Polecane tłumaczenia i opowiadania:

środa, 5 czerwca 2013

Rozdział 8

Głośno dysząc nie mogłam uwierzyć własnym oczom. To chyba żart. Jack mnie obserwował? Skąd wie o Justinie? Mam tyle pytań w głowie, muszę na nie odpowiedzieć. Powoli zaczynałam przyzwyczajać się do słodkich spotkań z Justinem, był serio wspaniały. Usłyszalam jak drzwi sie uchylają, to na pewno mama z tatą.

-Witajcie me zacne córeczki.-krzyknął tata.
-Hej tato.-powiedziałam starając zdobyć się na entuzjazm, jednak mi nie wyszło.
-Wszystko ok?-zapytał dociekliwie.
-Tak tako, jest ok.-posłałam mu mały uśmiech.
-Jesteś pewna?-spojrzał w moje niebieskie oczy.
-Tak tato, jestem pewna.-poklepałam go po ramieniu.
-Więc... mam coś dla Ciebie.-poruszył brwiami.
-Tato, dobrze wiesz, że nie lubię niespodzianek.-mruknęłam zirytowana.
-Wiem o tym, ale ta ci się spodoba.-wziął mnie za rękę i poprowadził do garażu.

W samym środku ujrzałam nową deskorolkę, wspaniałą, dokładnie taką o której marzyłam. Była przewiązana wielką, różową kokardą.

-Tatoooo!Dziękuję! To wspaniałe! Kocham Cię!-powiedziałam rzucając mu się na szyję.
-Mówiłem, że Ci się spodoba.-powiedział zadowolony.
-Jest idealna!-pocałowałam go w policzek.
-No, już? Nie wypróbujesz?-zapytał uśmiechnięty.
-Jasne, że wypróbuję.-podbiegłam do deskorolki, zrywając kokardę.
-Pasujecie do siebie.-tata wybuchnął śmiechem, myśląc, że jego "żart" był śmieszny.
-Tak tato....-powiedziałam zażenowana.
-Ta deska jest taka SWAG.-mrugnął do mnie.
-Boże tato! Nie staraj się siebie odmłodzić.-tym razem ja wybuchnęłam śmiechem. Po chwili tata do mnie dołączył. Pocałowałam go w czoło i pojechałam.

Przyjemny wiatr rozwiewał moje włosy. Tak, to było to. Nigdy o tym nie wspominałam, ale kochałam jazdę na deskorolce. Wtedy czułam się wolna, nie wiem jak to określić. Lubiłam, kiedy przyjemny wiatr obijał się o moją skórę, to serio wspaniałe uczucie! Po chwili usłyszałam głośne "cześć". Odwróciłam się i ujrzałam jego. No nie! Akurat w takim momencie?! Serio? Kurde serio?!

-Umm. Hej.-krzyknęłam i pomachałam mu ręką.
-Jezdzisz na deskorolce?-spytał Justin po chwili do mnie podbiegając.
-Tak, jak widać.-powiedziałam bawiąc się swoimi palcami.
-Wow, fajnie. Nie spodziewałbym się tego po dziewczynie.-uśmiechnął się swoim najpiękniejszym uśmiechem, tym najszczerszym.
-Okej.. wiesz Justin, muszę już lecieć, pa.-powiedziałam odwracając głowę w bok.
-Wszystko w porządku Jessica?-w jego głosie można było wyczuć troskę.
-Tak, tak. Wszystko w porządku. Ja po prostu już muszę iść do domu.-powiedziałam z wymuszonym uśmiechem.
-Okej, jak chcesz. Do zobaczenia.-machnął do mnie i odszedł.

Dlaczego to zrobiłam? Dlaczego w ogóle uwierzyłam Jack'owi? Przecież mógł mnie oszukać. Jakoś nie wyobrażam sobie, żeby Justin mógł być tym złym. Miał za dobre serce, stanowczo. Ale w Jack'u było coś takiego.. nie wiem jak to nazwać, byłam prawie pewna, że jest ze mną szczery. A może po prostu jestem cholernie łatwowierna? To wszystko mnie zabija. Każdy ma przede mną tajemnice. Dlaczego? Nie wiem. To wszystko zwala się na mnie z siłą pędzącego pociągu. Nie wiem, czy mam tyle siły, by unieść to wszystko. Nie wiem. Myśląc o swoim życiu zapomniałam o całym świecie. Usłyszałam głośne trąbnięcie, tak głośne, że prawie się wywaliłam.

-Kurwa mać! Nie umiesz jeździć czy co?-krzyknął zirytowany facet.
-Umm.. przepraszam pana, ja się zamyśliłam, i tak.. no..-powiedziałam zażenowana.
-Lepiej zajmij się myśleniem jak jeździć po ulicy, a jak nie potrafisz, to rzuć to w cholerę!-wrzasnął na mnie.
-Powiedziałam przepraszam.-spojrzałam na niego z jadem w oczach, i odjechałam.

-Idiota.-mruknęłam do siebie. Po ciężkej drodze weszłam do domu. Weszłam do domu, rozebrałam się i popędziłam do kuchni aby coś zjeść. To był okropny dzień. Wyjęłam jogurt z lodówki, i usiadłam przed telewizorem, muszę się zrelaksować. Mój telefon zawibrował, szybko go wyjęłam i odczytałam nową wiadomość.

Od Justin do Jessica:
Cześć. Wiem, że coś jest nie tak. O co chodzi? Zrobiłem coś złego? Jesteś na mnie zła?

Od Jessica do Justin:
Nie za dużo pytań jak w jednym sms-ie? Wszystko okej, mam zły dzień, tyle.

Od Justin do Jessica:
Chcesz pogadać? Mogę do Ciebie przyjechać.

Od Jessica do Justin:
Wielki przyjaciel się znalazł, szkoda tylko, że mnie okłamuje.

Tak, postanowiłam zaryzykować. Nie wiedziałam, czy mnie okłamał. To jedyne wyjście by to sprawdzić.

Od Justin do Jessica:
Okłamałem Cię? O czym ty mówisz?!

Od Jessica do Justin:
Słuchaj Justin, oboje wiemy o co chodzi. Słuchaj, zachowałeś się jak dupek. Ja na prawdę miałam nadzieję, że chociaż raz w życiu spotkałam kogoś szczerego, myliłam się. Btw. kojarzysz kogoś o imieniu Jack? Jestem pewna, że tak.

Od Justin do Jessica:
Jack? Skąd go znasz? Co Ci powiedział?! Nie ufaj mu, jest sprytny.

Od Jessica do Justin:
Justin, nie chcę żyć w kłamstwie, powiedz o co chodzi. To mnie zabija. Kłamstwa mnie zabijają.

Od Justin do Jessica:
Za 15 minut będę pod Twoim domem, czekaj tam na mnie.

O co mu chodzi? Powinnam się z nim spotkać? Definitywnie tak, tylko w ten sposób dowiem się o co chodzi. Wyłączyłam telewizor, wyczerpana podreptałam do przedpokoju, aby się ubrać. Wyszłam przed dom i usiadłam na schodach, postanowiłam czekać. Po chwili podjechał czarny Hummer. Zza opuszczającej się szyby, wyłonił się Justin.

-Wsiadaj.-powiedział z zaciśniętą szczęką.

Bałam się takiego oblicza Justina, to nie był ten słodki chłopak, którego poznałam. Podeszłam do samochodu i wsiadłam.

-Słuchaj, nie wiem o co Ci kurwa chodzi. Zrobiłem coś nie tak?!-krzyknął mi prosto w twarz.
-Jeszcze pytasz Justin!? Od samego początku budujesz naszą znajomość na kłamstwie?! Serio tego chcesz?!-splunęłam na niego, moja złość wzięła nade mną górę.
-Uwierz mi, nie chcesz wiedzieć kim jestem. Jestem kimś, z Twoich najgorszych koszmarów, uwierz mi.-powiedział patrząc mi w oczy.
-Uwierz mi, chcę wiedzieć kim jesteś.-oblizałam moje suche usta.
-Nie możesz, znienawidzisz mnie.-widziałam zdenerwowanie malujące się na jego twarzy.
-Justin, na pewno tego nie zrobię.-powiedziałam zupewnie pewna.
-Więc.....dostałem pewne zlecenie, dotyczące twojej rodziny.-skinął głową  w dół, aby ukryć ból na jego twarzy,
-Zlecenie? Jakie zlecenie, o czym ty mówisz?-zapytałam zdzwiona.
-Dostałem zlecenie, by zabić Twoją rodzinę, jestem tu tylko po to.-odpowiedział patrząc w moje oczy.


-----------------

Przepraszam, że nie dodałam wczoraj rozdziału. Nie mialam internetu. :/ Właśnie tutaj, chciałabym podziękować kilku osobom. @xxKaLoLaxx @itspattiebieber @USmile69 . A przy okazji polecić kilka świetnych opowiadań i tłumaczeń:
http://dont-ever-mess-with-the-viper.blogspot.com/
http://tlumaczenie-2nd-chances.blogspot.com/


naprawdę polecam! a tu macie mojego tt : @dominica_bieber . ask: ask.fm/iconqueredhell
----------------
A tak btw! JEST JUŻ PRAWIE 1000 WYŚWIETLEŃ! NIE SPODZIEWAŁAM SIĘ TEGO ZUPEŁNIE! NIE MACIE POJĘCIA, JAK WIELE RADOŚCI SPRAWIA MI TO, ŻE TU WCHODZICIE! JESTEŚCIE WSPANIALI, I KOCHAM WAS! ♥


6 komentarzy:

  1. Cuddooooooooooooooooowne ♥ Tajemnicze :))) Ciekawę co bedzie dalej . Czekam na kolejny rozdział!♥

    OdpowiedzUsuń
  2. bbvghjgjhvgfhj o boże no nie wierze...............................

    OdpowiedzUsuń
  3. O jezuuuuu <3 Dawaj następny ♥ ssdfsdfgdfgdsfgdfghfdfgh ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Daaaaj nastpęny.

    OdpowiedzUsuń
  5. SDFDFVVCDCFVGCFGBNBVBN :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Chce kolejny .dhjsnajenixmaopwmjxnshddbgdc

    OdpowiedzUsuń