Moje serce stanęło. Poczułam jak krew z mojej twarzy odpłynęła. Moje podniesione ręce opadły bezwiednie na kolana. To nie mogła być prawda, nie... Proszę, powiedzcie, że on żartuje..
-Justin.. to.. to jakiś żart?-moje oczy się rozszerzyły.
-Przykro mi, to nie jest żart.-odpowiedział drżącym głosem, a w jego oczach pojawiło się szaleństwo. Usłyszałam tylko kliknięcie blokowanych drzwi. Ta wiadomość tak bardzo mnie zszokowała. Głos w mojej głowie krzyczał "Co do cholery robisz, uciekaj stąd!" jednak moje ciało nie było mi posłuszne, nie miałam siły, by podnieść rękę, a co dopiero uciekać. Po chwili odjechał w szaleńczym tempie, mogłam tylko poczuć zapach palonej gumy.
-Proszę Cię, puść mnie.-łzy spływały strumieniami po moich policzkach.
-Przepraszam Jessica, nie mogę.-powiedział patrząc przed siebie. Nie rozumiem go, na prawdę. Raz w jego oczach pokazuje się ból. Cholerny ból, czuję w tedy, że to jest nie zależne od tego, że ktoś mu to zlecił. Jednak potem w jego oczach ukazuje się.... rządza krwi? Nie potrafię tego nazwać, boję się tego Justina. To nie ten słodki chłopak, którego poznałam. W tedy wpadł mi do głowy pewien pomysł. Popchnę go, by stracił panowanie nad kierownicą, w tedy będzie się starał nie spowodować wypadku, a ja odblokuję drzwi, i po prostu wyskoczę. Tak, wiem to szalone, ale to moja jedyna szansa. Nie chcę umierać. Postanowiłam wcielić mój plan w życie. Spojrzałam na niego, by sprawdzić, czy mi się nie przygląda. Popchnęłam go z całej siły, samochód zatoczył się w prawo, a ja zaczęłam odblokowywać drzwi. Przyciskałam przycisk, ale cholera! Nie działa! Szukałam awaryjnego planu, jednak po chwili Justin opanował sytuację, a ja poczułam jak zimny przedmiot uderza mnie w tył głowy, zabolało, ale po chwili nie czułam już nic, opadłam bezwładnie na siedzenie.
Justin's POV:
Nie chcę jej tego robić, na prawdę nie chcę. Ale nie, nie mogę zawieźć mojej rodziny. Odbiorę temu chujowi to, to co jest dla niego najważniejsze. Zrobię to samo, co on zrobił mi. Koniec tych czułości. Ta dziewczyna jest synem mordercy, takiego samego mordercy, jakim jestem ja. Nie jest dla mnie, a przede wszystkim ja nie jestem dla niej. Ma geny po osobie, której nienawidzę z całych swoich sił. Nie mógłbym pokochać kogoś takiego jak ona. Jest chodzącą śmiercią, nie zdaje sobie sprawy, jak wiele osób jej nienawidzi, nie wie tego. Tyle osób czyha na to, aby ją zabić. Ale nie dam im tej satysfakcji. To gra, gra w której ja dyktuje zasady, i gra, którą wygram ja. Przed oczami zobaczyłem znajomy barak. Tam nie znajdzie nas nikt. I nikt, nikt mi nie przeszkodzi w mojej zabawie.
Jessica's POV:
-Obudź się śpiąca królewno.-ktoś warknął, szturchając moje ramie.
Otworzyłam oczy, na początku nie czując nic. Ból spłynął na mnie z całą swoją siłą. To było nie do zniesienia, nie mogłam porównać tego z niczym innym, jeszcze nigdy nic tak mnie nie bolało.
-Justin, co się dzieje?-mój głos zadrżał.
-Nic, wysiadaj.-jego twarz była całkowicie wyprana z emocji, wyglądał na wykończonego.
Nie chcąc sama sobie zaszkodzic, wysiadłam posłusznie z samochodu. Pociągnął mnie za rękę prowadząc do dziwnego miejsca. Było drewniane i wyglądało jak barak? Justin wprowadził mnie do środka, ukazując przytulne miejsce. W środku także wszystko było z drewna. Był kominek, który nadawał przyjemnego nastroju. Prawie się uśmiechnęłam, prawie, bo przypomniałam sobie, co mnie czeka.
-Justin błagam Cię, wypuść mnie.-moje oczy wpatrywały się w jego starając się go przekonać.
-Nie błagaj, nie jesteś tu od tego. Odpierdol się.-niemal krzyknął, po czym gdzies zniknął.
Czułam jak moje serce się łamie. Wiedziałam, że przywiązałam się do niego. Tak, bardzo szybko przywiązuje się do ludzi. To jedna z moich najgorszych cech. Ciężko mi było sobie uświadomić, że ten, ten niewinny Justin był zabójcą. Ale co ja mu zrobiłam? Po prostu żyję sobie spokojnie, nikomu nie zawadzając. Po 18 latach mojego życia dowiaduje się, że jestem na celowniku człowieka, który chce mnie zabić? Ta myśl, przemykając po mojej głowie sprawiła, że przez ciało przeszedł mnie dreszcz. Z moich myśli wyrwały mnie głośne kroki Justina schodzącego z góry po schodach. Szedł w moim kierunku, jego oczy wypalały dziurę na mojej twarzy. Prawie biegnąc do mnie, mocno wpił swoje usta w moje. To było niemalże brutalne, miażdzył moje usta. Nie chciałam, aby tak wyglądał nasz pierwszy pocałunek.
-----
Mam nową nazwę tt ---> jest_okey tam możecie do mnie pisać. Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału, ale miałam ciężkie dni, mnóstwo popraw, wiecie koniec roku.. :) Kocham was <3
A, prawie bym zapomniała. JEST JUŻ PONAD 1000 WYŚWIETLEŃ! NIE WIERZĘ, PO PROSTU NIE WIERZĘ ;') TO CUDOWNE, CIESZĘ SIĘ, ŻE KTOŚ TU WCHODZI, I CZYTA MOJE FF. OBYŚMY RAZEM DOSZLI JAK NAJDALEJ!
tyle sie dzieje <3 cuudowne, trochę krótki, ale tyle emocji XD Czekam na następny, mam nadzieję, że dodasz jak najszybciej <3
OdpowiedzUsuńSuper. Kiedy koleny?:-) :-) :-)
OdpowiedzUsuńCzy on ją zabije ? Aaaaaaa *.* Czekam ; D
OdpowiedzUsuńO Jezu . ale się martwię o nią
OdpowiedzUsuńboję się, że Justin może ją zgwałcić albo pobić, a nawet zabić..
: ((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((( smutny :\ Czekam jak najszybciej na kolejny <3
OdpowiedzUsuń