!-warknęła.

Zignorowałam jednak jej "nie" i weszłam.

-Nie słyszałaś co mówiłam?-wydukała dławiąc się łzami.

Położyłam się obok niej, mając nadzieję, że dowiem się o co chodzi.

-Halo, siostro, co jest?-zapytałam, posyłając jej zmartwione spojrzenie.
-Pytasz co jest?! Ten dupek Mick mnie rzucił!-krzyknęła wybuchając płaczem.
-No już kochanie, nie warto przez niego płakać.-zaczęłam głaskać ją po głowie.
-Ale ja go kocham, rozumiesz?-zapytała.
-Rozumiem, rozumiem lepiej niż myślisz. Z resztą sama wiesz, przez co ja przechodziłam.-powiedziałam całując ją w czoło.
-Ale jak on tak mógł. Jeszcze niedawno było wszystko ok, nawet powiedział, że mnie kocha, i że to już tak na zawsze.-zaczęła spazmatycznie oddychać.

Poczułam jak narasta we mnie gniew. Nie pozwolę, by przez takiego dupka jak Mick moja siostra płakała.
Zasługiwała na księcia z bajki, dobrze o tym wiedziałam, i ona też powinna o tym wiedzieć. Zabiję go, zabiję go! Jednak teraz musiałam pomyśleć o niej, i pocieszyć ją, potrzebowała tego.

-Skarbie, to oszust. Nie przejmuj się, on na Ciebie nie zasługuje.-zaczęłam wycierać łzy z jej porcelanowej twarzy.
-Masz rację Jess, wiem to.-powiedziała powoli się uspokajając.
-Kocham Cię siostrzyczko, pamiętaj o tym.-uśmiechnęłam się do niej.
-Ja Ciebie też kocham, ale chcialabym teraz zostać sama, wiem, ze rozumiesz.-powiedziała całując mnie w policzek.
-Rozumiem skarbie, doskonale rozumiem.-pogładziłam ją po plecach i wyszłam.

Poszłam do mojego pokoju, postanawiając, że do niego zadzwonie.

-Jesteś kurwa szalony czy jaki?!-wrzasnęłam do sluchawki.
-O co Ci chodzi?-zapytał zdezorientowany.
-O co mi chodzi? O co mi chodzi? O Olivie mi chodzi.-krzyknęłam.
-Aaa, tak..-powiedział zmieszany.
-Przez Ciebie ona teraz płacze, rozumiesz? Płacze. Jest jeszcze młoda, i powinna zapamiętać ten czas jako najlepszy. A ty wszystko spieprzyłeś! Spieprzyłeś sprawę tak samo jak ze mną.-powiedziałam.
-Kurwa mać, wasza rodzina jest jakaś nienormalna.-krzyknął.
-Nienormalna? Kto tu jest nienormalny?! Rozkochiwać w sobie nastolatki, a potem je rzucać?Jesteś chory psychicznie.-warknęłam rozłączając się.

Opadłam na łóżko. Zabiję go, zabiję go.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Krótki rozdział, ale mam dziś mnóstwo rzeczy do zrobienia. Teraz komentować może każdy, nawet anonimki, więc do roboty :)) kocham was xx

5 komentarzy:

  1. Awww *.* Super rozdział ; )

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny blog. Dopiero na niego trafiłam i przeczytałam całego. Rozdziały są świetne.
    Czekam na nn. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdzial :-) czekam na kolejny;* ohh prosze troszke wiecej justina w nastepnym rozdzile :-) oliwia :-) :-) :-)

    OdpowiedzUsuń