Cześć. Ostatnio mam troche problemów. Chęci na pisanie tego opowiadania odeszły, wam na czytanie najwyraźniej też (pod ostatnim rozdziałem nie było nawet 10 komentarzy) także zawieszam. Przepraszam, że was zawiodłam, ale nie mam ochoty pisać tego fanfiction, jest bez sensu. Nie wiem czy doprowadze je do końca. Do następnego (może). BYE
twitter | ask
Polecane tłumaczenia i opowiadania:
poniedziałek, 26 sierpnia 2013
poniedziałek, 12 sierpnia 2013
Rozdział 18
NIEKTÓRZY Z WAS ZMIENILI USERNAME NA TT. JEŚLI CHCECIE BYĆ DALEJ INFORMOWANI TO NAPISZCIE.
No one's POV:
Patrząc na coraz bardziej zaciśniającą się relację pomiędzy Justin'em a Jessicą mogłeś jedynie im zazdrościć. Oboje byli silni i mieli dominujące charaktery. Żadne z nich nie było niewinne. Jednak we wzajemnym towarzystwie wszystko się zmieniało. Idealnie się dopełniali. Pomimo tego, że znali się nie długo było widać, że są dla siebie stworzeni. Ich wzroki, gesty, kiedy nawzajem na siebie patrzyli, to, jak Justin chciał ją bronić przed złem dzisiejszego świata. Dobrze wiedział, że mógłby za nią oddać życie. Wiedział, że gotów byłby przejść każdą torturę, w zamian za to, aby ona była bezpieczna. Tak samo z Jessicą. Wiedziała, że go kocha. Wiedziała, że mogłaby za niego przyjąć kulę. Jednak nie była pewna, czy to miłość na zawsze. To wszystko było dziwne. Domyślała się, że ma jakąś tajemnicę, i że jest niebezpieczny i zły. Jednak czy ona była dobra? Nie. Czuła, że to coś złego. Przecież nikt nie ostrzegałby kogos, przed nim jeśli ukradł lizaka ze sklepu, prawda? Wiedziała, że prędzej czy później będzie musiał wyjawić jej tą tajemnicę. Jednak nie wiedziała, że przez to jej życie z "poukładanego" może zamienić się w kompletną ruinę. On i ona dobrze o tym wiedzieli, wiedzieli, że nie powinni być ze sobą. Wiedzieli na co się przygotowują. Wiedziała, że jeden z najważniejszych członków w jej rodzinie zniszczył życie Justinowi. Mogła jedynie domyślać się, że chłopak będzie chciał zemsty. Ale czy ona tego chciała? Nie mogła. Pomimo tego co się stało, to nadal był jej ojciec. Zadajcie sobie pytanie. Chcielibyście, aby umarł wasz ojciec? Pomimo tego jak bardzo was zranił. Nie? No własnie. Ona także tego nie chciała. Tak samo jak nie chciała wracać do codziennej rutyny. Justin kochał Jessice. Jessica kochała Justina. Jednak czy nadal będzie darzyć go tą gorącą miłością, gdy dowie się o jego przeszłości?
Justin's POV:
Nasze pocałunki przerwał cholernie denerwujący dźwięk. Zgaduje, że to telefon Jess.
-Cholera.-mruknęła, odsuwając się ode mnie.
-Co jest?-zapytałem.
-Dzwoni mój ojciec.-powiedziała patrząc w moje oczy.
-Nie odbieraj.-wyrwałem telefon z jej ręki.
-Nie, chcę odebrać. Ochłonęłam, i chcę wysłuchać co ma mi do powiedzenia.-warknęła wyciągając telefon z mojej zaciśniętej dłoni.
Odebrała i udała się na górę. No tak, na pewno nie chciała, żebym podsłuchiwał, mogłaby powiedzieć coś co może mnie zranić, prawda? Mogła powiedzieć, że chce wrócić do domu. Ta dziewczyna jest dla mnie jak najsilniejszy narkotyk. Niewidzialna siła trzyma mnie przy niej, nie dopuszczając do tego bym ją opuścił. Gdy ona by to zrobiła musiałbym to zaakceptować, prawda? To jej życie, może nie chce być ze mną. Ta myśl mnie dobija. Myśl, że mogłaby mnie opuścić. Nie wiem, co byłoby gorsze. Świadomość, że jej nie ma, czy kurewsko silny ból w moim sercu? Tak na prawdę to sam nie wiem czy jesteśmy razem. Może ona traktuje mnie jako przyjaciela? W tym momencie ja, Justin Bieber jestem zmieszany, zdenerwowany i nie pewny. Tak, ten pewny Justin Bieber. Do tego doprowadziła mnie jedna, mała, drobna dziewczyna. Jeśli jesteśmy razem powinienem być z nią szczery, ona ze mną również. Powinna coś o mnie wiedzieć. Powinienem opowiedzieć jej o tym co kiedyś się stało. Jednak nie wiem, czy nadal będzie chciała mnie znać. Stoję przed trudnym wyborem. Powiedzieć jej prawdę, i ryzykować to, że mnie opuści, czy trzymać to nadal w najgłębszym zakamarku mojego mózgu i o tym zapomnieć, tym samym będąc pewnym, że ze mną zostanie? Mam jednak jednego pf, jednego..jest ich kilku, jednak ten jest najgroźniejszy, ponieważ wie o mnie wszystko wroga, który ma taką wiedzę, przez którą może zamienić moje życie w piekło. Nie to, że nim nie jest, bo jest, jednak będzie jeszcze gorsze, kiedy odbierze mi jedyną osobę, która sprowadza mnie z powrotem na dobrą ścieżkę życia, Jessicę. Jest nim mój brat, który ma na imię Jack.
________________________________
Mamy 18 rozdział. Chciałam was przeprosić, że go nie było. (Jeśli nie czytaliście notki, opiszę to po krótce znów). Więc niespodziewanie wyjechałam za granicę i nie miałam tam komputera. Widzicie, że mamy prawie 10k wejść? Powiem tyle: WOW :))) cieszę się :).
Spodziewaliście się, że Jack to brat Justina?
Jak myślicie, co się stało w przeszłości Justina? To będzie tak straszne, że Jessica na prawdę będzie chciała go opuścić?
Jeśli czytacie to komentujcie, piszcie co wam się nie podoba, a co się podoba, będę starała się poprawić :)
ask
No one's POV:
Patrząc na coraz bardziej zaciśniającą się relację pomiędzy Justin'em a Jessicą mogłeś jedynie im zazdrościć. Oboje byli silni i mieli dominujące charaktery. Żadne z nich nie było niewinne. Jednak we wzajemnym towarzystwie wszystko się zmieniało. Idealnie się dopełniali. Pomimo tego, że znali się nie długo było widać, że są dla siebie stworzeni. Ich wzroki, gesty, kiedy nawzajem na siebie patrzyli, to, jak Justin chciał ją bronić przed złem dzisiejszego świata. Dobrze wiedział, że mógłby za nią oddać życie. Wiedział, że gotów byłby przejść każdą torturę, w zamian za to, aby ona była bezpieczna. Tak samo z Jessicą. Wiedziała, że go kocha. Wiedziała, że mogłaby za niego przyjąć kulę. Jednak nie była pewna, czy to miłość na zawsze. To wszystko było dziwne. Domyślała się, że ma jakąś tajemnicę, i że jest niebezpieczny i zły. Jednak czy ona była dobra? Nie. Czuła, że to coś złego. Przecież nikt nie ostrzegałby kogos, przed nim jeśli ukradł lizaka ze sklepu, prawda? Wiedziała, że prędzej czy później będzie musiał wyjawić jej tą tajemnicę. Jednak nie wiedziała, że przez to jej życie z "poukładanego" może zamienić się w kompletną ruinę. On i ona dobrze o tym wiedzieli, wiedzieli, że nie powinni być ze sobą. Wiedzieli na co się przygotowują. Wiedziała, że jeden z najważniejszych członków w jej rodzinie zniszczył życie Justinowi. Mogła jedynie domyślać się, że chłopak będzie chciał zemsty. Ale czy ona tego chciała? Nie mogła. Pomimo tego co się stało, to nadal był jej ojciec. Zadajcie sobie pytanie. Chcielibyście, aby umarł wasz ojciec? Pomimo tego jak bardzo was zranił. Nie? No własnie. Ona także tego nie chciała. Tak samo jak nie chciała wracać do codziennej rutyny. Justin kochał Jessice. Jessica kochała Justina. Jednak czy nadal będzie darzyć go tą gorącą miłością, gdy dowie się o jego przeszłości?
Justin's POV:
Nasze pocałunki przerwał cholernie denerwujący dźwięk. Zgaduje, że to telefon Jess.
-Cholera.-mruknęła, odsuwając się ode mnie.
-Co jest?-zapytałem.
-Dzwoni mój ojciec.-powiedziała patrząc w moje oczy.
-Nie odbieraj.-wyrwałem telefon z jej ręki.
-Nie, chcę odebrać. Ochłonęłam, i chcę wysłuchać co ma mi do powiedzenia.-warknęła wyciągając telefon z mojej zaciśniętej dłoni.
Odebrała i udała się na górę. No tak, na pewno nie chciała, żebym podsłuchiwał, mogłaby powiedzieć coś co może mnie zranić, prawda? Mogła powiedzieć, że chce wrócić do domu. Ta dziewczyna jest dla mnie jak najsilniejszy narkotyk. Niewidzialna siła trzyma mnie przy niej, nie dopuszczając do tego bym ją opuścił. Gdy ona by to zrobiła musiałbym to zaakceptować, prawda? To jej życie, może nie chce być ze mną. Ta myśl mnie dobija. Myśl, że mogłaby mnie opuścić. Nie wiem, co byłoby gorsze. Świadomość, że jej nie ma, czy kurewsko silny ból w moim sercu? Tak na prawdę to sam nie wiem czy jesteśmy razem. Może ona traktuje mnie jako przyjaciela? W tym momencie ja, Justin Bieber jestem zmieszany, zdenerwowany i nie pewny. Tak, ten pewny Justin Bieber. Do tego doprowadziła mnie jedna, mała, drobna dziewczyna. Jeśli jesteśmy razem powinienem być z nią szczery, ona ze mną również. Powinna coś o mnie wiedzieć. Powinienem opowiedzieć jej o tym co kiedyś się stało. Jednak nie wiem, czy nadal będzie chciała mnie znać. Stoję przed trudnym wyborem. Powiedzieć jej prawdę, i ryzykować to, że mnie opuści, czy trzymać to nadal w najgłębszym zakamarku mojego mózgu i o tym zapomnieć, tym samym będąc pewnym, że ze mną zostanie? Mam jednak jednego pf, jednego..jest ich kilku, jednak ten jest najgroźniejszy, ponieważ wie o mnie wszystko wroga, który ma taką wiedzę, przez którą może zamienić moje życie w piekło. Nie to, że nim nie jest, bo jest, jednak będzie jeszcze gorsze, kiedy odbierze mi jedyną osobę, która sprowadza mnie z powrotem na dobrą ścieżkę życia, Jessicę. Jest nim mój brat, który ma na imię Jack.
________________________________
Mamy 18 rozdział. Chciałam was przeprosić, że go nie było. (Jeśli nie czytaliście notki, opiszę to po krótce znów). Więc niespodziewanie wyjechałam za granicę i nie miałam tam komputera. Widzicie, że mamy prawie 10k wejść? Powiem tyle: WOW :))) cieszę się :).
Spodziewaliście się, że Jack to brat Justina?
Jak myślicie, co się stało w przeszłości Justina? To będzie tak straszne, że Jessica na prawdę będzie chciała go opuścić?
Jeśli czytacie to komentujcie, piszcie co wam się nie podoba, a co się podoba, będę starała się poprawić :)
ask
wtorek, 6 sierpnia 2013
Informacja
Witajcie kochani. Strasznie was przepraszam, ze nie ma rozdzialu, ale wyjechalam niespodziewanie do taty z granicę. Nie mam tu komputera, a na telefonie niesamowicie ciezko sie pisze, nawet ta krotka notke. Wracam w sobote do Polski, dlatego z calych sil postaram sie, aby rozdzial byl gotowy na poniedzialek. Jest mi strasznie glupio, ze was zawiodlam, ale to nie zalezy ode mnie :( PRZEPRASZAM JESZCZE RAZ. Kocham was xx
ask.fm/iconqueredhell
ask.fm/iconqueredhell
wtorek, 23 lipca 2013
Rozdział 17
*Proszę, przeczytajcie notkę pod rozdziałem. Jest ważna.*
Chwyciłam kluczyki do samochodu. Podbiegłam do mojej szafy wyciągając z niej moją największą torebkę, a następnie wpakowałam do niej kilka ubrań. Mam nadzieję, że Justin nie będzie mi miał tego za złe, że chcę się u niego zatrzymać. Wsadziłam telefon do kieszeni, po czym wyciągnęłam z niej kartkę z adresem. Zbiegłam po schodach, i ujrzałam zdezorientowaną mamę.
-Jess, co ty wyprawiasz?-zapytała, a jej oczy się rozszerzyły.
-Nie Twoja sprawa. Jestem pełnoletnia, i będę robić co chcę. Do widzenia.-krzyknęłam zamykając za sobą drzwi.
Zimne powietrze uderzyło we mnie z niesamowitą siłą. Zarzuciłam torebkę na ramię i podeszłam do garażu. Natychmiast wsiadłam do samochodu włączając przycisk, który odpowiadał za ogrzewanie. Przekręciłam kluczyk w stacyjce i usłyszałam dźwięk pracującego silnika. Moje maleństwo nigdy mnie nie zawiedzie. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Wyjechałam z garażu, po czym udałam się w drogę. Włączyłam radio, dzięki czemu oczyściłam swój umysł. Jechałam około 10 minut, poczułam jak zasycha mi w gardle. Zatrzymałam się koło pobliskiego sklepu. Zarzuciłam na siebie kurtkę i wyszłam zamykając samochód. Weszłam i poczułam jak moje serce stanęło, po czym zaczęło bić ze zdwojoną siłą, obawiałam się, że zaraz wyskoczy mi z piersi.
-Witaj Jessico.-na twarzy blondyna zagościł przerażający uśmiech.
Nie dam mój tej satysfakcji, i nie pokażę, że się boję, na pewno nie.
-Cześć Jack.-mruknęłam.
-Czemu się nie odzywałaś?-zapytał owijając swoje wielkie dłonie wokół mojej talii.
-Nie Twoja sprawa, a teraz daj mi spokój.-powiedziałam prawie, że krzycząc.
-Dlaczego jesteś taka nerwowa?-zapytał poruszając brwiami.
-Posłuchaj, nie mam czasu na denne pogawędki.-odpowiedziałam sięgając po wodę, po czym podeszłam do kasy i zapłaciłam.
Wybiegłam ze sklepu jak najszybciej mogłam, wsiadłam do samochodu oglądając się za siebie. Widziałam Jack'a stojącego przy swoim samochodzie. Mogłam wyczytać z ruchu jego warg jak mówił "To jeszcze nie koniec". Boże, czy ten człowiek jest normalny? O co mu chodzi? Nie rozumiem tego... Odpaliłam samochód odjeżdżając z nieprzyjemnego miejsca. Jechałam szybko, ale kto w mojej sytuacji przejmowałby się przepisami. Chciałam jak najszybciej znaleźć się przy jedynym człowieku, przy którym czuję się bezpiecznie.
Dojechałam na miejsce, przynajmniej tak mi się wydaje. Zauważyłam ładny dom, był duży, ale wyglądał przytulnie. Wysiadłam z samochodu, łapiąc za torbę, po czym go zamknęłam. Podeszłam do drzwi, i zadzwoniłam dzwonkiem. Nie musiałam długo czekać, przed drzwiami zobaczyłam moją definicje seksu i piękna. Stał tam zdyszany, był bez koszulki w lekko opuszczonych spodniach. Ups, chyba zaraz będę musiała się schylić i zdjąć moją szczękę z chodnika.
-Jess? Uff, jak się cieszę.-powiedział przyciągając mnie do siebie.
-Tak, uprzedzałam.-powiedziałam posyłając mu lekki uśmiech.
-Wejdź do środka, i powiedz, dlaczego do cholery nie było Cię tak długo.-odwzajemnił uśmiech, jednak widziałam, że coś było nie tak.
-Nie było mnie długo?-zapytałam wyciągając mój telefon z kieszeni. Faktycznie, jazda tutaj zajęła mi około godzinę. Czyli nieprzyjemna rozmowa w sklepie musiała trwać dłużej niż myślałam.
-Powiedz mi...Czy przypadkiem nie spotkałaś po drodze kogoś nieprzyjemnego?-zapytał, widziałam jak ostrożnie dobierał słowa, byłam pewna, że chciał powiedzieć "czy po drodze nie spotkałaś jednego z najbardziej paskudnych i ohydnych chuji jakich znam?". Zaśmiałam się w środku.
-Tak...Spotkałam Jack'a.-pochyliłam głowę bawiąc się swoimi palcami.
-Kurwa, czyli jednak nie kłamał.-potarł rękami swoje skronie.
-Justin, o czym ty mówisz?-zapytałam zdezorientowana.
-Zadzwonił do mnie, i powiedział, abym pilnował ludzi, na których mi zależy.-poczułam jego dłoń na mojej.
-To trochę dziwne, ale kiedy odjeżdżałam powiedzial coś w stylu "to jeszcze nie koniec".-powiedziałam drżącym głosem.
-Ja pierdole, zabije go.-Justin wstał, momentalnie przewracając stół. Natychmiast wstałam, aby powstrzymać go od zniszczenia swojego domu.
-Spokojnie, nic się nie stało.-powiedziałam patrząc mu głęboko w oczy.
-Po prostu *pocałunek* martwię *pocałunek* się *pocałunek* o *pocałunek* ciebie.-wymamrotał gładząc dłonią moje plecy.
-Nie martw się.-wydukałam łącząc nasze usta razem.
To było dziwne, nasza relacja była pełna skrajnych emocji. Z jednej strony darzyliśmy się ogromną miłością, jednak z drugiej, czasem gdy byliśmy na siebie źli, byliśmy pełni nienawiści. Nasza miłość była pełna wszystkiego: szczęścia, namiętności, nienawiści, złości...NIEBIEZPIECZEŃSTWA.
Tak, przede wszystkim niebiezpieczeństwa. To co jest między nami nigdy nie powinno się wydarzyć, bo teraz oboje jesteśmy w ogromnym niebiezpieczeństwie.
-------------------
Nudny ten rozdział, i nie za bardzo mi się podoba....No, ale cóż. Jest jaki jest, może wena w końcu do mnie wróci. Kocham was bardzo, i chciałabym, aby każdy kto to czyta skomentował. Ten jeden raz, chciałabym po prostu zobaczyć ile mam wiernych czytelników, i z czystej ciekawości zobaczyć, także bardzo proszę, zróbcie to dla mnie :) I zapraszam was na tłumaczenie, które prowadzę wraz z moimi 3 ukochanymi dziewczynkami ---> A Part Of His Plans . Piękny szablon wykonany jest przez boską @awwbiebsy_ , wykonała ona również szablon na to fanfiction :) Więc zostawiam was, i ENJOY ♥
Chwyciłam kluczyki do samochodu. Podbiegłam do mojej szafy wyciągając z niej moją największą torebkę, a następnie wpakowałam do niej kilka ubrań. Mam nadzieję, że Justin nie będzie mi miał tego za złe, że chcę się u niego zatrzymać. Wsadziłam telefon do kieszeni, po czym wyciągnęłam z niej kartkę z adresem. Zbiegłam po schodach, i ujrzałam zdezorientowaną mamę.
-Jess, co ty wyprawiasz?-zapytała, a jej oczy się rozszerzyły.
-Nie Twoja sprawa. Jestem pełnoletnia, i będę robić co chcę. Do widzenia.-krzyknęłam zamykając za sobą drzwi.
Zimne powietrze uderzyło we mnie z niesamowitą siłą. Zarzuciłam torebkę na ramię i podeszłam do garażu. Natychmiast wsiadłam do samochodu włączając przycisk, który odpowiadał za ogrzewanie. Przekręciłam kluczyk w stacyjce i usłyszałam dźwięk pracującego silnika. Moje maleństwo nigdy mnie nie zawiedzie. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Wyjechałam z garażu, po czym udałam się w drogę. Włączyłam radio, dzięki czemu oczyściłam swój umysł. Jechałam około 10 minut, poczułam jak zasycha mi w gardle. Zatrzymałam się koło pobliskiego sklepu. Zarzuciłam na siebie kurtkę i wyszłam zamykając samochód. Weszłam i poczułam jak moje serce stanęło, po czym zaczęło bić ze zdwojoną siłą, obawiałam się, że zaraz wyskoczy mi z piersi.
-Witaj Jessico.-na twarzy blondyna zagościł przerażający uśmiech.
Nie dam mój tej satysfakcji, i nie pokażę, że się boję, na pewno nie.
-Cześć Jack.-mruknęłam.
-Czemu się nie odzywałaś?-zapytał owijając swoje wielkie dłonie wokół mojej talii.
-Nie Twoja sprawa, a teraz daj mi spokój.-powiedziałam prawie, że krzycząc.
-Dlaczego jesteś taka nerwowa?-zapytał poruszając brwiami.
-Posłuchaj, nie mam czasu na denne pogawędki.-odpowiedziałam sięgając po wodę, po czym podeszłam do kasy i zapłaciłam.
Wybiegłam ze sklepu jak najszybciej mogłam, wsiadłam do samochodu oglądając się za siebie. Widziałam Jack'a stojącego przy swoim samochodzie. Mogłam wyczytać z ruchu jego warg jak mówił "To jeszcze nie koniec". Boże, czy ten człowiek jest normalny? O co mu chodzi? Nie rozumiem tego... Odpaliłam samochód odjeżdżając z nieprzyjemnego miejsca. Jechałam szybko, ale kto w mojej sytuacji przejmowałby się przepisami. Chciałam jak najszybciej znaleźć się przy jedynym człowieku, przy którym czuję się bezpiecznie.
Dojechałam na miejsce, przynajmniej tak mi się wydaje. Zauważyłam ładny dom, był duży, ale wyglądał przytulnie. Wysiadłam z samochodu, łapiąc za torbę, po czym go zamknęłam. Podeszłam do drzwi, i zadzwoniłam dzwonkiem. Nie musiałam długo czekać, przed drzwiami zobaczyłam moją definicje seksu i piękna. Stał tam zdyszany, był bez koszulki w lekko opuszczonych spodniach. Ups, chyba zaraz będę musiała się schylić i zdjąć moją szczękę z chodnika.
-Jess? Uff, jak się cieszę.-powiedział przyciągając mnie do siebie.
-Tak, uprzedzałam.-powiedziałam posyłając mu lekki uśmiech.
-Wejdź do środka, i powiedz, dlaczego do cholery nie było Cię tak długo.-odwzajemnił uśmiech, jednak widziałam, że coś było nie tak.
-Nie było mnie długo?-zapytałam wyciągając mój telefon z kieszeni. Faktycznie, jazda tutaj zajęła mi około godzinę. Czyli nieprzyjemna rozmowa w sklepie musiała trwać dłużej niż myślałam.
-Powiedz mi...Czy przypadkiem nie spotkałaś po drodze kogoś nieprzyjemnego?-zapytał, widziałam jak ostrożnie dobierał słowa, byłam pewna, że chciał powiedzieć "czy po drodze nie spotkałaś jednego z najbardziej paskudnych i ohydnych chuji jakich znam?". Zaśmiałam się w środku.
-Tak...Spotkałam Jack'a.-pochyliłam głowę bawiąc się swoimi palcami.
-Kurwa, czyli jednak nie kłamał.-potarł rękami swoje skronie.
-Justin, o czym ty mówisz?-zapytałam zdezorientowana.
-Zadzwonił do mnie, i powiedział, abym pilnował ludzi, na których mi zależy.-poczułam jego dłoń na mojej.
-To trochę dziwne, ale kiedy odjeżdżałam powiedzial coś w stylu "to jeszcze nie koniec".-powiedziałam drżącym głosem.
-Ja pierdole, zabije go.-Justin wstał, momentalnie przewracając stół. Natychmiast wstałam, aby powstrzymać go od zniszczenia swojego domu.
-Spokojnie, nic się nie stało.-powiedziałam patrząc mu głęboko w oczy.
-Po prostu *pocałunek* martwię *pocałunek* się *pocałunek* o *pocałunek* ciebie.-wymamrotał gładząc dłonią moje plecy.
-Nie martw się.-wydukałam łącząc nasze usta razem.
To było dziwne, nasza relacja była pełna skrajnych emocji. Z jednej strony darzyliśmy się ogromną miłością, jednak z drugiej, czasem gdy byliśmy na siebie źli, byliśmy pełni nienawiści. Nasza miłość była pełna wszystkiego: szczęścia, namiętności, nienawiści, złości...NIEBIEZPIECZEŃSTWA.
Tak, przede wszystkim niebiezpieczeństwa. To co jest między nami nigdy nie powinno się wydarzyć, bo teraz oboje jesteśmy w ogromnym niebiezpieczeństwie.
-------------------
Nudny ten rozdział, i nie za bardzo mi się podoba....No, ale cóż. Jest jaki jest, może wena w końcu do mnie wróci. Kocham was bardzo, i chciałabym, aby każdy kto to czyta skomentował. Ten jeden raz, chciałabym po prostu zobaczyć ile mam wiernych czytelników, i z czystej ciekawości zobaczyć, także bardzo proszę, zróbcie to dla mnie :) I zapraszam was na tłumaczenie, które prowadzę wraz z moimi 3 ukochanymi dziewczynkami ---> A Part Of His Plans . Piękny szablon wykonany jest przez boską @awwbiebsy_ , wykonała ona również szablon na to fanfiction :) Więc zostawiam was, i ENJOY ♥
poniedziałek, 22 lipca 2013
INFORMACJA
Witajcie. To nie kolejny rozdział, ale równie coś dobrego, a może lepszego. Więc, razem z moją przyjaciółką Patrycją postanowiłyśmy się wziąć za tłumaczenie wspaniałego fanfiction.
Mam nadzieję, że się wam spodoba. Jak narazie pojawił się prolog, a pierwszy rozdział wkrótce. Komentujcie no i wiecie, ENJOY! :)
Kocham was.
PS: Mam nadzieję, że uda mi się prowadzić dwa blogi na raz :) a rozdział kolejny (na tym blogu, nie na tłumaczeniu) pojawi się jutro (oby) trzymajcie kciuki, żeby udało mi się go napisać! :D
a pytania dotyczące tłumaczenia, i tego bloga, oraz wszystkie jakie macie zadawajcie tu : ask
środa, 17 lipca 2013
Rozdział 16
.
Nadeszła pora, by zmierzyć się z rzeczywistością. To nie tak miało być. Może źle się zachowuję, nie chcąc wracać do
mojej rodziny. Powinnam doceniać to, że
ich mam, tak wiem, niektórzy wcale ich
nie mają. Ale po tym co mi zrobili…..Nie
potrafię im wybaczyć, po prostu nie potrafię. Od samego początku budowali naszą
rodzinę na kłamstwie, od początku. Nienawidzę ich za to.
-Naprawdę?-spojrzałam w jego stronę nie wiedząc o co chodzi.
-Co naprawdę?-zapytałam.
-Powiedziałaś, że mnie kochasz…-odpowiedział i spuścił głowę
tak, jakby myślał, że to co powiedziałam jest kłamstwem. Nie jestem taka jak
moi rodzice, ja nie kłamię. No chyba, że trzeba.
-Uh, tak to prawda. Przepraszam, że mówię Ci to dopiero
teraz.-moje policzki przybrały czerwony odcień.
Uniósł głowę wpatrując się we mnie tymi pięknymi miodowymi
oczami. W tym momencie mój żołądek
eksplodował i wyleciało z niego stado motyli.
-Tak się cieszę.-posłał mi najpiękniejszy uśmiech jaki
kiedykolwiek widziałam.
Odwróciłam głowę w stronę przedniej szyby i zamarłam. W
drzwiach stała moja mama. Wyglądała jak
śmierć. Jej oczy były podkrążone, policzki zapadnięte, a włosy w całkowitym
nieładzie. Nigdy nie widziałam jej w takim stanie. A zgaduję, że to ja ją do
tego doprowadziłam. Mimowolnie przyłożyłam dłoń do ust, by nie zacząć krzyczeć
.
-O Boże.-wymamrotałam.
-Co się dzieje?-zapytał zaalarmowany moim dziwnym
zachowaniem.
-To..To moja mama.-moje oczy były tak szeroko otwarte, że
ktoś mógłby pomyśleć, że zaraz wylecą.
-Kurwa mać. Wysiadaj
Jessica.-powiedział zdenerwowany po czym wyciągnął rękę, by otworzyć moje
drzwi. Nie zawahałam się ani chwili, i wysiadłam.
-------------------------
-Jessica! Jak mogłaś nam to zrobić! Jak mogłaś uciec?! Jak
mogłaś, jak?!-wykrzyczała, a po jej policzkach spływał wodospad.
-Przepraszam mamo,
ale to nie tak jak myślisz, no bo..-wydukałam. Boże co miałam jej powiedzieć?
Że chłopak z którym przed chwilą siedziałam w samochodzie mnie porwał? Że to
wszystko przez człowieka, któremu kilkanaście minut temu wyznałam miłość? Cholera,
dlaczego to tak trudne?
-No bo co?!-jej głowa spoczywała na dłoniach, które były
oparte na stole. Wyglądała tak, jakby ktoś wyrwał z niej duszę. Mam wrażenie,
że to nie jest ta sama kobieta.
-Przepraszam.-czułam jak ciepła ciecz wypływa z moich oczu.
-Myślisz, że zwykłe przepraszam wystarczy? Umierałam,
rozumiesz?! Myślałam, że zostałaś porwana, torturowana. Nie miałam nawet
pewności czy żyjesz! Nie wiedziałam, czy wszystko z Tobą w porządku,
rozumiesz?! Cały czas miałam myśl, że
możesz być zakopana w lesie, że już
nigdy więcej Cię nie zobaczę!-krzyknęła prosto w moją twarz.
Teraz wyrzuty sumienia zżerały mnie od środka. To nie miało
tak wyglądać. Nie chciałam ich ranić, chciałam po prostu odejść. Źle się za to
zabrałam. Od razu mogłam porozmawiać z Justinem o tym, że powinnam ich
powiadomić o zaistniałej sytuacji.
-Wiem, że źle zrobiłam. To już więcej się nie
powtórzy.-wyszeptałam kładąc dłoń na jej. Od razu ją wyrwała. To mnie zabolało.
Wiem, że mówiłam, że jej nienawidzę, wiem.
Ale tym drobnym gestem czułam jakby ktoś zdeptał moje serce.
-To na pewno się nie powtórzy, ponieważ do końca swojego
życia nie wyjdziesz z domu!-powiedziała ocierając łzy.
-Mamo, proszę Cię, zrozum mnie.-błagałam.
-Jak mam Cię zrozumieć, kiedy nic mi nie powiedziałaś? Nie
mam bladego pojęcia, dlaczego to zrobiłaś. Jak mogłaś?-rzuciła sucho.
-Jak mogłam? Serio? A jak mogłaś ukrywać przede mną, że tata
zabił 4 ludzi, huh?! Jak mogłaś?!-wykrzyczałam prosto w jej zniszczoną od łez
twarz.
-Co? Jak? Skąd..skąd ty to wiesz?-zapytała, a jej oczy się
rozszerzyły.
-Może stąd, że
istnieją na tym świecie prawdziwi ludzie, którzy nie kłamią!-powiedziałam, mój
głos był zachrypnięty od płaczu.
-To..To nie tak jak myślisz, przysięgam. Ja-powiedziała, ale
natychmiast jej przerwałam.
-Tak, ty i ojciec to zwykli kłamcy!-rzuciłam, po czym
wbiegłam po schodach do mojego pokoju.
Nadal panował tam taki bałagan, jaki zostawiłam przed moim
porwaniem. Ciuchy były porozrzucane, a łóżko niepościelone. Natychmiast się na
nie rzuciłam, przykrywając się kołdrą. Nienawidzę swojego życia. Ta kobieta aka moja mama sprawiła, że miałam
wyrzuty sumienia, a sama nie jest lepsza. Zraniła mnie, jak jeszcze nigdy nikt.
No prawie. Czuję się tak okropnie, nie da się tego
opisać. Wyjęłam swojego iPhona z
kieszeni i wybrałam dobrze znany numer. Odebrał po jednym sygnale.
-Jess?-wyczułam zmartwienie w jego ochrypłym głosie.
-Tak. Słuchaj Justin, mogę do Ciebie przyjechać?-zapytałam
niepewnie.
-Jasne, wiesz, że dla Ciebie drzwi zawsze są otwarte.
- To świetnie w takim razie, będę za 20
minut.-rzuciłam szybko, wychodząc z łóżka.
Nie zostanę tu ani minuty dłużej, to nie moje miejsce.
-----
Tak, wiem, ze rozdział krótki, nie zbyt ciekawy, i pewnie nie będziecie zadowoleni, no ale cóż, strasznie ciężko mi się go pisało. Przepraszam za wszystkie błędy. OPOWIADANIE PRZEKROCZYŁO 6K WEJŚĆ, JAK JUŻ PEWNIE SAMI ZAUWAŻYLIŚCIE. Dziękuję bardzo za liczbę komentarzy pod ostatnim rozdziałem. Mam nadzieję, że już zawsze będziecie tak ładnie komentować :) Kocham was xoxo
Tu zadawać pytanka ---> ask.fm/iconqueredhell
piątek, 12 lipca 2013
Rozdział 15
*PRZECZYTAJCIE NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM, WAŻNE!*
-Jessica, zbieraj się. Ubierz się.-powiedziałem sucho.
-Jessica, zbieraj się. Ubierz się.-powiedziałem sucho.
-Po co?-zapytała zaciekawiona.
Ta kobieta wpędzi mnie do grobu. Ona ma naprawdę tak krótką
pamięć, czy specjalnie robi mi na złość?
-Nie pamiętasz? Mieliśmy przecież jechać do mojego domu,
przy okazji wrócisz do domu.-odpowiedziałem patrząc jej w oczy.
-Ale Justin…Wiesz, że nie chcę wracac do domu.-jej
oceaniczne oczy się zaszkliły.
-Wiem, ale musisz. Jestem pewien, że zgłosili Twoje
zaginięcie. Musisz choćby wrócić po to, aby poinformować ich, że żyjesz. Nie
chcę, żeby zaczęła ścigać mnie policja. Mam wystarczające problemy z
prawem.-potarłem swoje skronie.
-Jak to problemy z prawem?
-Normalnie. Nie
zadawaj pytań, idź się ubrać, mamy niewiele czasu.
Po chwili mój telefon zaczął dzwonić. Spojrzałem na
wyświetlacz, to był Marcus.
-Halo?-wydukałem.
-Siema stary. Słuchaj! W Stratford jest niezłe zamieszanie!
Szukają tej Twojej laski! Wszędzie o tym mówią,
w telewizji, w radiu, wszędzie. Na ulicach są porozwieszane ulotki z jej zdjęciem. Jej rodzice są gotowi
zapłacić temu, który poda im jakieś istotne informacje dotyczące ich córki.
Rozumiesz to Biebs? Możemy spokojnie do nich zadzwonić i przy okazji zdobyć
trochę hajsu!-wykrzyczał ucieszony Marcus.
-Pojebało Cię kolego? Mało Ci pieniędzy?-krzyknąłem-Dobra,
mniejsza. Słuchaj, wiedziałem, że prędzej czy później tak się stanie. Jessica właśnie
się ubiera, niedługo stąd wyjeżdżamy.
-Nie spinaj się tak. Okej, czekam na was. Jestem u Ciebie w
domu, ale będzie lepiej, jeśli na razie zawieziesz ją do niej do domu, jej
rodzice się o nią poważnie martwią.
-Serio myślisz, że o tym nie pomyślałem?-zapytałem.
Jessica’s POV:
Ubierając się usłyszałam jakieś krzyki. Co to może być?
Czyżby Justin się z kimś kłócił? Muszę zejść i sprawdzić. Zarzuciłam na siebie jeansy i sweter, po czym
zeszłam na dół.
-Okej, dobra, muszę kończyć, do zobaczenia w
domu.-powiedział zdenerwowany Justin.
-Justin, wszystko w porządku?-zapytałam kładąc rękę na moim
biodrze.
-Tak, wszystko okey. Jesteś gotowa? Musimy się zbierać,
szybko!-chłopak wykrzyknął zabierając kluczyki z blatu.
-Tak jestem, możemy jechać, ale najpierw wytłumacz mi o co
chodzi.-powiedziałam zabierając kurtkę.(Było dziś chłodno, do tego padało)
-Teraz nie mamy czasu, opowiem Ci w samochodzie.-wymamrotał,
po czym złapał moją rękę, i pociągnął mnie do drzwi.
Zimne powietrze uderzyło we mnie z ogromną siłą. Owinęłam
swoje ramiona wokół własnej talii, by trochę się ogrzać. Czułam, jak moje
drobne ciało zaczyna drżeć, a moje zęby uderzają o siebie, powodując
denerwujący dźwięk.
-Zimno Ci?-zapytał Justin rozszerzając swoje oczy.
-A Tobie nie?-dopiero teraz zauważyłam, że obiekt moich
westchnień był w zwykłej bluzce z rękawem do łokci.
-Kochanie, jestem Kanadyjczykiem, jestem gorący.-powiedział
puszczając mi oczko.-wskakuj do samochodu, bo niedługo zamarzniesz.
Nie zastanawiając się długo weszłam do samochodu, po czym od
razu włączyłam ogrzewanie. Po chwili ciepłe powietrze zaczęło napływać do całego auta.
-Boże, teraz jest tak gorąco, że mój mózg zaraz się tu
ugotuje!-Justin zaczął krzyczeć, a po chwili zdjął swoją bluzkę.
Ukazał się jego idealnie wyrzeźbiony abs. Moje głodne oczy,
rozszerzyły się, i mogłam poczuć, że moja szczęka uderza o siedzenie. Nie wiem
ile tam siedziałam wgapiając się w niego, ale po chwili z amoku wyrwał mnie
jego seksowny głos.
-Kochanie, który raz już mnie obczajasz? Wiesz, jeśli
chcesz, możesz dotknąć.-powiedział pewnym głosem, przy okazji poruszając
brwiami.
-Zwariowałeś?! Ja się po prostu zamyśliłam!-wykrzyknęłam
uderzając go w ramie.
-Tak, a ja jestem królowa Elżbieta.-powiedział Justin głośno
chichocząć.
O Boże! Zaraz go zabije. Czy on po prostu nie może się
zamknąć? Dlaczego jest tak pewny siebie?
Kątem oka, zauważyłam, że Justin wyjął jakąś płytę ze
schowka i włożył ją do radia. Po chwili w całym samochodzie leciała piosenka
2Pac’a – Changes. Justin zaczął rapować
razem z 2Pac’iem nie pozostając mu dłużnym. O cholera! Jak on rapował! Czy jest
jakaś rzecz, w której nie jest dobry?
Justin wygląda tak seksownie, mogę teraz umierać.
-Gdzie nauczyłeś się tak rapować?-zapytałam ciekawa.
-Nie uczyłem się. Jeśli dorastasz w czarnej dzielnicy, takie
umiejętności same do Ciebie przychodzą.-odpowiedział tak, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
Pacnęłam się lekko w głowę. Po co zadaje tak głupie pytania?
-Niedługo będziemy, przygotuj się.-powiedział Justin
-Justin, a tak w ogóle, to gdzie ty mieszkasz?-zapytałam.
-W Stratford.-powiedział znudzony.
-A skąd wiesz, gdzie ja mieszkam?-ciekawość wzięła górę.
-Mam te znajomości.-mrugnął cicho chichotając.
Ja mieszkam w St.Marys, to jakieś 20 km od Stratford, więc
nie jest daleko.
-Przygotuj się, jesteśmy już w St.Marys, niedługo będziemy
pod Twoim domem.-wymamrotał chłopak.
Po około 10 minutach jazdy, Justin stał na podjeździe.
-Jesteś gotowa? Nie denerwuj się.-powiedział.
-Teraz mnie zostawisz, prawda? Wrócisz do Stratford, co ze
mną? Co z nami? Justin, nie zostawiaj mnie.-po moich policzkach zaczęły spływać
łzy.
-Nie płacz kochanie, tutaj masz mój adres.-chłopak wyjął
kartkę, i włożył ją do mojej kieszeni.-przyjeżdżaj, kiedy będziesz chciała,
masz też mój numer, jeśli coś będzie się działo, dzwoń.-ostatnie słowo
wypowiedział bardzo wolno.
-Dobrze.-otarłam łzy, i złapałam za klamkę.
-Poczekaj.-krzyknął Justin, na co się odwróciłam.
Złączył nasze usta w najbardziej namiętnym i uroczym
pocałunku, jaki kiedykolwiek przeżyliśmy. Czułam determinacje, miłość, całował
mnie tak, jakby był to nasz osatni pocałunek.
Wplątałam palce w jego włosy, nie chcąc kończyć. Chłopak jęknął w moje
usta, a ja wykorzystując moment, wsunęłam swój język do jego buzi. Nasze
mięśnie współpracowały w zgodzie. Na koniec przygryzłam jego wargę, po czym ją
puściłam, co wydało ciche pyknięcie. Oparliśmy na sobie nasze czoła, i
wpatrywaliśmy się w swoje oczy.
-Kocham Cię.-powiedział.
-Ja też Cię kocham.-powiedziałam.
Tak, zrozumiałam to dopiero teraz, żałuję. Zrozumiałam to
teraz, dopiero teraz, a zaraz musimy się rozstać, będę za nim tęsknić,
cholernie.
środa, 3 lipca 2013
Rozdział 14
Natarczywe promienie słońca przebijały się przez zasłony. Padały prosto na moją twarz, tym samym przeszkadzając mi w śnie. Otworzyłam oczy i mimowolnie rozciągnęłam się, przy okazji uderzając Justina w twarz.
-O cholera!-pisnęłam.-Przepraszam, przepraszam, nie chciałam.-powiedziałam całując go lekko w miejsce, które przed chwilą zaatakowała moja ręka.
-Co? Co się dzieję?-zapytał rozbudzony chłopak.
Tak przy okazji. Wyglądał najseksowniej na świecie. Jak to się dzieję, że ja wstając rano wyglądam jak ziemniak, a on, przecierający swoje zaspane oczy wygląda jak grecki bóg? Nigdy tego nie zrozumiem. Miałam wielką ochotę schować się pod łóżko, bo przy nim wyglądałam jak bezdomna.
-Nic, nic, śpij.-powiedziałam muskając jego pełne usta.
-Myślisz, że teraz usnę?-na jego twarz wpełzł wielki, promienny uśmiech.
-Hmm, miałam nadzieję, że pójdę wziąć prysznic wtedy, kiedy ty będziesz słodko spał.-powiedziałam łapiąc jego policzki.
-Hej, nie rób mi tak.-powiedział masując się po obolałych policzkach.
-Jesteś słodki.-uśmiechnęłam się i rozczochrałam jego włosy, po czym wstałam, aby pokroczyć do łazienki.
-Już idziesz? Miałem nadzieję, że trochę się poprzytulamy.-puścił do mnie oczko.
Nic nie odpowiadając posłałam mu buziaka i weszłam do łazienki.
Justin's POV:
Jak ona to robi? Większość dziewczyn, które przyprowadzałem w jednym celu, (wszyscy wiemy w jakim), na drugi dzień, bez makijażu, wyglądały okropnie. A ona? Pomimo swych rozczochranych włosów wyglądała pięknie. Nie potrzebne były jej żadne ulepszenia, żaden makijaż. Wystarczyło po prostu to, że się uśmiechała. I pozatym miała świetną figurę, długie nogi, fajne cycki, ideał. No i przede wszystkim genialny tyłek, za każdym razem miałem ochotę go ścisnąć, ale na moje szczęście, potrafiłem się od tego powstrzymać. Wiedziałem, że gdybym tak zrobił Jessica by mnie zabiła. Oczywiście, kilka razy złapałem ją za tyłek, ale wtedy była zbyt zajęta całowaniem mnie. Z zamyśleń wyrwał mnie głos puszczanej wody. Miałem teraz wielką ochotę, wejść tam, i wziąć ją w wannie.....ale zapewne po tym gryzłbym ziemię, więc w sumie wolałem się powstrzymać i poczekać aż będzie gotowa. A teraz zrobię jej śniadanie.
Jessica's POV:
Ciepła woda zaczęła spływać po moich ramionach wywołując u mnie przyjemne uczucie. Wzięłam pierwszy lepszy płyn pod prysznic i natarłam nim swoje ciało. Rozluźniłam się, spłukałam płyn, po czym zmoczyłam włosy i nałożyłam na nie szampon. Szybko go spłukałam i wyszłam z wanny. Zauważyłam fioletowy, puchaty szlafrok, więc postanowiłam, że go założę. Przepłukałam zęby płynem do płukania (niestety nie mam tu swojej szczoteczki), rozczesałam włosy i założyłam szlafrok. Wyszłam z łazienki, i zauważyłam, że w sypialni nie ma już Justina.
-Justin!-zawołałam.
-Tutaj kochanie, jestem w kuchni.-usłyszałam ten przyjemny, zachrypnięty głos.
Zeskoczyłam szybko po schodach, czując się tak jakbym po prostu latała, tak byłam szczęśliwa.
-Skarbie, usiądź przy stoliku.-Justin odwrócił się, a jego oczy się rozszerzyły.-Mmm, wyglądasz bardzo seksownie w moim szlafroku.-uśmiechnął się.
Zarumieniłam się lekko.
-Dziękuję.-odwzajemniłam usmiech.
Po chwili chłopak stanął przy mnie z talerzem, stawiając go przy mojej twarzy. Zobaczyłam, że znajdują się na nim cudownie pachnące naleśniki polane syropem klonowym. Z moich ust wydało się długie "ahh".
-Zrobiłeś to dla mnie?-przygryzłam wargę.
-Dla Ciebie wszystko słońce.-pogładził kciukiem mój policzek.
-Jesteś taki kochany.-rzuciłam się na jego szyję.
Złączył swoje usta z moimi w krótkim, ale jakże przyjemnym pocałunku. Poczułam się tak, jakbym za chwilę miała się rozpłynąć.
-Więc, weź się do jedzenia, i musimy porozmawiać.-powiedział siadając na przeciwko mnie.
-O czym?-zapytałam napychając swoje usta pysznym naleśnikiem.
-Musimy się z tąd wynieść. Pojedziemy do mojego domu.-zaczął bawić się palcami.
-To...To nie jest Twój dom?-na mojej twarzy można było wyczytać malujące się ździwienie.
-No co ty, zwariowałaś?-zaśmiał się lekko.-To taki domek awaryjny.-mrugnął.
-Ale Justin..Ja kiedyś muszę wrócić do domu.-powiedziałam zmartwiona.
Justin's POV:
No tak, cholera. Zapomniałem. Jak mogłem o tym zapomnieć? Ona ma rodzinę, a w mojej głowie układa się scenariusz jak spędzić z nią całe życie. Nie mogę odbierać jej rodziców. Pomimo tego, że są pieprzonymi tchórzami i kłamcami, nie mogę tego zrobić.
-Masz rację.-kiwnąłem głową.
-Justin, ja nie chcę tam wracać.-łza spłynęła po jej pulchnym policzku.
-Jessica, proszę nie płacz. To mnie zabija.-słowa wypłynęły z moich ust, zanim zdążyłem pomyśleć co mówię.
-Jak? To Cię... Zabija?-jej oczy rozszerzyły się.
-Tak. Nie zauważyłaś tego? Bardzo mi na Tobie zależy.-poczułem jak delikatny rumieniec wkrada się na moją twarz. Ale to ten moment, najwyższa pora jej wszystko powiedzieć.
-Umm..Mi też na Tobie zależy.-posłała mi lekki uśmiech.
-Jessica, sądzę, że to odpowiedni moment. Zakochałem się w Tobie.-powiedziałem patrząc prosto w jej oceaniczne oczy.
-Jak? Ty się we mnie zakochałeś?-na jej twarzy widziałem malujące się zaskoczenie.
-Tak. Kocham Cię Jessico Brown. Jesteś dla mnie wszystkim, nigdy nie czułem czegoś takiego. Jestem pewien, że chcę spędzić z Tobą swoje życie. Kiedy jesteś przy mnie od razu zamieniam się w mięczaka. Ale to dobrze. Dzięki Tobie znów wiem jak to jest czuć. Wiem jak to jest kochać. Gdy jesteś ze mną rozświetlasz moje życie, wtedy wszystko staje się jasne, kolorowe i....piękne, po prostu piękne.-powiedziałem, oczekując jej reakcji.
Jessica's POV:
POWIEDZIAŁ, ŻE MNIE KOCHA? Nie przesłyszałam się? O boże.. Co mam mu powiedzieć? Wiem, że jest dla mnie kimś ważnym.... Wiem, że dzięki niemu się uśmiecham... Ale czy go kocham? Nie wiem, nie potrafię sobie odpowiedzieć na to pytanie. Nie chcę go zranić..
Justin's POV:
Nie kocha mnie. Widzę to. Powiedziałem to stanowczo za szybko. Może jednak się myliłem? Może to nie był odpowiedni moment. Myślałem, że po tym co stało się wczoraj....Po dzisiejszym śniadaniu....Że kocha mnie, i że odwzajemnia moje uczucia.
-Słuchaj..Jesli nie czujesz tego samego co ja, być może nie wiesz co czujesz...Ja nie nalegam, odpowiesz mi jeśli będziesz gotowa, ok?-zapytałem posyłając jej uśmiech.
Tak, uśmiechnąłem się, ale w środku umieram. Umieram, przez tą niepewność.
-Dziękuję Justin..Nie wiem co odpowiedzieć, bo tak naprawdę, sama nie wiem co czuję. Wiem, że sprawiasz, że moje dni są lepsze, i że dzięki Tobie się uśmiecham. Ale nie wiem, czy Cię kocham. Przepraszam.-schyliła głowę w dół, i było widać, że jest jej przykro.
-Jest okej, zniosę to.-spojrzałem w jej oczy, zataczając kółka na jej dłoni.
Zrobiłem z siebie idiotę. Ale nie żałuję. Cieszę się, że wszystko jej wyjaśniłem, i że ona wie, na czym stoi. Mam tylko nadzieję, że kiedyś usłyszę od kobiety mojego życia "Kocham Cię".
-----------
Mamy 14 rozdział. Słodki prawda? :) Myślicie, że Jessica odwzajemni uczucia Justina? Piszcie co myślicie w komentarzach :) Widzieliście już zwiastun? Podoba wam się? :D Chciałby ktoś z was może być informowanym o nowych rozdziałach? Jesli tak, piszcie w komentarzach swoje nicki z twittera, a ja potem zrobię zakładkę "informowani" i wszystkich was zapiszę :)
Dziękuję! Opowiadanie przkeroczyło 4 tysiące wyświetleń :----) Bardzo was kocham! ♥
PS: tutaj zadawajcie pytania dotyczące rozdziału, no i ogółem wszystkie prywatne do mnie itp.
ask.fm/iconqueredhell
-O cholera!-pisnęłam.-Przepraszam, przepraszam, nie chciałam.-powiedziałam całując go lekko w miejsce, które przed chwilą zaatakowała moja ręka.
-Co? Co się dzieję?-zapytał rozbudzony chłopak.
Tak przy okazji. Wyglądał najseksowniej na świecie. Jak to się dzieję, że ja wstając rano wyglądam jak ziemniak, a on, przecierający swoje zaspane oczy wygląda jak grecki bóg? Nigdy tego nie zrozumiem. Miałam wielką ochotę schować się pod łóżko, bo przy nim wyglądałam jak bezdomna.
-Nic, nic, śpij.-powiedziałam muskając jego pełne usta.
-Myślisz, że teraz usnę?-na jego twarz wpełzł wielki, promienny uśmiech.
-Hmm, miałam nadzieję, że pójdę wziąć prysznic wtedy, kiedy ty będziesz słodko spał.-powiedziałam łapiąc jego policzki.
-Hej, nie rób mi tak.-powiedział masując się po obolałych policzkach.
-Jesteś słodki.-uśmiechnęłam się i rozczochrałam jego włosy, po czym wstałam, aby pokroczyć do łazienki.
-Już idziesz? Miałem nadzieję, że trochę się poprzytulamy.-puścił do mnie oczko.
Nic nie odpowiadając posłałam mu buziaka i weszłam do łazienki.
Justin's POV:
Jak ona to robi? Większość dziewczyn, które przyprowadzałem w jednym celu, (wszyscy wiemy w jakim), na drugi dzień, bez makijażu, wyglądały okropnie. A ona? Pomimo swych rozczochranych włosów wyglądała pięknie. Nie potrzebne były jej żadne ulepszenia, żaden makijaż. Wystarczyło po prostu to, że się uśmiechała. I pozatym miała świetną figurę, długie nogi, fajne cycki, ideał. No i przede wszystkim genialny tyłek, za każdym razem miałem ochotę go ścisnąć, ale na moje szczęście, potrafiłem się od tego powstrzymać. Wiedziałem, że gdybym tak zrobił Jessica by mnie zabiła. Oczywiście, kilka razy złapałem ją za tyłek, ale wtedy była zbyt zajęta całowaniem mnie. Z zamyśleń wyrwał mnie głos puszczanej wody. Miałem teraz wielką ochotę, wejść tam, i wziąć ją w wannie.....ale zapewne po tym gryzłbym ziemię, więc w sumie wolałem się powstrzymać i poczekać aż będzie gotowa. A teraz zrobię jej śniadanie.
Jessica's POV:
Ciepła woda zaczęła spływać po moich ramionach wywołując u mnie przyjemne uczucie. Wzięłam pierwszy lepszy płyn pod prysznic i natarłam nim swoje ciało. Rozluźniłam się, spłukałam płyn, po czym zmoczyłam włosy i nałożyłam na nie szampon. Szybko go spłukałam i wyszłam z wanny. Zauważyłam fioletowy, puchaty szlafrok, więc postanowiłam, że go założę. Przepłukałam zęby płynem do płukania (niestety nie mam tu swojej szczoteczki), rozczesałam włosy i założyłam szlafrok. Wyszłam z łazienki, i zauważyłam, że w sypialni nie ma już Justina.
-Justin!-zawołałam.
-Tutaj kochanie, jestem w kuchni.-usłyszałam ten przyjemny, zachrypnięty głos.
Zeskoczyłam szybko po schodach, czując się tak jakbym po prostu latała, tak byłam szczęśliwa.
-Skarbie, usiądź przy stoliku.-Justin odwrócił się, a jego oczy się rozszerzyły.-Mmm, wyglądasz bardzo seksownie w moim szlafroku.-uśmiechnął się.
Zarumieniłam się lekko.
-Dziękuję.-odwzajemniłam usmiech.
Po chwili chłopak stanął przy mnie z talerzem, stawiając go przy mojej twarzy. Zobaczyłam, że znajdują się na nim cudownie pachnące naleśniki polane syropem klonowym. Z moich ust wydało się długie "ahh".
-Zrobiłeś to dla mnie?-przygryzłam wargę.
-Dla Ciebie wszystko słońce.-pogładził kciukiem mój policzek.
-Jesteś taki kochany.-rzuciłam się na jego szyję.
Złączył swoje usta z moimi w krótkim, ale jakże przyjemnym pocałunku. Poczułam się tak, jakbym za chwilę miała się rozpłynąć.
-Więc, weź się do jedzenia, i musimy porozmawiać.-powiedział siadając na przeciwko mnie.
-O czym?-zapytałam napychając swoje usta pysznym naleśnikiem.
-Musimy się z tąd wynieść. Pojedziemy do mojego domu.-zaczął bawić się palcami.
-To...To nie jest Twój dom?-na mojej twarzy można było wyczytać malujące się ździwienie.
-No co ty, zwariowałaś?-zaśmiał się lekko.-To taki domek awaryjny.-mrugnął.
-Ale Justin..Ja kiedyś muszę wrócić do domu.-powiedziałam zmartwiona.
Justin's POV:
No tak, cholera. Zapomniałem. Jak mogłem o tym zapomnieć? Ona ma rodzinę, a w mojej głowie układa się scenariusz jak spędzić z nią całe życie. Nie mogę odbierać jej rodziców. Pomimo tego, że są pieprzonymi tchórzami i kłamcami, nie mogę tego zrobić.
-Masz rację.-kiwnąłem głową.
-Justin, ja nie chcę tam wracać.-łza spłynęła po jej pulchnym policzku.
-Jessica, proszę nie płacz. To mnie zabija.-słowa wypłynęły z moich ust, zanim zdążyłem pomyśleć co mówię.
-Jak? To Cię... Zabija?-jej oczy rozszerzyły się.
-Tak. Nie zauważyłaś tego? Bardzo mi na Tobie zależy.-poczułem jak delikatny rumieniec wkrada się na moją twarz. Ale to ten moment, najwyższa pora jej wszystko powiedzieć.
-Umm..Mi też na Tobie zależy.-posłała mi lekki uśmiech.
-Jessica, sądzę, że to odpowiedni moment. Zakochałem się w Tobie.-powiedziałem patrząc prosto w jej oceaniczne oczy.
-Jak? Ty się we mnie zakochałeś?-na jej twarzy widziałem malujące się zaskoczenie.
-Tak. Kocham Cię Jessico Brown. Jesteś dla mnie wszystkim, nigdy nie czułem czegoś takiego. Jestem pewien, że chcę spędzić z Tobą swoje życie. Kiedy jesteś przy mnie od razu zamieniam się w mięczaka. Ale to dobrze. Dzięki Tobie znów wiem jak to jest czuć. Wiem jak to jest kochać. Gdy jesteś ze mną rozświetlasz moje życie, wtedy wszystko staje się jasne, kolorowe i....piękne, po prostu piękne.-powiedziałem, oczekując jej reakcji.
Jessica's POV:
POWIEDZIAŁ, ŻE MNIE KOCHA? Nie przesłyszałam się? O boże.. Co mam mu powiedzieć? Wiem, że jest dla mnie kimś ważnym.... Wiem, że dzięki niemu się uśmiecham... Ale czy go kocham? Nie wiem, nie potrafię sobie odpowiedzieć na to pytanie. Nie chcę go zranić..
Justin's POV:
Nie kocha mnie. Widzę to. Powiedziałem to stanowczo za szybko. Może jednak się myliłem? Może to nie był odpowiedni moment. Myślałem, że po tym co stało się wczoraj....Po dzisiejszym śniadaniu....Że kocha mnie, i że odwzajemnia moje uczucia.
-Słuchaj..Jesli nie czujesz tego samego co ja, być może nie wiesz co czujesz...Ja nie nalegam, odpowiesz mi jeśli będziesz gotowa, ok?-zapytałem posyłając jej uśmiech.
Tak, uśmiechnąłem się, ale w środku umieram. Umieram, przez tą niepewność.
-Dziękuję Justin..Nie wiem co odpowiedzieć, bo tak naprawdę, sama nie wiem co czuję. Wiem, że sprawiasz, że moje dni są lepsze, i że dzięki Tobie się uśmiecham. Ale nie wiem, czy Cię kocham. Przepraszam.-schyliła głowę w dół, i było widać, że jest jej przykro.
-Jest okej, zniosę to.-spojrzałem w jej oczy, zataczając kółka na jej dłoni.
Zrobiłem z siebie idiotę. Ale nie żałuję. Cieszę się, że wszystko jej wyjaśniłem, i że ona wie, na czym stoi. Mam tylko nadzieję, że kiedyś usłyszę od kobiety mojego życia "Kocham Cię".
-----------
Mamy 14 rozdział. Słodki prawda? :) Myślicie, że Jessica odwzajemni uczucia Justina? Piszcie co myślicie w komentarzach :) Widzieliście już zwiastun? Podoba wam się? :D Chciałby ktoś z was może być informowanym o nowych rozdziałach? Jesli tak, piszcie w komentarzach swoje nicki z twittera, a ja potem zrobię zakładkę "informowani" i wszystkich was zapiszę :)
Dziękuję! Opowiadanie przkeroczyło 4 tysiące wyświetleń :----) Bardzo was kocham! ♥
PS: tutaj zadawajcie pytania dotyczące rozdziału, no i ogółem wszystkie prywatne do mnie itp.
ask.fm/iconqueredhell
niedziela, 30 czerwca 2013
Rozdział 13
Justin wyrzucił do kosza spalony sos, po czym wziął się za zrobienie nowego. Wstawił wodę na makaron, zwinnie mieszając sos. Po chwili obiad był gotowy, a my mogliśmy wziąć się do jedzenia. Mój brzuch tak bardzo domagał się jedzenia, że gdybym się nie powstrzymała, sądzę, że skakałabym ze szczęścia. Justin nałożył spaghetti na talerze i zaprosił mnie do stołu.
-Mam nadzieję, że będzie Ci smakowało kochanie.-Justin powiedział odsuwając dla mnie krzesło.
-Napewno będzie mi smakować.-posłałam mu szczery uśmiech.
-No..więc, jeśli nie będzie Ci smakować po prostu nie musisz jeść, wtedy zrobię Ci coś innego, ok?-jego oczy były przepełnione troską.
-Ok.-powiedziałam gładząc wierzch jego dłoni.
-Więc zabierajmy się do jedzenia i smacznego.-puścił mi oczko i posłał buziaka.
Wzięłam pierwszy kęs do ust, a jedzenie wprost rozpłynęło się w moich ustach.
-Mmmm! Justin, to jest znakomite.-uśmiechnęłam się szczęśliwa. Tak na poważnie, serio myślałam, że będę musiała głodować, nie wierzyłam, że Justin potrafi gotować.
-Cieszę się, że Ci smakuje skarbie.-powiedział odwzajemniając uśmiech.
Jedliśmy w spokoju, wymieniając między sobą krótkie uśmiechy. Po kilkunastu minutach oboje skończyliśmy, więc zabrałam talerze i odniosłam je do zlewu. Odkręcając wodę zaczęłam trzeć je gąbką, aż poczułam parę silnych rąk zaciskających się wokół mojej talii.
-Justin, co ty robisz?-zapytałam nie przerywając mycia naczyć.
-Nic, po prostu chcę Ci się odwdzięczyć za dzisiejszy spalony sos.-powiedział składając mokre pocałunki na mojej szyji.
-Justin, daj mi po prostu posprzątać w spokoju.-wydukałam rozproszona przez jego nagłe ruchy.
-Nie tak łatwo.-powiedział obracając mnie w swoim kierunku po czym wziął mnie na ręce i zaczął iść w nieznanym dla mnie kierunku. No tak, napewno chciał iść do sypialni.
-Justin, ja nie m-nagle jego ciepłe usta złączyły się z moimi.
Justin wszedł do pokoju, zamykając nogą drzwi, po czym przycisnął mnie do ściany nie odrywając swoich ust od moich. Nasze usta współpracowały ze sobą znakomicie. Pociągnęłam zębami jego dolną wargę, po czym on wsadził język do mojej buzi. Całowaliśmy się przez kilka minut, aż nasze płuca zaczęły domagać się tlenu. Oparłam swoje czoło na jego, a jego ręce powędrowały na moje uda podnosząc je. Owinęłam swoje nogi wokół jego bioder, po czym podszedł do łóżka lekko mnie na nim kładąc. Justin był teraz nade mną, opierając się na swoich rękach by mnie nie przygnieść. Zaczął składać mokre pocałunki na mojej szyji, w niektórych miejscach ssał ją i przygryzał. Z moich ust wydał się jęk.
-Mmm skarbie, wiedziałem, że Ci się spodoba.-powiedział całując moją żuchwę, po czym odnalazł moje usta.
Kiedy nic nie odpowiedziałam Justin złączył swoje usta z moimi i wsadził ręce pod moje plecy, przekręcając mnie tak, że to ja górowałam nad nim. Moje ręce powędrowały na jego klatkę piersiową, a pożądanie wzięło nade mną górę, złapałam za rąbek jego koszulki, po czym ją zdjęłam. Moim oczom ukazał się idealnie wyrzeźbiony brzuch, a z moich ust wyszło ciche "ahh". Justin jedynie się zaśmiał i przyciągnął mnie do siebie, szepcząc mi do ucha miłe słowa. Wtedy zaczęłam całować jego szyję, by dać mu tyle przyjemności ile on mi. Justin złapał dół mojej koszulki, po czym spojrzał w moje oczy prosząc o pozwolenie. Kiwnęłam głową, na co chłopak zdjął materiał. Ponownie obrócił mnie tak, że to on górował. Zaczął ocierać się swoim przyrodzeniem tak, na co jedynie z moich ust wydał się cichy jęk, a chłopak zaczął przygryzać moje ucho.
-Justin!-pisnęłam cicho, czując przyjemne uczucie rozchodzące się po moim ciele.
-O tak kochanie, krzycz moje imie.-powiedział przyciskając swoje biodra do moich, po czym zaczął poruszać się jeszcze szybciej.
Czułam, że ciepło rozchodzi się w moim podbrzuszu, i jestem bliska dojścia, gdy wybrzuszenie w jego spodniach robiło się coraz większe. Z ust Justina zaczęły wydobywać się jęki, a kropelki potu były widoczne na jego czole. Wiedziałam, że jest równie bliski orgazmu, tak jak ja. Złapał moją rękę, i przyłożył ją do widocznego wybrzuszenia, po czym zaczął się nią lekko gładzić.
-Chcesz spróbować?-zapytał lekko się uśmiechając.
-Mhm..-odpowiedziałam odzwajemniając uśmiech.
Chłopak puścił moją rękę, po to, abym mogła zrobić to sama. Lekko ścisnęłam jego przyrodzenie, a on ścisnął dolną wargę, i przymknął swoje oczy. Poruszałam ręką, dając mu wielką przyjemność, po czym instynkt wziął nade mną górę. Przekręciłam się spowrotem nad niego, usiadłam na jego biodrach i zaczęłam się lekko poruszać.
-Mmm, kochanie, tak! Tak, jesteś wspaniała.-wydukał, przejeżdżając ręką po włosach.
Kontynuowałam moje "cuda" i wiedziałam, że dojdziemy oboje. Poruszyłam się kilka razy, i opadłam na niego. Chłopak zaczął mnie całować. Był to krótki pocałunek, ale sprawiający wielką przyjemność. Justin wstał z łóżka wyraźnie usatysfakcjonowany.
-Było wspaniale.-powiedział podchodząc do komody i biorąc czystą bieliznę. No tak...pewnie trochę się zabrudził podczas naszych wybryków. Mentalnie poklepałam się po ramieniu. No Jessica, nie myślałam, że jesteś w tym tak dobra. Justin podszedł do łazienki, po czym odwrócił się w moją stronę.
-Może chcesz dołączyć?-zapytał, puszczając mi oczko.
-Nie, dziękuję. Już chyba za dużo wrażeń, prawda, lepiej nie kusić losu.-posłałam mu lekki uśmiech.
Chłopak wszedł do łazienki, a ja schyliłam się, podnosząc moją koszulkę i wkładając ją na siebie.
To nieprawdopodobne, właśnie przeżyłam swój pierwszy orgazm.
-----------------
I tak mamy kolejny rozdział. Tak, miał być w piątek, przepraszam. Nie wyrobiłam się. Ale za to macie gorący rozdział :) Podobało wam się? Piszcie w komentarzach swoje opinie. Jak podoba wam się trailer? Oglądaliście? Kocham was! ♥
PS. TUTAJ ZADAWAJCIE WSZYSTKIE PYTANIA ODNOSZĄCE SIĘ DO ROZDZIAŁU, I NIE TYLKO. ----> http://ask.fm/iconqueredhell
-Mam nadzieję, że będzie Ci smakowało kochanie.-Justin powiedział odsuwając dla mnie krzesło.
-Napewno będzie mi smakować.-posłałam mu szczery uśmiech.
-No..więc, jeśli nie będzie Ci smakować po prostu nie musisz jeść, wtedy zrobię Ci coś innego, ok?-jego oczy były przepełnione troską.
-Ok.-powiedziałam gładząc wierzch jego dłoni.
-Więc zabierajmy się do jedzenia i smacznego.-puścił mi oczko i posłał buziaka.
Wzięłam pierwszy kęs do ust, a jedzenie wprost rozpłynęło się w moich ustach.
-Mmmm! Justin, to jest znakomite.-uśmiechnęłam się szczęśliwa. Tak na poważnie, serio myślałam, że będę musiała głodować, nie wierzyłam, że Justin potrafi gotować.
-Cieszę się, że Ci smakuje skarbie.-powiedział odwzajemniając uśmiech.
Jedliśmy w spokoju, wymieniając między sobą krótkie uśmiechy. Po kilkunastu minutach oboje skończyliśmy, więc zabrałam talerze i odniosłam je do zlewu. Odkręcając wodę zaczęłam trzeć je gąbką, aż poczułam parę silnych rąk zaciskających się wokół mojej talii.
-Justin, co ty robisz?-zapytałam nie przerywając mycia naczyć.
-Nic, po prostu chcę Ci się odwdzięczyć za dzisiejszy spalony sos.-powiedział składając mokre pocałunki na mojej szyji.
-Justin, daj mi po prostu posprzątać w spokoju.-wydukałam rozproszona przez jego nagłe ruchy.
-Nie tak łatwo.-powiedział obracając mnie w swoim kierunku po czym wziął mnie na ręce i zaczął iść w nieznanym dla mnie kierunku. No tak, napewno chciał iść do sypialni.
-Justin, ja nie m-nagle jego ciepłe usta złączyły się z moimi.
Justin wszedł do pokoju, zamykając nogą drzwi, po czym przycisnął mnie do ściany nie odrywając swoich ust od moich. Nasze usta współpracowały ze sobą znakomicie. Pociągnęłam zębami jego dolną wargę, po czym on wsadził język do mojej buzi. Całowaliśmy się przez kilka minut, aż nasze płuca zaczęły domagać się tlenu. Oparłam swoje czoło na jego, a jego ręce powędrowały na moje uda podnosząc je. Owinęłam swoje nogi wokół jego bioder, po czym podszedł do łóżka lekko mnie na nim kładąc. Justin był teraz nade mną, opierając się na swoich rękach by mnie nie przygnieść. Zaczął składać mokre pocałunki na mojej szyji, w niektórych miejscach ssał ją i przygryzał. Z moich ust wydał się jęk.
-Mmm skarbie, wiedziałem, że Ci się spodoba.-powiedział całując moją żuchwę, po czym odnalazł moje usta.
Kiedy nic nie odpowiedziałam Justin złączył swoje usta z moimi i wsadził ręce pod moje plecy, przekręcając mnie tak, że to ja górowałam nad nim. Moje ręce powędrowały na jego klatkę piersiową, a pożądanie wzięło nade mną górę, złapałam za rąbek jego koszulki, po czym ją zdjęłam. Moim oczom ukazał się idealnie wyrzeźbiony brzuch, a z moich ust wyszło ciche "ahh". Justin jedynie się zaśmiał i przyciągnął mnie do siebie, szepcząc mi do ucha miłe słowa. Wtedy zaczęłam całować jego szyję, by dać mu tyle przyjemności ile on mi. Justin złapał dół mojej koszulki, po czym spojrzał w moje oczy prosząc o pozwolenie. Kiwnęłam głową, na co chłopak zdjął materiał. Ponownie obrócił mnie tak, że to on górował. Zaczął ocierać się swoim przyrodzeniem tak, na co jedynie z moich ust wydał się cichy jęk, a chłopak zaczął przygryzać moje ucho.
-Justin!-pisnęłam cicho, czując przyjemne uczucie rozchodzące się po moim ciele.
-O tak kochanie, krzycz moje imie.-powiedział przyciskając swoje biodra do moich, po czym zaczął poruszać się jeszcze szybciej.
Czułam, że ciepło rozchodzi się w moim podbrzuszu, i jestem bliska dojścia, gdy wybrzuszenie w jego spodniach robiło się coraz większe. Z ust Justina zaczęły wydobywać się jęki, a kropelki potu były widoczne na jego czole. Wiedziałam, że jest równie bliski orgazmu, tak jak ja. Złapał moją rękę, i przyłożył ją do widocznego wybrzuszenia, po czym zaczął się nią lekko gładzić.
-Chcesz spróbować?-zapytał lekko się uśmiechając.
-Mhm..-odpowiedziałam odzwajemniając uśmiech.
Chłopak puścił moją rękę, po to, abym mogła zrobić to sama. Lekko ścisnęłam jego przyrodzenie, a on ścisnął dolną wargę, i przymknął swoje oczy. Poruszałam ręką, dając mu wielką przyjemność, po czym instynkt wziął nade mną górę. Przekręciłam się spowrotem nad niego, usiadłam na jego biodrach i zaczęłam się lekko poruszać.
-Mmm, kochanie, tak! Tak, jesteś wspaniała.-wydukał, przejeżdżając ręką po włosach.
Kontynuowałam moje "cuda" i wiedziałam, że dojdziemy oboje. Poruszyłam się kilka razy, i opadłam na niego. Chłopak zaczął mnie całować. Był to krótki pocałunek, ale sprawiający wielką przyjemność. Justin wstał z łóżka wyraźnie usatysfakcjonowany.
-Było wspaniale.-powiedział podchodząc do komody i biorąc czystą bieliznę. No tak...pewnie trochę się zabrudził podczas naszych wybryków. Mentalnie poklepałam się po ramieniu. No Jessica, nie myślałam, że jesteś w tym tak dobra. Justin podszedł do łazienki, po czym odwrócił się w moją stronę.
-Może chcesz dołączyć?-zapytał, puszczając mi oczko.
-Nie, dziękuję. Już chyba za dużo wrażeń, prawda, lepiej nie kusić losu.-posłałam mu lekki uśmiech.
Chłopak wszedł do łazienki, a ja schyliłam się, podnosząc moją koszulkę i wkładając ją na siebie.
To nieprawdopodobne, właśnie przeżyłam swój pierwszy orgazm.
-----------------
I tak mamy kolejny rozdział. Tak, miał być w piątek, przepraszam. Nie wyrobiłam się. Ale za to macie gorący rozdział :) Podobało wam się? Piszcie w komentarzach swoje opinie. Jak podoba wam się trailer? Oglądaliście? Kocham was! ♥
PS. TUTAJ ZADAWAJCIE WSZYSTKIE PYTANIA ODNOSZĄCE SIĘ DO ROZDZIAŁU, I NIE TYLKO. ----> http://ask.fm/iconqueredhell
sobota, 29 czerwca 2013
trailer!!!
Witajcie kochani. Bardzo przepraszam, że nie dodałam rozdziału, ale mam mnóstwo pracy! Obiecuję, że na 100 % rozdział będzie jutro, i postaram się, aby był dluugi. Mam dla was nowinkę. Jest oficjalny trailer mojego opowiadania! Zrobiony przez wspaniałą @awwkjut ! :) Follujcie ją, piszcie, że trailer jest wspaniały.
A tu macie link! http://www.youtube.com/watch?v=u73IRX7NhrA&feature=youtu.be Klikajcie łapki w górę i komentujcie! :) ENJOY ♥
A tu macie link! http://www.youtube.com/watch?v=u73IRX7NhrA&feature=youtu.be Klikajcie łapki w górę i komentujcie! :) ENJOY ♥
środa, 26 czerwca 2013
Rozdział 12
Po chwili całe pomieszczenie wypełniło się przez nasze dźwięczne śmiechy. To śmieszne, ale współgraliśmy idealnie. Przy nim czułam się tak beztrosko. To dziwne, prawda? Zostałam odizolowana od świata, porwana, zamknięta w domu, i zdala od rodziny. Ale wiecie co? Nie brakowało mi mamy, taty, Olivii. Justin dawał mi wszystko czego potrzebowałam. A moja rodzina? To zwykli kłamcy. Jak mogli ukrywać przede mną coś takiego? Jak?! Wyznaję zasadę, że nawet najgorsza prawda jest lepsza, niż najpiękniejsze kłamstwo. Kłamstwo zawsze daje nadzieję, zawsze, a ja tego nienawidzę. Z Justinem było mi dobrze, i nigdy nie chciałam się z nim rozstawać. Nie potrafię sobie odpowiedzieć czy go kocham. Wiem, że go potrzebuję, i to mi wystarczy. Zżera mnie od środka tylko jedna rzecz, nie wiem czy on czuje do mnie to samo. Pocałował mnie, ale skąd mogę wiedzieć, czy nie zrobił tego tylko po to, aby zaspokoić swoje potrzeby? Po to, aby uspokoić hormony? Nie wiem tego, ale wiem, że jest za wcześnie by o to pytać. Z zamyśleń wyrwał mnie mój burczący brzuch. No tak, zapomniałam, że jestem człowiekiem, i od czasu do czasu muszę coś jeść.
-Justiiiin!-zawołałam głośno przeciągając "i".
-No co tam skarbie?-zapytał owijając swoje dłonie wokół mojej talii.
-Jestem głodna, ugotujesz mi coś?-zapytałam odwracając się w jego stronę i obejmując moimi dłońmi jego szyję.
-Czego sobie życzysz królewno?-zapytał masując moje boki.
-Hmm... no nie wiem, może spaghetti?-uśmiechnęłam się szeroko muskając jego pełne usta.
-Mmmm, uwielbiam spaghetti. Masz szczęście, że też jestem głodny.-puścił oczko, po czym klepnął mnie w tyłek.
Skarciłam go wzrokiem.
-Okej, okej, przepraszam.-uśmiechnął się, unosząc ręce w obronnym geście.
-Nigdy więcej tego nie rób.-uniosłam palec wskazujący i pomachałam mu nim przed nosem.-Rozumiemy się?-zapytałam robiąc groźną minę.
-Podoba mi się oblicze złej Jessici, w tedy tak bardzo mnie pasujesz.-uśmiechnął się, wypowiadając ostatnią kwestię wprost do mojego ucha.
Jego ciepły oddech uderzył w moje ciało, było to przyjemne uczucie, po którym przeszły mnie ciarki. Przygryzłam wargi wpatrując się w jego hipnotyzujące oczy. Po chwili jego dłoń znalazła się na dole moich pleców, a moja powędrowała na jego bujne włosy. Przeniósł swoje usta na moje łącząc je w namiętnym pocałunku. Ziemia wokół zawirowała, gdy jego miękkie wargi dotknęły moich. Zaczął pogłębiać pocałunek, uśmiechnęłam się, przystając na jego propozycję. Po chwili jego ciepły język przejechał po mojej wardze, prosząc ją, aby się rozchyliła, tak też zrobiłam. Wsunął swój język do moich ust, a po sekundzie nasze mięśnie współpracowały ze sobą zgodnie.Po kilku minutach odsunęliśmy się od siebie łapiąc oddech. Justin oparł swoje czoło na moim, wpatrując się w moje oczy o odcieniu oceanu. W jego miodowo-brązowych bylo widać pożądanie, założe się, że to samo mógł wyczytać z moich. Wpatrywaliśmy się tak w siebie, gdy usłyszałam, że tym razem to Justinowi burczy w brzuchu. Zaśmiał się gardłowo, ostatni raz łącząc nasze usta, i podszedł do lodówki wyjmując z niej potrzebne produkty do naszego obiadu. Cholernie seksownie wyglądał, kiedy gotował. Ogólnie to kręcili mnie gotujący mężczyźni. Na twarzy Justina było widać ogromne skupienie, gdy doprawiał sos. Usiadłam na blacie, przyglądając się krok po kroku jego działaniom. Imponował mi. Przejechałam kciukiem po jego dłoni chcąc, by zwrócił na mnie uwagę. Przygryzł wargę, a ja rozchyliłam moje usta. Czułam, jak drżę, pragnęłam jego uwagi, i jego dotyku. Zeskoczyłam z blatu obejmując go w pasie i łącząc nasze usta. Pocałunek był jednym z najbardziej namiętnych, a zarazem romantycznych pocałunków jakie przeżyliśmy. Założę się, że trwał by dłużej, gdyby nie to, że sos na patelni zaczął się przypalać.
-Cholera.-krzyknął Justin zdejmując patelnię z ognia.
Zaśmiałam się głośno widząc jego zdenerwowane ruchy.
-Dziewczyno, widzisz do czego mnie doprowadzasz? Przez Ciebie mógłbym spalić dom.-pokręcił głową i uśmiechnął się ukazując szereg białych, idealnie prostych zębów.
-------
Bardzo przepraszam, że rozdziału nie bylo tak dlugo. Miał być w niedziele, ale wszystko usunęło mi się w trakcie pisania, i byłam zbyt zła, by zaczynać od nowa. Mam nadzieję, że mi wybaczycie :) Tutaj możecie zadawać pytania odnośnie nowego rozdziału ---> http://ask.fm/iconqueredhell a to mój twitter @cmonbiebss
:) Ogólnie jest już ponad 3000 wyświetleń, za co jak zwykle dziękuję. Kocham was ♥
PS. Z przyjaciółką mamy zamiar tłumaczyć nowe fanfiction. Co myślicie? Mam nadzieję, że dam radę z dwoma blogami na raz. W komentarzach piszcie, co sądzicie o rozdziale. xx
-Justiiiin!-zawołałam głośno przeciągając "i".
-No co tam skarbie?-zapytał owijając swoje dłonie wokół mojej talii.
-Jestem głodna, ugotujesz mi coś?-zapytałam odwracając się w jego stronę i obejmując moimi dłońmi jego szyję.
-Czego sobie życzysz królewno?-zapytał masując moje boki.
-Hmm... no nie wiem, może spaghetti?-uśmiechnęłam się szeroko muskając jego pełne usta.
-Mmmm, uwielbiam spaghetti. Masz szczęście, że też jestem głodny.-puścił oczko, po czym klepnął mnie w tyłek.
Skarciłam go wzrokiem.
-Okej, okej, przepraszam.-uśmiechnął się, unosząc ręce w obronnym geście.
-Nigdy więcej tego nie rób.-uniosłam palec wskazujący i pomachałam mu nim przed nosem.-Rozumiemy się?-zapytałam robiąc groźną minę.
-Podoba mi się oblicze złej Jessici, w tedy tak bardzo mnie pasujesz.-uśmiechnął się, wypowiadając ostatnią kwestię wprost do mojego ucha.
Jego ciepły oddech uderzył w moje ciało, było to przyjemne uczucie, po którym przeszły mnie ciarki. Przygryzłam wargi wpatrując się w jego hipnotyzujące oczy. Po chwili jego dłoń znalazła się na dole moich pleców, a moja powędrowała na jego bujne włosy. Przeniósł swoje usta na moje łącząc je w namiętnym pocałunku. Ziemia wokół zawirowała, gdy jego miękkie wargi dotknęły moich. Zaczął pogłębiać pocałunek, uśmiechnęłam się, przystając na jego propozycję. Po chwili jego ciepły język przejechał po mojej wardze, prosząc ją, aby się rozchyliła, tak też zrobiłam. Wsunął swój język do moich ust, a po sekundzie nasze mięśnie współpracowały ze sobą zgodnie.Po kilku minutach odsunęliśmy się od siebie łapiąc oddech. Justin oparł swoje czoło na moim, wpatrując się w moje oczy o odcieniu oceanu. W jego miodowo-brązowych bylo widać pożądanie, założe się, że to samo mógł wyczytać z moich. Wpatrywaliśmy się tak w siebie, gdy usłyszałam, że tym razem to Justinowi burczy w brzuchu. Zaśmiał się gardłowo, ostatni raz łącząc nasze usta, i podszedł do lodówki wyjmując z niej potrzebne produkty do naszego obiadu. Cholernie seksownie wyglądał, kiedy gotował. Ogólnie to kręcili mnie gotujący mężczyźni. Na twarzy Justina było widać ogromne skupienie, gdy doprawiał sos. Usiadłam na blacie, przyglądając się krok po kroku jego działaniom. Imponował mi. Przejechałam kciukiem po jego dłoni chcąc, by zwrócił na mnie uwagę. Przygryzł wargę, a ja rozchyliłam moje usta. Czułam, jak drżę, pragnęłam jego uwagi, i jego dotyku. Zeskoczyłam z blatu obejmując go w pasie i łącząc nasze usta. Pocałunek był jednym z najbardziej namiętnych, a zarazem romantycznych pocałunków jakie przeżyliśmy. Założę się, że trwał by dłużej, gdyby nie to, że sos na patelni zaczął się przypalać.
-Cholera.-krzyknął Justin zdejmując patelnię z ognia.
Zaśmiałam się głośno widząc jego zdenerwowane ruchy.
-Dziewczyno, widzisz do czego mnie doprowadzasz? Przez Ciebie mógłbym spalić dom.-pokręcił głową i uśmiechnął się ukazując szereg białych, idealnie prostych zębów.
-------
Bardzo przepraszam, że rozdziału nie bylo tak dlugo. Miał być w niedziele, ale wszystko usunęło mi się w trakcie pisania, i byłam zbyt zła, by zaczynać od nowa. Mam nadzieję, że mi wybaczycie :) Tutaj możecie zadawać pytania odnośnie nowego rozdziału ---> http://ask.fm/iconqueredhell a to mój twitter @cmonbiebss
:) Ogólnie jest już ponad 3000 wyświetleń, za co jak zwykle dziękuję. Kocham was ♥
PS. Z przyjaciółką mamy zamiar tłumaczyć nowe fanfiction. Co myślicie? Mam nadzieję, że dam radę z dwoma blogami na raz. W komentarzach piszcie, co sądzicie o rozdziale. xx
środa, 19 czerwca 2013
Rozdział 11
Nie wiedziałam co o tym myśleć. Po tej sytuacji z Mick'iem nie potrafiłam zaznawać ludzkich uczuć. Justin to zmienił. To dobrze, czy źle? Nie potrafię sobie odpowiedzieć na to pytanie. Nie wiem również, czy nie jest to zwykłe zauroczenie. Wiem tylko, że na chwilę obecną, nie potrafię sobie wyobrazić życia bez niego, bez mojego ciepłego, kochanego Justina. Jest dla mnie wszystkim, i to on podnosi mnie w tedy, kiedy upadam. To dla mnie ważne, chcę mieć przy swoim boku kogoś, kto będzie mnie wspierał.
Justin's POV:
Czułem, że rozrywa mnie od środka. Z jednej strony pierwszy raz otworzyłem się przed kimś, w dodatku przed dziewczyną, nie podobało mi się to. Jestem przecież twardzielem, a nie mięczakiem, to chore. Z drugiej strony, tak dobrze czułem się z tym, gdy wszystko z siebie wyrzuciłem. Jessica była wspaniała. Pomimo tego, że znam ją tak krótko, ufam jej. Ufam jej cholernie mocno, tak jak nikomu innemu. Jest inna niż te wszystkie puszczalskie dziwki. Jest szanującą siebie dziewczyną. Dobrze czułem się w jej towarzystwie, i dla niej chciałem się zmienić. Chciałem nauczyć się okazywać emocje, chciałem z nią rozmawiać całe dnie i noce, chciałem opowiedzieć jej całe moje życie. Chciałem, by poznała mnie, by poznała moją duszę.
-Justin..tak bardzo mi przykro.. Ja, ja nie mogę w to uwierzyć.-wyjąkała.
-Wiedziałem, że w to nie uwierzysz.-gniew we mnie zaczął narastać. Jestem popieprzony, niepotrzebnie jej o tym mówiłem.
-Nie, ja źle to sformułowałam. Nie mogę się z tym pogodzić.-spuściła swoją twarz w dół, i ukryła ją w dłoniach. Wiedziałem, że płacze. Zbyt łatwo było się o tym domyśleć. Mam wrażenie, że przeze mnie płacze więcej, niż przez całe swoje życie. Teraz moja kolej by jej pomóc, pocieszyć ją.
-Proszę Cię, nie płacz kochanie.-powiedziałem unosząc dłonią jej opuchniętą twarz.
-Ale..to okropne.-jej szloch przerodził się w historyczny płacz.
-Kurwa, Jess, weź się w garść.-warknąłem.
Jej oczy uniosły się, patrząc na mnie. Jej pełne wargi zaczęły drgać, było widać, że jest na skraju wytrzymałości, szkoda, że dopiero teraz to zauważyłem. Zachowałem się jak ostatni dupek, znów spieprzyłem.
-Przepraszam, nie chciałem...-powiedziałem wkładając kosmyk włosów za jej ucho.
-Nic się nie stało.-mruknęła wyczerpana.-Rozumiem, że jesteś zdenerwowany.-powiedziała opadając na kanapę.
-Jestem, to prawda. Ale nie powinienem tak postąpić, nie zasługujesz na to.-pogładziłem kciukiem po jej delikatnej twarzy, ocierając z niej wszystkie łzy.
-Dziękuję.-powiedziała posyłając mi lekki uśmiech.
-Za co?-zapytałem zdziwiony.
-Za co? Za wszystko. Jako jedyny jesteś ze mną szczery, to na prawdę dla mnie ważne. Doceniam to, brakowało mi tej szczerości.-powiedziała jeżdżąc dłońmi po swoich kolanach.
-Zasługiwałaś by wiedzieć.-złapałem jej dłoń, lekko całując każdą kostkę. Zauważyłem, że jej usta wykrzywiają się w lekkim uśmiechu, a oczy błyszczą. Cieszyłem się, że tak na nią działam.
Jessica's POV:
Moje serce zaczęło szybciej bić. To zabawne, że tak drobne gesty, tak bardzo na mnie działają. Wiem, że gdyby zrobiłby to ktoś inny, po prostu bym go wyśmiała, gdyż wydawałoby mi się to dosyć żałosne.. Ale nie tak było w przypadku Justina. Gdy on mnie dotykał, czułam jakbym się unosiła. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie czułam. Nawet w przypadku mojej "wielkiej miłości" z Mick'iem. Tym razem ja przejechałam palcami po jego dłoni. Poczułam jak się wzdryga, byłam z siebie zadowolona, że tak zareagował.
-Potrzebuję Cię Jess.-wyszeptał do mojego ucha.
-Umm..-wydukałam, gdy Justin przejechał zębami po płatku mojego ucha.
-To miłe, że zawsze się tak zachowujesz, gdy jestem blisko Ciebie.-powiedział przesuwając wargami wzdłuż mojej żuchwy.
-Co masz na myśli?-powiedziałam siadając mu na kolanach i łapiąc go za szyję.
-To, że zawsze przechodzi Cię dreszcz, gdy Cię dotykam.-odpowiedział masując moje boki.
-Sądzę, że w Twoim wypadku jest podobnie.-wyszeptałam do jego ucha, lekko je całując. Poczułam jak jego oddech zamiera. TAK! I KTO JEST TERAZ GÓRĄ PANIE BIEBER?! Uśmiechnięta zeskoczyłam z jego kolan, lekko klepiąc go w policzek, by wyrwać go z transu.
-Mała suka.-powiedział szeroko się uśmiechając.
Pokazałam mu język. Wiem, to było dziecinne zachowanie, ale chciałam w końcu poczuć się jak dziecko i zapomnieć o moich troskach.
--------------------------
Przepraszam, że rozdział taki krótki. Niedługo będą dłuższe. Kocham was mocno i dziękuję za prawie 2500 wyświetleń! Bardzo mi miło. Chciałabym, żebyście zostawili po sobie chociaż głupie ":)" żebym wiedziała, że czytacie. To naprawdę sprawia mi radość!
Justin's POV:
Czułem, że rozrywa mnie od środka. Z jednej strony pierwszy raz otworzyłem się przed kimś, w dodatku przed dziewczyną, nie podobało mi się to. Jestem przecież twardzielem, a nie mięczakiem, to chore. Z drugiej strony, tak dobrze czułem się z tym, gdy wszystko z siebie wyrzuciłem. Jessica była wspaniała. Pomimo tego, że znam ją tak krótko, ufam jej. Ufam jej cholernie mocno, tak jak nikomu innemu. Jest inna niż te wszystkie puszczalskie dziwki. Jest szanującą siebie dziewczyną. Dobrze czułem się w jej towarzystwie, i dla niej chciałem się zmienić. Chciałem nauczyć się okazywać emocje, chciałem z nią rozmawiać całe dnie i noce, chciałem opowiedzieć jej całe moje życie. Chciałem, by poznała mnie, by poznała moją duszę.
-Justin..tak bardzo mi przykro.. Ja, ja nie mogę w to uwierzyć.-wyjąkała.
-Wiedziałem, że w to nie uwierzysz.-gniew we mnie zaczął narastać. Jestem popieprzony, niepotrzebnie jej o tym mówiłem.
-Nie, ja źle to sformułowałam. Nie mogę się z tym pogodzić.-spuściła swoją twarz w dół, i ukryła ją w dłoniach. Wiedziałem, że płacze. Zbyt łatwo było się o tym domyśleć. Mam wrażenie, że przeze mnie płacze więcej, niż przez całe swoje życie. Teraz moja kolej by jej pomóc, pocieszyć ją.
-Proszę Cię, nie płacz kochanie.-powiedziałem unosząc dłonią jej opuchniętą twarz.
-Ale..to okropne.-jej szloch przerodził się w historyczny płacz.
-Kurwa, Jess, weź się w garść.-warknąłem.
Jej oczy uniosły się, patrząc na mnie. Jej pełne wargi zaczęły drgać, było widać, że jest na skraju wytrzymałości, szkoda, że dopiero teraz to zauważyłem. Zachowałem się jak ostatni dupek, znów spieprzyłem.
-Przepraszam, nie chciałem...-powiedziałem wkładając kosmyk włosów za jej ucho.
-Nic się nie stało.-mruknęła wyczerpana.-Rozumiem, że jesteś zdenerwowany.-powiedziała opadając na kanapę.
-Jestem, to prawda. Ale nie powinienem tak postąpić, nie zasługujesz na to.-pogładziłem kciukiem po jej delikatnej twarzy, ocierając z niej wszystkie łzy.
-Dziękuję.-powiedziała posyłając mi lekki uśmiech.
-Za co?-zapytałem zdziwiony.
-Za co? Za wszystko. Jako jedyny jesteś ze mną szczery, to na prawdę dla mnie ważne. Doceniam to, brakowało mi tej szczerości.-powiedziała jeżdżąc dłońmi po swoich kolanach.
-Zasługiwałaś by wiedzieć.-złapałem jej dłoń, lekko całując każdą kostkę. Zauważyłem, że jej usta wykrzywiają się w lekkim uśmiechu, a oczy błyszczą. Cieszyłem się, że tak na nią działam.
Jessica's POV:
Moje serce zaczęło szybciej bić. To zabawne, że tak drobne gesty, tak bardzo na mnie działają. Wiem, że gdyby zrobiłby to ktoś inny, po prostu bym go wyśmiała, gdyż wydawałoby mi się to dosyć żałosne.. Ale nie tak było w przypadku Justina. Gdy on mnie dotykał, czułam jakbym się unosiła. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie czułam. Nawet w przypadku mojej "wielkiej miłości" z Mick'iem. Tym razem ja przejechałam palcami po jego dłoni. Poczułam jak się wzdryga, byłam z siebie zadowolona, że tak zareagował.
-Potrzebuję Cię Jess.-wyszeptał do mojego ucha.
-Umm..-wydukałam, gdy Justin przejechał zębami po płatku mojego ucha.
-To miłe, że zawsze się tak zachowujesz, gdy jestem blisko Ciebie.-powiedział przesuwając wargami wzdłuż mojej żuchwy.
-Co masz na myśli?-powiedziałam siadając mu na kolanach i łapiąc go za szyję.
-To, że zawsze przechodzi Cię dreszcz, gdy Cię dotykam.-odpowiedział masując moje boki.
-Sądzę, że w Twoim wypadku jest podobnie.-wyszeptałam do jego ucha, lekko je całując. Poczułam jak jego oddech zamiera. TAK! I KTO JEST TERAZ GÓRĄ PANIE BIEBER?! Uśmiechnięta zeskoczyłam z jego kolan, lekko klepiąc go w policzek, by wyrwać go z transu.
-Mała suka.-powiedział szeroko się uśmiechając.
Pokazałam mu język. Wiem, to było dziecinne zachowanie, ale chciałam w końcu poczuć się jak dziecko i zapomnieć o moich troskach.
--------------------------
Przepraszam, że rozdział taki krótki. Niedługo będą dłuższe. Kocham was mocno i dziękuję za prawie 2500 wyświetleń! Bardzo mi miło. Chciałabym, żebyście zostawili po sobie chociaż głupie ":)" żebym wiedziała, że czytacie. To naprawdę sprawia mi radość!
czwartek, 13 czerwca 2013
Rozdział 10
Atakował moje usta, wkładając w ten pocałunek tysiące emocji. Potrafiłam odczytać pasję, pożądanie, zmieszanie, zdenerwowanie. Pomimo całej jego brutalności pragnęłam jego dotyku. Chciałam, żeby mnie całował. Potrzebowałam go. Zaczęłam pogłębiać pocałunek. Wiem, to było szalone, ale nie umiałam myśleć racjonalnie. Jego ręce mocno napierały na moją talię, zaczął suwać ręką wzdłuż moich pleców. Przeszedł mnie lekki dreszcz. Justin odsunął się ode mnie, opierając swoje czoło o moje. Nasze oddechy były nierówne, klatki piersiowe poruszały się w tym samym tempie. Zatopiłam się w jego oczach obejmując go za szyję.
-Przepraszam.-pogładził mnie po policzku. Teraz przypomniałam sobie po co tutaj jestem. Ten chłopak działał na mnie tak, że zapominałam co się dzieje dookoła. Kiedy byłam z nim cały świat wirował. Czułam, jakbyśmy byli jedynymi ludźmi na ziemi.
-Justin.-powiedziałam zatapiając się w jego pełnych ustach. Były tak idealne.
Zaczął odwzajemniać pocałunek lekko popychając mnie na ścianę. Zaczęłam głaskać jego włosy, ciągnąć za końcówki, a on złapał mnie lekko za tyłek. Podskoczyłam wyrywając się z jego objęć.
-Co to było?-powiedział wybuchając śmiechem.
-Umm, to mnie łaskotało.-powiedziałam zmieszana.
-O Boże, nie mów, że masz łaskotki na tyłku.-całe pomieszczenie wypełnił jego dźwięczny śmiech. Śmiał się z przerwami łapiąc się za brzuch. Zdenerwowało mnie to, że się ze mnie wyśmiewa, więc patrząc na niego zabijającym wzrokiem weszłam do pokoju z kominkiem.
-Jess, no nie bądź taka.-powiedział obejmując mnie od tyłu.
-Nie życzę sobie, żebyś się ze mnie śmiał.-odpowiedziałam obrażona.
-Przepraszam.-cmoknął mnie w policzek.
-Justin..Musimy porozmawiać.-powiedziałam poważnie.
-O co chodzi?-zapytał patrząc mi w oczy.
-O co chodzi? Jak możesz o to pytać?! Najpierw jesteś dla mnie wspaniały. Potem mnie porywasz i mówisz, że jesteś tu po to, aby zabić moją rodzinę. A jeszcze potem mnie całujesz!-wykrzyknęłam ze łzami w oczach.
-Jessica. To nie takie proste.-powiedział.
Justin's POV:
Wiedziałem, że w końcu o to zapyta. Co mam jej powiedzieć?! Prawdę?! Mam zniszczyć jej życie? Nigdy nie chciałem jej zabić, i nigdy tego nie zrobię. Jestem pewny jednej rzeczy. Zakochuje się w tej dziewczynie coraz bardziej. Nie mógłbym bez niej żyć. Jest wspaniała. Kiedy jest obok mnie... tak, mam te motylki w brzuchu, ale przede wszystkim czuję się lepiej, jestem szczęśliwszy. Ona zasługuje na prawdę. Musze jej to powiedzieć.
-To nie jest proste?! Justin! Nie jest proste to, że jestem tutaj z wiedzą, że chcesz mnie zabic! Wiesz jak sie czuję?! Boję się, rozumiesz?! Boję się.-krzyknęła, a łzy zaczęły spływać po jej policzkach.
-Posłuchaj kochanie, wszystko Ci wyłumaczę, ale proszę nie płacz.-przejechałem kciukiem po jej policzku ścierając pojedyńcze łzy. Nienawidziłem kiedy płakała. To zżerało mnie od środka. Nienawidziłem tego uczucia, że jest jej źle. Chciałem, aby była moją księżniczką. Będę jej bronić przed złem tego świata do końca życia.
-Ok.-odpowiedziała siadając na kanapie.
Wziąłem głęboki oddech i usiadłem obok niej.
-To wszystko stało się 10 lat temu. Miałem 9 lat. Byłem w tedy w szkole, kiedy do sali weszła policja wypraszając mnie na korytarz.- w moich oczach pojawiły się łzy, czułem to, jednak nie przestawałem mówić, chciałem, żeby wiedziała.-Powiedzieli mi, że moi rodzice razem z bratem i siostrą zginęli w wypadku samochodowym. Nie mogłem w to uwierzyć. Mój świat się zawalił. Rozumiesz?! Miałem 9 lat i w jednej chwili straciłem wszystko. Rodzinę. Trafiłem do domu dziecka. I wiesz co!? Siedziałem tam przez te 8 pieprzonych lat. Nie pogodziłem się z tym do tej pory.-pojedyńcza łza wypłynęła z mojej półprzymkniętej powieki, jednak szybko ją otarłem.
-Justin, to okropne, ale jaki to ma związek z moją rodziną?-zapytała.
-Pieprzonym sprawcą wypadku był Twój ojciec. Jechał po pijanemu samochodem prosto na samochód moich rodziców. Tata chcąc uniknąć wypadku skręcił w prawo... prosto do jeziora. Zrozum to ma jakieś pierdolone kontakty i uniknął odpowiedzialności! Nie dopuszczę do tego! Jest pieprzonym mordercą! Zabił za jednym zamachem 4 osoby! Najważniejsze osoby w moim życiu! Teraz pozna gorzki smak samotności!-wykrzyknąłem prosto w jej twarz.
Zauważyłem, że jej zaszklone oczy się rozszerzyły. Wiedziałem, że ta wiadomość ją zabolała. Ale zasługiwała na prawdę.
Jessica's POV:
Nie mogłam w to uwierzyć. Mój tata zabił 4 osoby? Mój kochany tata... Usłyszałam cichy szloch, spojrzałam na Justina, on płakał. Moje serce rozpadło się na miliony małych kawałeczków. Nie potrafiłam siedzieć spokojnie patrząc, jak jedna z najważniejszych osób w moich życiu płacze. Od razu objęłam go swoimi ramionami, i położyłam jego głowę na mojej piersi. Ta wiadomość uderzyła we mnie niespodziewanie : codziennie zakochuję się w tym chłopaku coraz bardziej.
-Przepraszam.-pogładził mnie po policzku. Teraz przypomniałam sobie po co tutaj jestem. Ten chłopak działał na mnie tak, że zapominałam co się dzieje dookoła. Kiedy byłam z nim cały świat wirował. Czułam, jakbyśmy byli jedynymi ludźmi na ziemi.
-Justin.-powiedziałam zatapiając się w jego pełnych ustach. Były tak idealne.
Zaczął odwzajemniać pocałunek lekko popychając mnie na ścianę. Zaczęłam głaskać jego włosy, ciągnąć za końcówki, a on złapał mnie lekko za tyłek. Podskoczyłam wyrywając się z jego objęć.
-Co to było?-powiedział wybuchając śmiechem.
-Umm, to mnie łaskotało.-powiedziałam zmieszana.
-O Boże, nie mów, że masz łaskotki na tyłku.-całe pomieszczenie wypełnił jego dźwięczny śmiech. Śmiał się z przerwami łapiąc się za brzuch. Zdenerwowało mnie to, że się ze mnie wyśmiewa, więc patrząc na niego zabijającym wzrokiem weszłam do pokoju z kominkiem.
-Jess, no nie bądź taka.-powiedział obejmując mnie od tyłu.
-Nie życzę sobie, żebyś się ze mnie śmiał.-odpowiedziałam obrażona.
-Przepraszam.-cmoknął mnie w policzek.
-Justin..Musimy porozmawiać.-powiedziałam poważnie.
-O co chodzi?-zapytał patrząc mi w oczy.
-O co chodzi? Jak możesz o to pytać?! Najpierw jesteś dla mnie wspaniały. Potem mnie porywasz i mówisz, że jesteś tu po to, aby zabić moją rodzinę. A jeszcze potem mnie całujesz!-wykrzyknęłam ze łzami w oczach.
-Jessica. To nie takie proste.-powiedział.
Justin's POV:
Wiedziałem, że w końcu o to zapyta. Co mam jej powiedzieć?! Prawdę?! Mam zniszczyć jej życie? Nigdy nie chciałem jej zabić, i nigdy tego nie zrobię. Jestem pewny jednej rzeczy. Zakochuje się w tej dziewczynie coraz bardziej. Nie mógłbym bez niej żyć. Jest wspaniała. Kiedy jest obok mnie... tak, mam te motylki w brzuchu, ale przede wszystkim czuję się lepiej, jestem szczęśliwszy. Ona zasługuje na prawdę. Musze jej to powiedzieć.
-To nie jest proste?! Justin! Nie jest proste to, że jestem tutaj z wiedzą, że chcesz mnie zabic! Wiesz jak sie czuję?! Boję się, rozumiesz?! Boję się.-krzyknęła, a łzy zaczęły spływać po jej policzkach.
-Posłuchaj kochanie, wszystko Ci wyłumaczę, ale proszę nie płacz.-przejechałem kciukiem po jej policzku ścierając pojedyńcze łzy. Nienawidziłem kiedy płakała. To zżerało mnie od środka. Nienawidziłem tego uczucia, że jest jej źle. Chciałem, aby była moją księżniczką. Będę jej bronić przed złem tego świata do końca życia.
-Ok.-odpowiedziała siadając na kanapie.
Wziąłem głęboki oddech i usiadłem obok niej.
-To wszystko stało się 10 lat temu. Miałem 9 lat. Byłem w tedy w szkole, kiedy do sali weszła policja wypraszając mnie na korytarz.- w moich oczach pojawiły się łzy, czułem to, jednak nie przestawałem mówić, chciałem, żeby wiedziała.-Powiedzieli mi, że moi rodzice razem z bratem i siostrą zginęli w wypadku samochodowym. Nie mogłem w to uwierzyć. Mój świat się zawalił. Rozumiesz?! Miałem 9 lat i w jednej chwili straciłem wszystko. Rodzinę. Trafiłem do domu dziecka. I wiesz co!? Siedziałem tam przez te 8 pieprzonych lat. Nie pogodziłem się z tym do tej pory.-pojedyńcza łza wypłynęła z mojej półprzymkniętej powieki, jednak szybko ją otarłem.
-Justin, to okropne, ale jaki to ma związek z moją rodziną?-zapytała.
-Pieprzonym sprawcą wypadku był Twój ojciec. Jechał po pijanemu samochodem prosto na samochód moich rodziców. Tata chcąc uniknąć wypadku skręcił w prawo... prosto do jeziora. Zrozum to ma jakieś pierdolone kontakty i uniknął odpowiedzialności! Nie dopuszczę do tego! Jest pieprzonym mordercą! Zabił za jednym zamachem 4 osoby! Najważniejsze osoby w moim życiu! Teraz pozna gorzki smak samotności!-wykrzyknąłem prosto w jej twarz.
Zauważyłem, że jej zaszklone oczy się rozszerzyły. Wiedziałem, że ta wiadomość ją zabolała. Ale zasługiwała na prawdę.
Jessica's POV:
Nie mogłam w to uwierzyć. Mój tata zabił 4 osoby? Mój kochany tata... Usłyszałam cichy szloch, spojrzałam na Justina, on płakał. Moje serce rozpadło się na miliony małych kawałeczków. Nie potrafiłam siedzieć spokojnie patrząc, jak jedna z najważniejszych osób w moich życiu płacze. Od razu objęłam go swoimi ramionami, i położyłam jego głowę na mojej piersi. Ta wiadomość uderzyła we mnie niespodziewanie : codziennie zakochuję się w tym chłopaku coraz bardziej.
poniedziałek, 10 czerwca 2013
Rozdział 9
Moje serce stanęło. Poczułam jak krew z mojej twarzy odpłynęła. Moje podniesione ręce opadły bezwiednie na kolana. To nie mogła być prawda, nie... Proszę, powiedzcie, że on żartuje..
-Justin.. to.. to jakiś żart?-moje oczy się rozszerzyły.
-Przykro mi, to nie jest żart.-odpowiedział drżącym głosem, a w jego oczach pojawiło się szaleństwo. Usłyszałam tylko kliknięcie blokowanych drzwi. Ta wiadomość tak bardzo mnie zszokowała. Głos w mojej głowie krzyczał "Co do cholery robisz, uciekaj stąd!" jednak moje ciało nie było mi posłuszne, nie miałam siły, by podnieść rękę, a co dopiero uciekać. Po chwili odjechał w szaleńczym tempie, mogłam tylko poczuć zapach palonej gumy.
-Proszę Cię, puść mnie.-łzy spływały strumieniami po moich policzkach.
-Przepraszam Jessica, nie mogę.-powiedział patrząc przed siebie. Nie rozumiem go, na prawdę. Raz w jego oczach pokazuje się ból. Cholerny ból, czuję w tedy, że to jest nie zależne od tego, że ktoś mu to zlecił. Jednak potem w jego oczach ukazuje się.... rządza krwi? Nie potrafię tego nazwać, boję się tego Justina. To nie ten słodki chłopak, którego poznałam. W tedy wpadł mi do głowy pewien pomysł. Popchnę go, by stracił panowanie nad kierownicą, w tedy będzie się starał nie spowodować wypadku, a ja odblokuję drzwi, i po prostu wyskoczę. Tak, wiem to szalone, ale to moja jedyna szansa. Nie chcę umierać. Postanowiłam wcielić mój plan w życie. Spojrzałam na niego, by sprawdzić, czy mi się nie przygląda. Popchnęłam go z całej siły, samochód zatoczył się w prawo, a ja zaczęłam odblokowywać drzwi. Przyciskałam przycisk, ale cholera! Nie działa! Szukałam awaryjnego planu, jednak po chwili Justin opanował sytuację, a ja poczułam jak zimny przedmiot uderza mnie w tył głowy, zabolało, ale po chwili nie czułam już nic, opadłam bezwładnie na siedzenie.
Justin's POV:
Nie chcę jej tego robić, na prawdę nie chcę. Ale nie, nie mogę zawieźć mojej rodziny. Odbiorę temu chujowi to, to co jest dla niego najważniejsze. Zrobię to samo, co on zrobił mi. Koniec tych czułości. Ta dziewczyna jest synem mordercy, takiego samego mordercy, jakim jestem ja. Nie jest dla mnie, a przede wszystkim ja nie jestem dla niej. Ma geny po osobie, której nienawidzę z całych swoich sił. Nie mógłbym pokochać kogoś takiego jak ona. Jest chodzącą śmiercią, nie zdaje sobie sprawy, jak wiele osób jej nienawidzi, nie wie tego. Tyle osób czyha na to, aby ją zabić. Ale nie dam im tej satysfakcji. To gra, gra w której ja dyktuje zasady, i gra, którą wygram ja. Przed oczami zobaczyłem znajomy barak. Tam nie znajdzie nas nikt. I nikt, nikt mi nie przeszkodzi w mojej zabawie.
Jessica's POV:
-Obudź się śpiąca królewno.-ktoś warknął, szturchając moje ramie.
Otworzyłam oczy, na początku nie czując nic. Ból spłynął na mnie z całą swoją siłą. To było nie do zniesienia, nie mogłam porównać tego z niczym innym, jeszcze nigdy nic tak mnie nie bolało.
-Justin, co się dzieje?-mój głos zadrżał.
-Nic, wysiadaj.-jego twarz była całkowicie wyprana z emocji, wyglądał na wykończonego.
Nie chcąc sama sobie zaszkodzic, wysiadłam posłusznie z samochodu. Pociągnął mnie za rękę prowadząc do dziwnego miejsca. Było drewniane i wyglądało jak barak? Justin wprowadził mnie do środka, ukazując przytulne miejsce. W środku także wszystko było z drewna. Był kominek, który nadawał przyjemnego nastroju. Prawie się uśmiechnęłam, prawie, bo przypomniałam sobie, co mnie czeka.
-Justin błagam Cię, wypuść mnie.-moje oczy wpatrywały się w jego starając się go przekonać.
-Nie błagaj, nie jesteś tu od tego. Odpierdol się.-niemal krzyknął, po czym gdzies zniknął.
Czułam jak moje serce się łamie. Wiedziałam, że przywiązałam się do niego. Tak, bardzo szybko przywiązuje się do ludzi. To jedna z moich najgorszych cech. Ciężko mi było sobie uświadomić, że ten, ten niewinny Justin był zabójcą. Ale co ja mu zrobiłam? Po prostu żyję sobie spokojnie, nikomu nie zawadzając. Po 18 latach mojego życia dowiaduje się, że jestem na celowniku człowieka, który chce mnie zabić? Ta myśl, przemykając po mojej głowie sprawiła, że przez ciało przeszedł mnie dreszcz. Z moich myśli wyrwały mnie głośne kroki Justina schodzącego z góry po schodach. Szedł w moim kierunku, jego oczy wypalały dziurę na mojej twarzy. Prawie biegnąc do mnie, mocno wpił swoje usta w moje. To było niemalże brutalne, miażdzył moje usta. Nie chciałam, aby tak wyglądał nasz pierwszy pocałunek.
-----
Mam nową nazwę tt ---> jest_okey tam możecie do mnie pisać. Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału, ale miałam ciężkie dni, mnóstwo popraw, wiecie koniec roku.. :) Kocham was <3
A, prawie bym zapomniała. JEST JUŻ PONAD 1000 WYŚWIETLEŃ! NIE WIERZĘ, PO PROSTU NIE WIERZĘ ;') TO CUDOWNE, CIESZĘ SIĘ, ŻE KTOŚ TU WCHODZI, I CZYTA MOJE FF. OBYŚMY RAZEM DOSZLI JAK NAJDALEJ!
-Justin.. to.. to jakiś żart?-moje oczy się rozszerzyły.
-Przykro mi, to nie jest żart.-odpowiedział drżącym głosem, a w jego oczach pojawiło się szaleństwo. Usłyszałam tylko kliknięcie blokowanych drzwi. Ta wiadomość tak bardzo mnie zszokowała. Głos w mojej głowie krzyczał "Co do cholery robisz, uciekaj stąd!" jednak moje ciało nie było mi posłuszne, nie miałam siły, by podnieść rękę, a co dopiero uciekać. Po chwili odjechał w szaleńczym tempie, mogłam tylko poczuć zapach palonej gumy.
-Proszę Cię, puść mnie.-łzy spływały strumieniami po moich policzkach.
-Przepraszam Jessica, nie mogę.-powiedział patrząc przed siebie. Nie rozumiem go, na prawdę. Raz w jego oczach pokazuje się ból. Cholerny ból, czuję w tedy, że to jest nie zależne od tego, że ktoś mu to zlecił. Jednak potem w jego oczach ukazuje się.... rządza krwi? Nie potrafię tego nazwać, boję się tego Justina. To nie ten słodki chłopak, którego poznałam. W tedy wpadł mi do głowy pewien pomysł. Popchnę go, by stracił panowanie nad kierownicą, w tedy będzie się starał nie spowodować wypadku, a ja odblokuję drzwi, i po prostu wyskoczę. Tak, wiem to szalone, ale to moja jedyna szansa. Nie chcę umierać. Postanowiłam wcielić mój plan w życie. Spojrzałam na niego, by sprawdzić, czy mi się nie przygląda. Popchnęłam go z całej siły, samochód zatoczył się w prawo, a ja zaczęłam odblokowywać drzwi. Przyciskałam przycisk, ale cholera! Nie działa! Szukałam awaryjnego planu, jednak po chwili Justin opanował sytuację, a ja poczułam jak zimny przedmiot uderza mnie w tył głowy, zabolało, ale po chwili nie czułam już nic, opadłam bezwładnie na siedzenie.
Justin's POV:
Nie chcę jej tego robić, na prawdę nie chcę. Ale nie, nie mogę zawieźć mojej rodziny. Odbiorę temu chujowi to, to co jest dla niego najważniejsze. Zrobię to samo, co on zrobił mi. Koniec tych czułości. Ta dziewczyna jest synem mordercy, takiego samego mordercy, jakim jestem ja. Nie jest dla mnie, a przede wszystkim ja nie jestem dla niej. Ma geny po osobie, której nienawidzę z całych swoich sił. Nie mógłbym pokochać kogoś takiego jak ona. Jest chodzącą śmiercią, nie zdaje sobie sprawy, jak wiele osób jej nienawidzi, nie wie tego. Tyle osób czyha na to, aby ją zabić. Ale nie dam im tej satysfakcji. To gra, gra w której ja dyktuje zasady, i gra, którą wygram ja. Przed oczami zobaczyłem znajomy barak. Tam nie znajdzie nas nikt. I nikt, nikt mi nie przeszkodzi w mojej zabawie.
Jessica's POV:
-Obudź się śpiąca królewno.-ktoś warknął, szturchając moje ramie.
Otworzyłam oczy, na początku nie czując nic. Ból spłynął na mnie z całą swoją siłą. To było nie do zniesienia, nie mogłam porównać tego z niczym innym, jeszcze nigdy nic tak mnie nie bolało.
-Justin, co się dzieje?-mój głos zadrżał.
-Nic, wysiadaj.-jego twarz była całkowicie wyprana z emocji, wyglądał na wykończonego.
Nie chcąc sama sobie zaszkodzic, wysiadłam posłusznie z samochodu. Pociągnął mnie za rękę prowadząc do dziwnego miejsca. Było drewniane i wyglądało jak barak? Justin wprowadził mnie do środka, ukazując przytulne miejsce. W środku także wszystko było z drewna. Był kominek, który nadawał przyjemnego nastroju. Prawie się uśmiechnęłam, prawie, bo przypomniałam sobie, co mnie czeka.
-Justin błagam Cię, wypuść mnie.-moje oczy wpatrywały się w jego starając się go przekonać.
-Nie błagaj, nie jesteś tu od tego. Odpierdol się.-niemal krzyknął, po czym gdzies zniknął.
Czułam jak moje serce się łamie. Wiedziałam, że przywiązałam się do niego. Tak, bardzo szybko przywiązuje się do ludzi. To jedna z moich najgorszych cech. Ciężko mi było sobie uświadomić, że ten, ten niewinny Justin był zabójcą. Ale co ja mu zrobiłam? Po prostu żyję sobie spokojnie, nikomu nie zawadzając. Po 18 latach mojego życia dowiaduje się, że jestem na celowniku człowieka, który chce mnie zabić? Ta myśl, przemykając po mojej głowie sprawiła, że przez ciało przeszedł mnie dreszcz. Z moich myśli wyrwały mnie głośne kroki Justina schodzącego z góry po schodach. Szedł w moim kierunku, jego oczy wypalały dziurę na mojej twarzy. Prawie biegnąc do mnie, mocno wpił swoje usta w moje. To było niemalże brutalne, miażdzył moje usta. Nie chciałam, aby tak wyglądał nasz pierwszy pocałunek.
-----
Mam nową nazwę tt ---> jest_okey tam możecie do mnie pisać. Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału, ale miałam ciężkie dni, mnóstwo popraw, wiecie koniec roku.. :) Kocham was <3
A, prawie bym zapomniała. JEST JUŻ PONAD 1000 WYŚWIETLEŃ! NIE WIERZĘ, PO PROSTU NIE WIERZĘ ;') TO CUDOWNE, CIESZĘ SIĘ, ŻE KTOŚ TU WCHODZI, I CZYTA MOJE FF. OBYŚMY RAZEM DOSZLI JAK NAJDALEJ!
środa, 5 czerwca 2013
Rozdział 8
Głośno dysząc nie mogłam uwierzyć własnym oczom. To chyba żart. Jack mnie obserwował? Skąd wie o Justinie? Mam tyle pytań w głowie, muszę na nie odpowiedzieć. Powoli zaczynałam przyzwyczajać się do słodkich spotkań z Justinem, był serio wspaniały. Usłyszalam jak drzwi sie uchylają, to na pewno mama z tatą.
-Witajcie me zacne córeczki.-krzyknął tata.
-Hej tato.-powiedziałam starając zdobyć się na entuzjazm, jednak mi nie wyszło.
-Wszystko ok?-zapytał dociekliwie.
-Tak tako, jest ok.-posłałam mu mały uśmiech.
-Jesteś pewna?-spojrzał w moje niebieskie oczy.
-Tak tato, jestem pewna.-poklepałam go po ramieniu.
-Więc... mam coś dla Ciebie.-poruszył brwiami.
-Tato, dobrze wiesz, że nie lubię niespodzianek.-mruknęłam zirytowana.
-Wiem o tym, ale ta ci się spodoba.-wziął mnie za rękę i poprowadził do garażu.
W samym środku ujrzałam nową deskorolkę, wspaniałą, dokładnie taką o której marzyłam. Była przewiązana wielką, różową kokardą.
-Tatoooo!Dziękuję! To wspaniałe! Kocham Cię!-powiedziałam rzucając mu się na szyję.
-Mówiłem, że Ci się spodoba.-powiedział zadowolony.
-Jest idealna!-pocałowałam go w policzek.
-No, już? Nie wypróbujesz?-zapytał uśmiechnięty.
-Jasne, że wypróbuję.-podbiegłam do deskorolki, zrywając kokardę.
-Pasujecie do siebie.-tata wybuchnął śmiechem, myśląc, że jego "żart" był śmieszny.
-Tak tato....-powiedziałam zażenowana.
-Ta deska jest taka SWAG.-mrugnął do mnie.
-Boże tato! Nie staraj się siebie odmłodzić.-tym razem ja wybuchnęłam śmiechem. Po chwili tata do mnie dołączył. Pocałowałam go w czoło i pojechałam.
Przyjemny wiatr rozwiewał moje włosy. Tak, to było to. Nigdy o tym nie wspominałam, ale kochałam jazdę na deskorolce. Wtedy czułam się wolna, nie wiem jak to określić. Lubiłam, kiedy przyjemny wiatr obijał się o moją skórę, to serio wspaniałe uczucie! Po chwili usłyszałam głośne "cześć". Odwróciłam się i ujrzałam jego. No nie! Akurat w takim momencie?! Serio? Kurde serio?!
-Umm. Hej.-krzyknęłam i pomachałam mu ręką.
-Jezdzisz na deskorolce?-spytał Justin po chwili do mnie podbiegając.
-Tak, jak widać.-powiedziałam bawiąc się swoimi palcami.
-Wow, fajnie. Nie spodziewałbym się tego po dziewczynie.-uśmiechnął się swoim najpiękniejszym uśmiechem, tym najszczerszym.
-Okej.. wiesz Justin, muszę już lecieć, pa.-powiedziałam odwracając głowę w bok.
-Wszystko w porządku Jessica?-w jego głosie można było wyczuć troskę.
-Tak, tak. Wszystko w porządku. Ja po prostu już muszę iść do domu.-powiedziałam z wymuszonym uśmiechem.
-Okej, jak chcesz. Do zobaczenia.-machnął do mnie i odszedł.
Dlaczego to zrobiłam? Dlaczego w ogóle uwierzyłam Jack'owi? Przecież mógł mnie oszukać. Jakoś nie wyobrażam sobie, żeby Justin mógł być tym złym. Miał za dobre serce, stanowczo. Ale w Jack'u było coś takiego.. nie wiem jak to nazwać, byłam prawie pewna, że jest ze mną szczery. A może po prostu jestem cholernie łatwowierna? To wszystko mnie zabija. Każdy ma przede mną tajemnice. Dlaczego? Nie wiem. To wszystko zwala się na mnie z siłą pędzącego pociągu. Nie wiem, czy mam tyle siły, by unieść to wszystko. Nie wiem. Myśląc o swoim życiu zapomniałam o całym świecie. Usłyszałam głośne trąbnięcie, tak głośne, że prawie się wywaliłam.
-Kurwa mać! Nie umiesz jeździć czy co?-krzyknął zirytowany facet.
-Umm.. przepraszam pana, ja się zamyśliłam, i tak.. no..-powiedziałam zażenowana.
-Lepiej zajmij się myśleniem jak jeździć po ulicy, a jak nie potrafisz, to rzuć to w cholerę!-wrzasnął na mnie.
-Powiedziałam przepraszam.-spojrzałam na niego z jadem w oczach, i odjechałam.
-Idiota.-mruknęłam do siebie. Po ciężkej drodze weszłam do domu. Weszłam do domu, rozebrałam się i popędziłam do kuchni aby coś zjeść. To był okropny dzień. Wyjęłam jogurt z lodówki, i usiadłam przed telewizorem, muszę się zrelaksować. Mój telefon zawibrował, szybko go wyjęłam i odczytałam nową wiadomość.
Od Justin do Jessica:
Cześć. Wiem, że coś jest nie tak. O co chodzi? Zrobiłem coś złego? Jesteś na mnie zła?
Od Jessica do Justin:
Nie za dużo pytań jak w jednym sms-ie? Wszystko okej, mam zły dzień, tyle.
Od Justin do Jessica:
Chcesz pogadać? Mogę do Ciebie przyjechać.
Od Jessica do Justin:
Wielki przyjaciel się znalazł, szkoda tylko, że mnie okłamuje.
Tak, postanowiłam zaryzykować. Nie wiedziałam, czy mnie okłamał. To jedyne wyjście by to sprawdzić.
Od Justin do Jessica:
Okłamałem Cię? O czym ty mówisz?!
Od Jessica do Justin:
Słuchaj Justin, oboje wiemy o co chodzi. Słuchaj, zachowałeś się jak dupek. Ja na prawdę miałam nadzieję, że chociaż raz w życiu spotkałam kogoś szczerego, myliłam się. Btw. kojarzysz kogoś o imieniu Jack? Jestem pewna, że tak.
Od Justin do Jessica:
Jack? Skąd go znasz? Co Ci powiedział?! Nie ufaj mu, jest sprytny.
Od Jessica do Justin:
Justin, nie chcę żyć w kłamstwie, powiedz o co chodzi. To mnie zabija. Kłamstwa mnie zabijają.
Od Justin do Jessica:
Za 15 minut będę pod Twoim domem, czekaj tam na mnie.
O co mu chodzi? Powinnam się z nim spotkać? Definitywnie tak, tylko w ten sposób dowiem się o co chodzi. Wyłączyłam telewizor, wyczerpana podreptałam do przedpokoju, aby się ubrać. Wyszłam przed dom i usiadłam na schodach, postanowiłam czekać. Po chwili podjechał czarny Hummer. Zza opuszczającej się szyby, wyłonił się Justin.
-Wsiadaj.-powiedział z zaciśniętą szczęką.
Bałam się takiego oblicza Justina, to nie był ten słodki chłopak, którego poznałam. Podeszłam do samochodu i wsiadłam.
-Słuchaj, nie wiem o co Ci kurwa chodzi. Zrobiłem coś nie tak?!-krzyknął mi prosto w twarz.
-Jeszcze pytasz Justin!? Od samego początku budujesz naszą znajomość na kłamstwie?! Serio tego chcesz?!-splunęłam na niego, moja złość wzięła nade mną górę.
-Uwierz mi, nie chcesz wiedzieć kim jestem. Jestem kimś, z Twoich najgorszych koszmarów, uwierz mi.-powiedział patrząc mi w oczy.
-Uwierz mi, chcę wiedzieć kim jesteś.-oblizałam moje suche usta.
-Nie możesz, znienawidzisz mnie.-widziałam zdenerwowanie malujące się na jego twarzy.
-Justin, na pewno tego nie zrobię.-powiedziałam zupewnie pewna.
-Więc.....dostałem pewne zlecenie, dotyczące twojej rodziny.-skinął głową w dół, aby ukryć ból na jego twarzy,
-Zlecenie? Jakie zlecenie, o czym ty mówisz?-zapytałam zdzwiona.
-Dostałem zlecenie, by zabić Twoją rodzinę, jestem tu tylko po to.-odpowiedział patrząc w moje oczy.
-----------------
Przepraszam, że nie dodałam wczoraj rozdziału. Nie mialam internetu. :/ Właśnie tutaj, chciałabym podziękować kilku osobom. @xxKaLoLaxx @itspattiebieber @USmile69 . A przy okazji polecić kilka świetnych opowiadań i tłumaczeń:
http://dont-ever-mess-with-the-viper.blogspot.com/
http://tlumaczenie-2nd-chances.blogspot.com/
http://tlumaczenie--sold.blogspot.com/
naprawdę polecam! a tu macie mojego tt : @dominica_bieber . ask: ask.fm/iconqueredhell
----------------
A tak btw! JEST JUŻ PRAWIE 1000 WYŚWIETLEŃ! NIE SPODZIEWAŁAM SIĘ TEGO ZUPEŁNIE! NIE MACIE POJĘCIA, JAK WIELE RADOŚCI SPRAWIA MI TO, ŻE TU WCHODZICIE! JESTEŚCIE WSPANIALI, I KOCHAM WAS! ♥
-Witajcie me zacne córeczki.-krzyknął tata.
-Hej tato.-powiedziałam starając zdobyć się na entuzjazm, jednak mi nie wyszło.
-Wszystko ok?-zapytał dociekliwie.
-Tak tako, jest ok.-posłałam mu mały uśmiech.
-Jesteś pewna?-spojrzał w moje niebieskie oczy.
-Tak tato, jestem pewna.-poklepałam go po ramieniu.
-Więc... mam coś dla Ciebie.-poruszył brwiami.
-Tato, dobrze wiesz, że nie lubię niespodzianek.-mruknęłam zirytowana.
-Wiem o tym, ale ta ci się spodoba.-wziął mnie za rękę i poprowadził do garażu.
W samym środku ujrzałam nową deskorolkę, wspaniałą, dokładnie taką o której marzyłam. Była przewiązana wielką, różową kokardą.
-Tatoooo!Dziękuję! To wspaniałe! Kocham Cię!-powiedziałam rzucając mu się na szyję.
-Mówiłem, że Ci się spodoba.-powiedział zadowolony.
-Jest idealna!-pocałowałam go w policzek.
-No, już? Nie wypróbujesz?-zapytał uśmiechnięty.
-Jasne, że wypróbuję.-podbiegłam do deskorolki, zrywając kokardę.
-Pasujecie do siebie.-tata wybuchnął śmiechem, myśląc, że jego "żart" był śmieszny.
-Tak tato....-powiedziałam zażenowana.
-Ta deska jest taka SWAG.-mrugnął do mnie.
-Boże tato! Nie staraj się siebie odmłodzić.-tym razem ja wybuchnęłam śmiechem. Po chwili tata do mnie dołączył. Pocałowałam go w czoło i pojechałam.
Przyjemny wiatr rozwiewał moje włosy. Tak, to było to. Nigdy o tym nie wspominałam, ale kochałam jazdę na deskorolce. Wtedy czułam się wolna, nie wiem jak to określić. Lubiłam, kiedy przyjemny wiatr obijał się o moją skórę, to serio wspaniałe uczucie! Po chwili usłyszałam głośne "cześć". Odwróciłam się i ujrzałam jego. No nie! Akurat w takim momencie?! Serio? Kurde serio?!
-Umm. Hej.-krzyknęłam i pomachałam mu ręką.
-Jezdzisz na deskorolce?-spytał Justin po chwili do mnie podbiegając.
-Tak, jak widać.-powiedziałam bawiąc się swoimi palcami.
-Wow, fajnie. Nie spodziewałbym się tego po dziewczynie.-uśmiechnął się swoim najpiękniejszym uśmiechem, tym najszczerszym.
-Okej.. wiesz Justin, muszę już lecieć, pa.-powiedziałam odwracając głowę w bok.
-Wszystko w porządku Jessica?-w jego głosie można było wyczuć troskę.
-Tak, tak. Wszystko w porządku. Ja po prostu już muszę iść do domu.-powiedziałam z wymuszonym uśmiechem.
-Okej, jak chcesz. Do zobaczenia.-machnął do mnie i odszedł.
Dlaczego to zrobiłam? Dlaczego w ogóle uwierzyłam Jack'owi? Przecież mógł mnie oszukać. Jakoś nie wyobrażam sobie, żeby Justin mógł być tym złym. Miał za dobre serce, stanowczo. Ale w Jack'u było coś takiego.. nie wiem jak to nazwać, byłam prawie pewna, że jest ze mną szczery. A może po prostu jestem cholernie łatwowierna? To wszystko mnie zabija. Każdy ma przede mną tajemnice. Dlaczego? Nie wiem. To wszystko zwala się na mnie z siłą pędzącego pociągu. Nie wiem, czy mam tyle siły, by unieść to wszystko. Nie wiem. Myśląc o swoim życiu zapomniałam o całym świecie. Usłyszałam głośne trąbnięcie, tak głośne, że prawie się wywaliłam.
-Kurwa mać! Nie umiesz jeździć czy co?-krzyknął zirytowany facet.
-Umm.. przepraszam pana, ja się zamyśliłam, i tak.. no..-powiedziałam zażenowana.
-Lepiej zajmij się myśleniem jak jeździć po ulicy, a jak nie potrafisz, to rzuć to w cholerę!-wrzasnął na mnie.
-Powiedziałam przepraszam.-spojrzałam na niego z jadem w oczach, i odjechałam.
-Idiota.-mruknęłam do siebie. Po ciężkej drodze weszłam do domu. Weszłam do domu, rozebrałam się i popędziłam do kuchni aby coś zjeść. To był okropny dzień. Wyjęłam jogurt z lodówki, i usiadłam przed telewizorem, muszę się zrelaksować. Mój telefon zawibrował, szybko go wyjęłam i odczytałam nową wiadomość.
Od Justin do Jessica:
Cześć. Wiem, że coś jest nie tak. O co chodzi? Zrobiłem coś złego? Jesteś na mnie zła?
Od Jessica do Justin:
Nie za dużo pytań jak w jednym sms-ie? Wszystko okej, mam zły dzień, tyle.
Od Justin do Jessica:
Chcesz pogadać? Mogę do Ciebie przyjechać.
Od Jessica do Justin:
Wielki przyjaciel się znalazł, szkoda tylko, że mnie okłamuje.
Tak, postanowiłam zaryzykować. Nie wiedziałam, czy mnie okłamał. To jedyne wyjście by to sprawdzić.
Od Justin do Jessica:
Okłamałem Cię? O czym ty mówisz?!
Od Jessica do Justin:
Słuchaj Justin, oboje wiemy o co chodzi. Słuchaj, zachowałeś się jak dupek. Ja na prawdę miałam nadzieję, że chociaż raz w życiu spotkałam kogoś szczerego, myliłam się. Btw. kojarzysz kogoś o imieniu Jack? Jestem pewna, że tak.
Od Justin do Jessica:
Jack? Skąd go znasz? Co Ci powiedział?! Nie ufaj mu, jest sprytny.
Od Jessica do Justin:
Justin, nie chcę żyć w kłamstwie, powiedz o co chodzi. To mnie zabija. Kłamstwa mnie zabijają.
Od Justin do Jessica:
Za 15 minut będę pod Twoim domem, czekaj tam na mnie.
O co mu chodzi? Powinnam się z nim spotkać? Definitywnie tak, tylko w ten sposób dowiem się o co chodzi. Wyłączyłam telewizor, wyczerpana podreptałam do przedpokoju, aby się ubrać. Wyszłam przed dom i usiadłam na schodach, postanowiłam czekać. Po chwili podjechał czarny Hummer. Zza opuszczającej się szyby, wyłonił się Justin.
-Wsiadaj.-powiedział z zaciśniętą szczęką.
Bałam się takiego oblicza Justina, to nie był ten słodki chłopak, którego poznałam. Podeszłam do samochodu i wsiadłam.
-Słuchaj, nie wiem o co Ci kurwa chodzi. Zrobiłem coś nie tak?!-krzyknął mi prosto w twarz.
-Jeszcze pytasz Justin!? Od samego początku budujesz naszą znajomość na kłamstwie?! Serio tego chcesz?!-splunęłam na niego, moja złość wzięła nade mną górę.
-Uwierz mi, nie chcesz wiedzieć kim jestem. Jestem kimś, z Twoich najgorszych koszmarów, uwierz mi.-powiedział patrząc mi w oczy.
-Uwierz mi, chcę wiedzieć kim jesteś.-oblizałam moje suche usta.
-Nie możesz, znienawidzisz mnie.-widziałam zdenerwowanie malujące się na jego twarzy.
-Justin, na pewno tego nie zrobię.-powiedziałam zupewnie pewna.
-Więc.....dostałem pewne zlecenie, dotyczące twojej rodziny.-skinął głową w dół, aby ukryć ból na jego twarzy,
-Zlecenie? Jakie zlecenie, o czym ty mówisz?-zapytałam zdzwiona.
-Dostałem zlecenie, by zabić Twoją rodzinę, jestem tu tylko po to.-odpowiedział patrząc w moje oczy.
-----------------
Przepraszam, że nie dodałam wczoraj rozdziału. Nie mialam internetu. :/ Właśnie tutaj, chciałabym podziękować kilku osobom. @xxKaLoLaxx @itspattiebieber @USmile69 . A przy okazji polecić kilka świetnych opowiadań i tłumaczeń:
http://dont-ever-mess-with-the-viper.blogspot.com/
http://tlumaczenie-2nd-chances.blogspot.com/
http://tlumaczenie--sold.blogspot.com/
naprawdę polecam! a tu macie mojego tt : @dominica_bieber . ask: ask.fm/iconqueredhell
----------------
A tak btw! JEST JUŻ PRAWIE 1000 WYŚWIETLEŃ! NIE SPODZIEWAŁAM SIĘ TEGO ZUPEŁNIE! NIE MACIE POJĘCIA, JAK WIELE RADOŚCI SPRAWIA MI TO, ŻE TU WCHODZICIE! JESTEŚCIE WSPANIALI, I KOCHAM WAS! ♥
poniedziałek, 3 czerwca 2013
Rozdział 7
Wszystko się we mnie gotowało. Musiałam coś zrobić, żeby rozładować swoją złość. Tak, pobiegam, to dobry pomysł. Szybko zarzuciłam na siebie dres, sportowe buty, wzięłam słuchawki, iPhona, i wyszłam trzaskając drzwiami. Truchtając dobiegłam do parku, zaczęłam się rozciągać, gdy w słuchawkach leciała piosenka Miley Cyrus i Will i.m. "Fall Down". Cicho śpiewając pobiegłam dalej. Biegnąc poczułam jakby moja kostka płonęła, upadłam i poczułam ogromny ból.
-Kurwa mać.-mruknęłam do siebie lekko masując nogę.
-Hej, wszystko ok?-podszedł do mnie chłopak, uśmiechając się nieśmiało.
-Tak, tak, wszystko ok, chyba źle stanęłam.-wydukałam próbując wstać.
-Uważaj!-krzyknął łapiąc mnie prosto w swoje ramiona.
-Umm..dziękuję Ci.-powiedziałam zażenowana swoją niezdarnością.
-Chodź, usiądź na trawie.-wymruczał chłopak lekko mnie podtrzymując.
-Ok.-skinęłam głową.
-Teraz pokaż mi twoją nogę.-rozkazał z uśmiechem.
-Ale to nic takiego...-odwzajemniłam uśmiech.
-Jack..-mrugnął zawadiacko.-a teraz pokaż tą kostkę.-złapał moją nogę lekko ją przyciągając.
-Tak, Jack.. Nazywam się Jessica. Dla znajomych Jess.-powiedziałam naśladując jego mruganie, choć nie za bardzo mi to wychodziło.
-Tak śmiesznie mrugnęłaś...-urwał Jack wybuchając słodkim śmiechem.
-Lepiej popatrz co z tą nogą.-burknęłam zażenowana własną głupotą.
-Tak szczerze, nie wygląda to za dobrze Jess. Twoja noga puchnie.-popatrzył mi w oczy.
-Cholera.-mruknęłam.
-Sądzę, że powinien obejrzeć to lekarz. Jesteś samochodem?-zapytał poważnie.
-Nie, przyszłam pobiegać.-odpowiedziałam.
-Więc, teraz zawiozę Cię do lekarza, co ty na to?-ruszył zabawnie brwiami.
-Słuchaj, nie chcę Ci robić kłopotu. Do domu mam na prawdę niedaleko, dam radę.-popatrzyłam mu w oczy ostrożnie wstając.
-To żaden kłopot, przysięgam. Odwiozę Cię do lekarza, a potem do domu.-objął mnie ramieniem i poprowadził w stronę parkingu.
-Okej, jak chcesz.-uśmiechnęłam się.
Po chwili męczącej drogi moje oczy się rozszerzyły. Jack prowadził mnie do żółtego porshe! Nie byłam jakąś fanatyczką motoryzacji, ale taki samochód! Ahh! Bosko.
-To twoje auto?-mrugnęłam zdziwiona.
-Tak moje. Cudeńko, prawda?-zapytał rozbawiony.
-Cudeńko!? Proszę Cię! Ten samochód jest boski!-powiedziałam głaszcząc go po desce rozdzielczej.
Jack cicho się zaśmiał, po czym mruczał pod nosem piosenkę Lany del Rey. Zaimponował mi tym. Zdziwiłam się, że tak męski chłopak jak on, może słuchać takich piosenek.
-Słuchasz Lany del Rey?-wytrzeszczyłam oczy.
-Tak, jakiś problem?-zapytał patrząc na mnie.
-Nie, nie, absolutnie, ale ździwiło mnie to.-powiedziałam szczerze.
-Rozumiem, taki mięśniak jak ja, słuchający Lany. To musi wyglądać zabawnie.-powiedział cicho chichotając.
-Wybacz, ale to prawda.-zaczęłam śmiać się razem z nim.
Jechaliśmy przez 15 minut, nie odstępując rozmowie. Jack był zabawny.
-Jesteśmy.-powiedział zadowolony.
-Zauważyłam.-uśmiechnęłam się i zaczęłam otwierać drzwi od samochodu.
-A panienka gdzie? Gentelmani są od tego, aby otwierać drzwi pięknym kobietom.-zaflirtował.
Lekko się zarumieniłam, czując jak Jack wyciąga mnie z samochodu deliktanie ujmując moją dłoń. Po chwili weszliśmy do lekarza stając w kolejce. Lekarz przyjął mnie jako pierwszą, widząc jak moja twarz wykrzywia się w bólu. W drodze o tym zapomniałam, ale noga bolała mnie coraz mocniej.
-Zapraszam panienko.-powiedział do mnie.
-Tak, tak, już idę.-odpowiedziałam powoli krocząc.
Podał mi rękę, bym dłużej się nie męczyła, po czym posadził mnie na kozetce, delikatnie ściągając moją skarpetkę. Lekarze mnie przerażali, a szczególnie te zielone ściany, będące w każdym gabinecie. Podobno zielony uspokaja, na mnie działa wręcz odwrotnie.
-Na szczęście nie jest to nic poważnego. Sądzę, że kostka jest skręcona. Dam teraz pani usztywniacz, w którym *powiedział ze szczególnym naciskiem* MUSI pani nosić.-popatrzył na mnie surowym wzrokiem, od którego przewróciło mi się w żołądku.
-Oczywiście panie doktorze, oczywiście.-powiedziałam poważnie.
-Teraz przepisze pani lek przeciwbólowy, ponieważ może się zdarzyć, że noga będzie bolała.-mruknął.
-Tak kurwa.. a teraz swędzi.-powiedziałam do siebie.
-Mówiła coś pani?-zapytał wyłaniając nos zza swych okularów.
-Nie, nie...-opowiedziałam zażenowana.
Lekarz podał mi lek, i wypisał zwolnienie z WF-u.
-Dziękuję.-burknęłam uśmiechając się lekko.
-Nie ma za co.-odpowiedział.
Wyszłam z gabinetu łykając tabletkę, ból był nie do zniesienia.
-I jak tam, wszystko ok?-zapytał zmartwiony Jack.
-Tak tak, wszystko okej. Ale teraz chciałabym wrócić do domu, odwieziesz mnie?-zapytałam nieśmiało.
-Jasne, chodźmy.-posłał mi delikatny uśmiech.
Wsiedliśmy do samochodu, jednak ból tak mnie wyczerpał, że nie miałam ochoty na jakąkolwiek rozmowę. Nigdy nie byłam odporna na ból. W końcu dojechaliśmy do domu.
-Dziękuję za wszystko Jack, jestem Ci bardzo wdzięczna.-posłałam mu szeroki, wymuszony uśmiech.
-Nie ma za co.-powiedział wkładając mi do ręki małą karteczkę.
Odeszłam od samochodu, chcąc jak najszybciej wejść do domu. Weszłam do korytarza, szybko zdjęłam buty i poszlam do kuchni, dopiero teraz czułam jak mój brzuch domaga się czegoś do jedzenia. Wzięłam pączka, nalałam sobie mleka i usiadłam na kanapie przed telewizorem. Postanowiłam odczytać kartkę, którą Jack dosłownie "wepchnął" mi do ręki.
"Uważaj na Biebera, to nie chłopak dla tak słodkiej i bezbronnej dziewczyny jak ty. 758245698 <-- to mój numer, jeśli będziesz czegoś potrzebowała - DZWOŃ. J. xx"
Poczułam, jak opadam na kanapę z ciężkim oddechem. Kartka wyślizgnęła mi się z rąk, to chyba sen.
------------
mamy 7 rozdział, teraz będzie trochę dramy, uważajcie. mój tt ---> dominica_bieber
ask.fm/iconqueredhell <--- tu możecie zadawać pytania. ILY xx
-Kurwa mać.-mruknęłam do siebie lekko masując nogę.
-Hej, wszystko ok?-podszedł do mnie chłopak, uśmiechając się nieśmiało.
-Tak, tak, wszystko ok, chyba źle stanęłam.-wydukałam próbując wstać.
-Uważaj!-krzyknął łapiąc mnie prosto w swoje ramiona.
-Umm..dziękuję Ci.-powiedziałam zażenowana swoją niezdarnością.
-Chodź, usiądź na trawie.-wymruczał chłopak lekko mnie podtrzymując.
-Ok.-skinęłam głową.
-Teraz pokaż mi twoją nogę.-rozkazał z uśmiechem.
-Ale to nic takiego...-odwzajemniłam uśmiech.
-Jack..-mrugnął zawadiacko.-a teraz pokaż tą kostkę.-złapał moją nogę lekko ją przyciągając.
-Tak, Jack.. Nazywam się Jessica. Dla znajomych Jess.-powiedziałam naśladując jego mruganie, choć nie za bardzo mi to wychodziło.
-Tak śmiesznie mrugnęłaś...-urwał Jack wybuchając słodkim śmiechem.
-Lepiej popatrz co z tą nogą.-burknęłam zażenowana własną głupotą.
-Tak szczerze, nie wygląda to za dobrze Jess. Twoja noga puchnie.-popatrzył mi w oczy.
-Cholera.-mruknęłam.
-Sądzę, że powinien obejrzeć to lekarz. Jesteś samochodem?-zapytał poważnie.
-Nie, przyszłam pobiegać.-odpowiedziałam.
-Więc, teraz zawiozę Cię do lekarza, co ty na to?-ruszył zabawnie brwiami.
-Słuchaj, nie chcę Ci robić kłopotu. Do domu mam na prawdę niedaleko, dam radę.-popatrzyłam mu w oczy ostrożnie wstając.
-To żaden kłopot, przysięgam. Odwiozę Cię do lekarza, a potem do domu.-objął mnie ramieniem i poprowadził w stronę parkingu.
-Okej, jak chcesz.-uśmiechnęłam się.
Po chwili męczącej drogi moje oczy się rozszerzyły. Jack prowadził mnie do żółtego porshe! Nie byłam jakąś fanatyczką motoryzacji, ale taki samochód! Ahh! Bosko.
-To twoje auto?-mrugnęłam zdziwiona.
-Tak moje. Cudeńko, prawda?-zapytał rozbawiony.
-Cudeńko!? Proszę Cię! Ten samochód jest boski!-powiedziałam głaszcząc go po desce rozdzielczej.
Jack cicho się zaśmiał, po czym mruczał pod nosem piosenkę Lany del Rey. Zaimponował mi tym. Zdziwiłam się, że tak męski chłopak jak on, może słuchać takich piosenek.
-Słuchasz Lany del Rey?-wytrzeszczyłam oczy.
-Tak, jakiś problem?-zapytał patrząc na mnie.
-Nie, nie, absolutnie, ale ździwiło mnie to.-powiedziałam szczerze.
-Rozumiem, taki mięśniak jak ja, słuchający Lany. To musi wyglądać zabawnie.-powiedział cicho chichotając.
-Wybacz, ale to prawda.-zaczęłam śmiać się razem z nim.
Jechaliśmy przez 15 minut, nie odstępując rozmowie. Jack był zabawny.
-Jesteśmy.-powiedział zadowolony.
-Zauważyłam.-uśmiechnęłam się i zaczęłam otwierać drzwi od samochodu.
-A panienka gdzie? Gentelmani są od tego, aby otwierać drzwi pięknym kobietom.-zaflirtował.
Lekko się zarumieniłam, czując jak Jack wyciąga mnie z samochodu deliktanie ujmując moją dłoń. Po chwili weszliśmy do lekarza stając w kolejce. Lekarz przyjął mnie jako pierwszą, widząc jak moja twarz wykrzywia się w bólu. W drodze o tym zapomniałam, ale noga bolała mnie coraz mocniej.
-Zapraszam panienko.-powiedział do mnie.
-Tak, tak, już idę.-odpowiedziałam powoli krocząc.
Podał mi rękę, bym dłużej się nie męczyła, po czym posadził mnie na kozetce, delikatnie ściągając moją skarpetkę. Lekarze mnie przerażali, a szczególnie te zielone ściany, będące w każdym gabinecie. Podobno zielony uspokaja, na mnie działa wręcz odwrotnie.
-Na szczęście nie jest to nic poważnego. Sądzę, że kostka jest skręcona. Dam teraz pani usztywniacz, w którym *powiedział ze szczególnym naciskiem* MUSI pani nosić.-popatrzył na mnie surowym wzrokiem, od którego przewróciło mi się w żołądku.
-Oczywiście panie doktorze, oczywiście.-powiedziałam poważnie.
-Teraz przepisze pani lek przeciwbólowy, ponieważ może się zdarzyć, że noga będzie bolała.-mruknął.
-Tak kurwa.. a teraz swędzi.-powiedziałam do siebie.
-Mówiła coś pani?-zapytał wyłaniając nos zza swych okularów.
-Nie, nie...-opowiedziałam zażenowana.
Lekarz podał mi lek, i wypisał zwolnienie z WF-u.
-Dziękuję.-burknęłam uśmiechając się lekko.
-Nie ma za co.-odpowiedział.
Wyszłam z gabinetu łykając tabletkę, ból był nie do zniesienia.
-I jak tam, wszystko ok?-zapytał zmartwiony Jack.
-Tak tak, wszystko okej. Ale teraz chciałabym wrócić do domu, odwieziesz mnie?-zapytałam nieśmiało.
-Jasne, chodźmy.-posłał mi delikatny uśmiech.
Wsiedliśmy do samochodu, jednak ból tak mnie wyczerpał, że nie miałam ochoty na jakąkolwiek rozmowę. Nigdy nie byłam odporna na ból. W końcu dojechaliśmy do domu.
-Dziękuję za wszystko Jack, jestem Ci bardzo wdzięczna.-posłałam mu szeroki, wymuszony uśmiech.
-Nie ma za co.-powiedział wkładając mi do ręki małą karteczkę.
Odeszłam od samochodu, chcąc jak najszybciej wejść do domu. Weszłam do korytarza, szybko zdjęłam buty i poszlam do kuchni, dopiero teraz czułam jak mój brzuch domaga się czegoś do jedzenia. Wzięłam pączka, nalałam sobie mleka i usiadłam na kanapie przed telewizorem. Postanowiłam odczytać kartkę, którą Jack dosłownie "wepchnął" mi do ręki.
"Uważaj na Biebera, to nie chłopak dla tak słodkiej i bezbronnej dziewczyny jak ty. 758245698 <-- to mój numer, jeśli będziesz czegoś potrzebowała - DZWOŃ. J. xx"
Poczułam, jak opadam na kanapę z ciężkim oddechem. Kartka wyślizgnęła mi się z rąk, to chyba sen.
------------
mamy 7 rozdział, teraz będzie trochę dramy, uważajcie. mój tt ---> dominica_bieber
ask.fm/iconqueredhell <--- tu możecie zadawać pytania. ILY xx
niedziela, 2 czerwca 2013
Rozdział 6
Weszłam do domu, akurat trafiając na kolację, o taaak szczęściara ze mnie.
-Heej!-krzyknęłam do wszystkich.
-Skarbie, jesteśmy w jadalni, chodź.-powiedziała mama, czułam, że się uśmiechała.
Wchodząc do jadalni nie mogłam uwierzyć własnym oczom, zobaczyłam mojego tatę. Nigdy o tym nie wspominałam, ale mój tata był pisarzem, i często wyjeżdżał, poza tym uwielbiał podróże. I jestem tego pewna, mam to po nim. Tak strasznie za nim tęskniłam, nie było go 3 miesiące, był na promocji książki czy coś.
-Tataaaa!-krzyknęłam jak dziecko.
-Córcia, chodź tu uściskać starego ojca.-powiedział biorąc mnie w swoje szerokie ramiona.
-Tak bardzo tęskniłam.-po moim policzku spłynęła łza, otarłam ją szybko, by nikt nie mógł jej zobaczyć. Nie lubiłam płakać, właściwie, nie lubiłam, gdy ktoś widział, że to robię. Zawsze uchodzę za tą twardą.
-Ja też za Tobą tęskniłem skarbie.-pocałował mnie w czoło.
-Koniec tych czułości kochani, zabieramy się do kolacji, zrobiłam waszą ulubioną lasagne.-mama puściła nam oczko.
-Mniaaaam, lasagne.-wrzasnął tata przeciągając "a" i poklepał się po brzuchu.
-Jerry, strasznie schudłeś, przyda ci się trochę kalorii.-mama wybuchnęła śmiechem. Mój tata nigdy nie dopuściłby do tego, by schudnąć, za bardzo kochał jeść.
-Mmm! To jest przepyszne.-powiedziała Olivia pomiędzy kęsami.
-Tak, świetne.-zawtórowałam jej z uśmiechem.
Po skończonej kolacji pożegnałam się z rodzicami i poszłam do siebie na górę, postanowiłam sprawdzić swoje Iphone, czy nie miałam żadnych nieodczytanych wiadomości.
Od Justin do Jessica:
Dziękuję za dzisiejszy dzień Shawty, był idealny. :)
Od Jessica do Justin:
Ja też Ci dziękuję, było wspaniale. :) A teraz dobranoc, jestem zmęczona, a jutro muszę iść do szkoły. :'(
Od Justin do Jessica:
Nie przejmuj się, czuję, że zawsze dajesz radę, prawda? Nigdy się nie mylę. ;) Dobranoc.
Czy ja śnie? Najprzystojniejszy chłopak na świecie napisał do mnie "shawty" i podziękował za dzisiejszy dzień. To szalone.
Wzięłam bieliznę na zmianę i w podskokach poszłam do łazienki, potrzebowałam prysznica, aby się rozluźnić i uspokoić moje przyśpieszone tętno. Rozebrałam się szybko i wrzuciłam ubrania do prania. Weszłam pod prysznic i czułam jak gorąca woda mnie uspokaja. Zawsze kąpie się pod gorącą wodą, taką, która parzy moje ciało, nie rozumiem tego, ale tylko taki prysznic mnie satysfakcjonuje. Pokryłam swoje ciało kakaowym płynem pod prysznic i nałożyłam szampon. Szybko się spłukałam i wyszłam. Wytarłam się, umyłam zęby i wyszłam. Marzyłam o śnie, wplątałam się pod moją kołdrę, i zanim zauważyłam, usnęłam.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Noc minęła bardzo szybko. Czułam jak rośnie we mnie gniew, przez dzwoniący budzik. Już miałam rzucić nim przez pokój, jednak przypomniałam sobie, że znienawidzony budzik jest zarazem moim telefonem. Szybko wyszłam z łóżka i podreptałam do łazienki. Umyłam zęby i rozczesałam włosy, stwierdziłam, że zostawie je dziś rozpuszczone. Zrobiłam lekki makijaż i popędziłam do pokoju się ubrać. Założyłam jeansowe rurki, szary top i bluzę. Nigdy nie lubiłam ubierać się elegancko, to nie mój styl. Lubiłam być ubrana na sportowo, tak aby było mi wygodnie. Przeżuciłam torbę przez ramię i zaczęłam schodzić po schodach. "Schodzić", nie schodziłam, tylko skakałam co 2 stopnie, tak jak robię to zazwyczaj, przecież tak jest szybciej. Wszyscy jeszcze spali, więc ubrałam szybko buty, wzięłam kluczyki od samochodu i wyszłam. Zimny wiatr rozwiewał moje włosy, moje ciało zaczęło drżeć z zimna. Ugh, nienawidzę zimna. Wsiadłam do samochodu, włączyłam piosenkę Rihanny i przekręciłam kluczyk. Po 20 minutach drogi byłam już na parkingu szkolnym. Zaparkowałam samochód i popędziłam do drzwi wejściowych szkoły. Przywitałam się ze wszystkim i poszłam prosto w kierunku mojej szafki. Tam jak zwykle czekała na mnie B.
-Hej B.-powiedziałam uśmiechając się szeroko.
-Umm. cześć.-powiedziała odwzajemniając uśmiech.
-Co tam?-wykręciłam kod od mojej szafki.
-U mnie wszystko ok, a u Ciebie? Widzę, że jesteś szczęśliwa.-powiedziała podejrzliwie Becky.
-Tak, mój tata wrócił.-uśmiechnęłam się, nie chciałam wprowadzać jej w szczegóły związane z Justinem. Nie teraz, kiedy jeszcze nic nie jest wiadome.
-Ohh tak, to wszystko wyjaśnia.-klepnęła mnie po ramieniu.
-Mamy teraz chemię?-zapytałam? Chemię miałam z B. Cieszyłam się z tego.
-Tak, chemię.-prychnęła Becky. Obydwie za nią nie przepadałyśmy.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Po skończonych lekcjach wsiadłam do samochodu i popędziłam do domu.
-Cześć wszystkim, już jestem.-powiedziałam, jednak nikt mi nie odpowiedział. No tak, mama pewnie była w pracy, a tata... nie wiem, może był na spacerze czy coś. Poszłam na górę i usłyszałam cichy szloch, wychodził z pokoju Olivi.
-Hej Olivia, mogę wejść?-spytałam niepewnie.
-Nie!-warknęła.
Zignorowałam jednak jej "nie" i weszłam.
-Nie słyszałaś co mówiłam?-wydukała dławiąc się łzami.
Położyłam się obok niej, mając nadzieję, że dowiem się o co chodzi.
-Halo, siostro, co jest?-zapytałam, posyłając jej zmartwione spojrzenie.
-Pytasz co jest?! Ten dupek Mick mnie rzucił!-krzyknęła wybuchając płaczem.
-No już kochanie, nie warto przez niego płakać.-zaczęłam głaskać ją po głowie.
-Ale ja go kocham, rozumiesz?-zapytała.
-Rozumiem, rozumiem lepiej niż myślisz. Z resztą sama wiesz, przez co ja przechodziłam.-powiedziałam całując ją w czoło.
-Ale jak on tak mógł. Jeszcze niedawno było wszystko ok, nawet powiedział, że mnie kocha, i że to już tak na zawsze.-zaczęła spazmatycznie oddychać.
Poczułam jak narasta we mnie gniew. Nie pozwolę, by przez takiego dupka jak Mick moja siostra płakała.
Zasługiwała na księcia z bajki, dobrze o tym wiedziałam, i ona też powinna o tym wiedzieć. Zabiję go, zabiję go! Jednak teraz musiałam pomyśleć o niej, i pocieszyć ją, potrzebowała tego.
-Skarbie, to oszust. Nie przejmuj się, on na Ciebie nie zasługuje.-zaczęłam wycierać łzy z jej porcelanowej twarzy.
-Masz rację Jess, wiem to.-powiedziała powoli się uspokajając.
-Kocham Cię siostrzyczko, pamiętaj o tym.-uśmiechnęłam się do niej.
-Ja Ciebie też kocham, ale chcialabym teraz zostać sama, wiem, ze rozumiesz.-powiedziała całując mnie w policzek.
-Rozumiem skarbie, doskonale rozumiem.-pogładziłam ją po plecach i wyszłam.
Poszłam do mojego pokoju, postanawiając, że do niego zadzwonie.
-Jesteś kurwa szalony czy jaki?!-wrzasnęłam do sluchawki.
-O co Ci chodzi?-zapytał zdezorientowany.
-O co mi chodzi? O co mi chodzi? O Olivie mi chodzi.-krzyknęłam.
-Aaa, tak..-powiedział zmieszany.
-Przez Ciebie ona teraz płacze, rozumiesz? Płacze. Jest jeszcze młoda, i powinna zapamiętać ten czas jako najlepszy. A ty wszystko spieprzyłeś! Spieprzyłeś sprawę tak samo jak ze mną.-powiedziałam.
-Kurwa mać, wasza rodzina jest jakaś nienormalna.-krzyknął.
-Nienormalna? Kto tu jest nienormalny?! Rozkochiwać w sobie nastolatki, a potem je rzucać?Jesteś chory psychicznie.-warknęłam rozłączając się.
Opadłam na łóżko. Zabiję go, zabiję go.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Krótki rozdział, ale mam dziś mnóstwo rzeczy do zrobienia. Teraz komentować może każdy, nawet anonimki, więc do roboty :)) kocham was xx
-Heej!-krzyknęłam do wszystkich.
-Skarbie, jesteśmy w jadalni, chodź.-powiedziała mama, czułam, że się uśmiechała.
Wchodząc do jadalni nie mogłam uwierzyć własnym oczom, zobaczyłam mojego tatę. Nigdy o tym nie wspominałam, ale mój tata był pisarzem, i często wyjeżdżał, poza tym uwielbiał podróże. I jestem tego pewna, mam to po nim. Tak strasznie za nim tęskniłam, nie było go 3 miesiące, był na promocji książki czy coś.
-Tataaaa!-krzyknęłam jak dziecko.
-Córcia, chodź tu uściskać starego ojca.-powiedział biorąc mnie w swoje szerokie ramiona.
-Tak bardzo tęskniłam.-po moim policzku spłynęła łza, otarłam ją szybko, by nikt nie mógł jej zobaczyć. Nie lubiłam płakać, właściwie, nie lubiłam, gdy ktoś widział, że to robię. Zawsze uchodzę za tą twardą.
-Ja też za Tobą tęskniłem skarbie.-pocałował mnie w czoło.
-Koniec tych czułości kochani, zabieramy się do kolacji, zrobiłam waszą ulubioną lasagne.-mama puściła nam oczko.
-Mniaaaam, lasagne.-wrzasnął tata przeciągając "a" i poklepał się po brzuchu.
-Jerry, strasznie schudłeś, przyda ci się trochę kalorii.-mama wybuchnęła śmiechem. Mój tata nigdy nie dopuściłby do tego, by schudnąć, za bardzo kochał jeść.
-Mmm! To jest przepyszne.-powiedziała Olivia pomiędzy kęsami.
-Tak, świetne.-zawtórowałam jej z uśmiechem.
Po skończonej kolacji pożegnałam się z rodzicami i poszłam do siebie na górę, postanowiłam sprawdzić swoje Iphone, czy nie miałam żadnych nieodczytanych wiadomości.
Od Justin do Jessica:
Dziękuję za dzisiejszy dzień Shawty, był idealny. :)
Od Jessica do Justin:
Ja też Ci dziękuję, było wspaniale. :) A teraz dobranoc, jestem zmęczona, a jutro muszę iść do szkoły. :'(
Od Justin do Jessica:
Nie przejmuj się, czuję, że zawsze dajesz radę, prawda? Nigdy się nie mylę. ;) Dobranoc.
Czy ja śnie? Najprzystojniejszy chłopak na świecie napisał do mnie "shawty" i podziękował za dzisiejszy dzień. To szalone.
Wzięłam bieliznę na zmianę i w podskokach poszłam do łazienki, potrzebowałam prysznica, aby się rozluźnić i uspokoić moje przyśpieszone tętno. Rozebrałam się szybko i wrzuciłam ubrania do prania. Weszłam pod prysznic i czułam jak gorąca woda mnie uspokaja. Zawsze kąpie się pod gorącą wodą, taką, która parzy moje ciało, nie rozumiem tego, ale tylko taki prysznic mnie satysfakcjonuje. Pokryłam swoje ciało kakaowym płynem pod prysznic i nałożyłam szampon. Szybko się spłukałam i wyszłam. Wytarłam się, umyłam zęby i wyszłam. Marzyłam o śnie, wplątałam się pod moją kołdrę, i zanim zauważyłam, usnęłam.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Noc minęła bardzo szybko. Czułam jak rośnie we mnie gniew, przez dzwoniący budzik. Już miałam rzucić nim przez pokój, jednak przypomniałam sobie, że znienawidzony budzik jest zarazem moim telefonem. Szybko wyszłam z łóżka i podreptałam do łazienki. Umyłam zęby i rozczesałam włosy, stwierdziłam, że zostawie je dziś rozpuszczone. Zrobiłam lekki makijaż i popędziłam do pokoju się ubrać. Założyłam jeansowe rurki, szary top i bluzę. Nigdy nie lubiłam ubierać się elegancko, to nie mój styl. Lubiłam być ubrana na sportowo, tak aby było mi wygodnie. Przeżuciłam torbę przez ramię i zaczęłam schodzić po schodach. "Schodzić", nie schodziłam, tylko skakałam co 2 stopnie, tak jak robię to zazwyczaj, przecież tak jest szybciej. Wszyscy jeszcze spali, więc ubrałam szybko buty, wzięłam kluczyki od samochodu i wyszłam. Zimny wiatr rozwiewał moje włosy, moje ciało zaczęło drżeć z zimna. Ugh, nienawidzę zimna. Wsiadłam do samochodu, włączyłam piosenkę Rihanny i przekręciłam kluczyk. Po 20 minutach drogi byłam już na parkingu szkolnym. Zaparkowałam samochód i popędziłam do drzwi wejściowych szkoły. Przywitałam się ze wszystkim i poszłam prosto w kierunku mojej szafki. Tam jak zwykle czekała na mnie B.
-Hej B.-powiedziałam uśmiechając się szeroko.
-Umm. cześć.-powiedziała odwzajemniając uśmiech.
-Co tam?-wykręciłam kod od mojej szafki.
-U mnie wszystko ok, a u Ciebie? Widzę, że jesteś szczęśliwa.-powiedziała podejrzliwie Becky.
-Tak, mój tata wrócił.-uśmiechnęłam się, nie chciałam wprowadzać jej w szczegóły związane z Justinem. Nie teraz, kiedy jeszcze nic nie jest wiadome.
-Ohh tak, to wszystko wyjaśnia.-klepnęła mnie po ramieniu.
-Mamy teraz chemię?-zapytałam? Chemię miałam z B. Cieszyłam się z tego.
-Tak, chemię.-prychnęła Becky. Obydwie za nią nie przepadałyśmy.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Po skończonych lekcjach wsiadłam do samochodu i popędziłam do domu.
-Cześć wszystkim, już jestem.-powiedziałam, jednak nikt mi nie odpowiedział. No tak, mama pewnie była w pracy, a tata... nie wiem, może był na spacerze czy coś. Poszłam na górę i usłyszałam cichy szloch, wychodził z pokoju Olivi.
-Hej Olivia, mogę wejść?-spytałam niepewnie.
-Nie!-warknęła.
Zignorowałam jednak jej "nie" i weszłam.
-Nie słyszałaś co mówiłam?-wydukała dławiąc się łzami.
Położyłam się obok niej, mając nadzieję, że dowiem się o co chodzi.
-Halo, siostro, co jest?-zapytałam, posyłając jej zmartwione spojrzenie.
-Pytasz co jest?! Ten dupek Mick mnie rzucił!-krzyknęła wybuchając płaczem.
-No już kochanie, nie warto przez niego płakać.-zaczęłam głaskać ją po głowie.
-Ale ja go kocham, rozumiesz?-zapytała.
-Rozumiem, rozumiem lepiej niż myślisz. Z resztą sama wiesz, przez co ja przechodziłam.-powiedziałam całując ją w czoło.
-Ale jak on tak mógł. Jeszcze niedawno było wszystko ok, nawet powiedział, że mnie kocha, i że to już tak na zawsze.-zaczęła spazmatycznie oddychać.
Poczułam jak narasta we mnie gniew. Nie pozwolę, by przez takiego dupka jak Mick moja siostra płakała.
Zasługiwała na księcia z bajki, dobrze o tym wiedziałam, i ona też powinna o tym wiedzieć. Zabiję go, zabiję go! Jednak teraz musiałam pomyśleć o niej, i pocieszyć ją, potrzebowała tego.
-Skarbie, to oszust. Nie przejmuj się, on na Ciebie nie zasługuje.-zaczęłam wycierać łzy z jej porcelanowej twarzy.
-Masz rację Jess, wiem to.-powiedziała powoli się uspokajając.
-Kocham Cię siostrzyczko, pamiętaj o tym.-uśmiechnęłam się do niej.
-Ja Ciebie też kocham, ale chcialabym teraz zostać sama, wiem, ze rozumiesz.-powiedziała całując mnie w policzek.
-Rozumiem skarbie, doskonale rozumiem.-pogładziłam ją po plecach i wyszłam.
Poszłam do mojego pokoju, postanawiając, że do niego zadzwonie.
-Jesteś kurwa szalony czy jaki?!-wrzasnęłam do sluchawki.
-O co Ci chodzi?-zapytał zdezorientowany.
-O co mi chodzi? O co mi chodzi? O Olivie mi chodzi.-krzyknęłam.
-Aaa, tak..-powiedział zmieszany.
-Przez Ciebie ona teraz płacze, rozumiesz? Płacze. Jest jeszcze młoda, i powinna zapamiętać ten czas jako najlepszy. A ty wszystko spieprzyłeś! Spieprzyłeś sprawę tak samo jak ze mną.-powiedziałam.
-Kurwa mać, wasza rodzina jest jakaś nienormalna.-krzyknął.
-Nienormalna? Kto tu jest nienormalny?! Rozkochiwać w sobie nastolatki, a potem je rzucać?Jesteś chory psychicznie.-warknęłam rozłączając się.
Opadłam na łóżko. Zabiję go, zabiję go.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Krótki rozdział, ale mam dziś mnóstwo rzeczy do zrobienia. Teraz komentować może każdy, nawet anonimki, więc do roboty :)) kocham was xx
sobota, 1 czerwca 2013
Rozdział 5
Boże, w co mam się ubrać. Błagam, błagam ześlijcie mi coś ładnego. Ja zwariowałam, po prostu zwariowałam, coraz częściej zaczęłam mówić sama do siebie.
-Proszę, Boże, pomóż mi.-zaczęłam błagać pukając się w czoło. Nie jestem normalna.
-MAM!-krzyknęłam sama do siebie.
Wyjęłam ze swojej szafy szarą bluzę Obey, czarne legginsy i vansy. Nie mogę przecież wyglądać seksownie, nie może pomyśleć, że mi zależy, by ładnie wyglądać.
Spiełam włosy w niesfornego koka, i pomalowałam się. Wyglądałam ok. Było ładnie, choć nie zbyt ambitnie, o to mi chodziło. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Przeżuciłam sobie czarną torbę przez ramię i popsikałam się perfumami. Wyszłam z pokoju.
-Mamo! Wychodzę.-krzyknęłam.
-Dobrze skarbie. Bądź w domu na kolację.-uśmiechnęła się.
-Okey, będę.-odwzajemniłam uśmiech i wyszłam.
Wyjęłam telefon i napisałam sms-a do Justina.
Od Jessicka do Justin:
Hej, jestem przed domem. O której będziesz?
Od Justin do Jessicka:
Rozejrzyj się, jestem niedaleko. Ślicznie wyglądasz. ;)
Rozejrzałam się dookoła, ale nigdzie nie mogłam dostrzec tej anielskiej twarzy. Rozejrzałam się jeszcze raz i ujrzałam TEN uśmiech. To był Justin. Miał cudowny uśmiech, zawsze gdy na niego patrzyłam czułam jakbym się rozpływała. Szybko podbiegłam do jego samochodu i wsiadłam.
-Cześć.-powiedziałam przeciągając "e", po czym uśmiechnęłam się słodko.
-Cześć.-odpowiedział i pocałował mnie w policzek.
Moje polczki oblały się czerwienią.
-No.. um... więc, gdzie jedziemy?-zapytałam.
-Więc, pojedziemy na piknik.-odwrócił głowę do tyłu i pokazał, abym zrobiła to samo. Odwróciłam się i ujrzałam wielki wiklinowy koszyk i koc.
-Świetnie.Kocham pikniki.-powiedziałam uradowana.
-To miło, że podoba Ci się ten pomysł.-uśmiechnął się pokazując swoje idealne zęby.
Przez resztę drogi śmialiśmy się, rozmawiając o bezsensownych rzeczach.
-To tu.-powiedział unosząc brew.
-Jest pięknie!-krzyknęłam rozszerzając moje niebieskie oczy.
-Tak, to prawda.-zawtórował mi po czym sięgnął po koszyk i koc.
Złapał mnie za rękę i zaprowadził w jeszcze piękniejsze miejsce. Była to wielka łąka. Obok był mały staw. To wszystko wyglądało jak sceneria z bajki.
Justin rozłożył koc i wyjął wszystko z koszyka, po czym poklepał miejsce obok siebie.
-Usiądź.-mrugnął do mnie.
Bez wahania podeszłam i usiadłam. Było tam tyle pyszności, nie mogłam się oprzeć. Justin nalał mi truskawkowego soku i podał kanapkę. Wyglądała smakowicie.
-Smacznego.-uśmiechnął się.
-Nawzajem.-powiedziałam.
Zaczęliśmy jeść patrząc sobie w oczy. Nie wiem czy już mówiłam, ale miał piękne oczy. Nie potrafiłam określić ich koloru. Z jednej strony były miodowe, ale z drugiej miały odcień ciemnej zieleni. Były cudowne.
Potem mój wzrok zszedł na jego pełne, różowe usta. Także były piękne.
-Przepraszam, ale czy ty właśnie się na mnie gapisz?-wybuchnął śmiechem.
-Umm.. nie, wydawało Ci się.-mruknęłam zażenowana, po czym skinęłam głową w dół sięgając po szklankę.
-To mi nie przeszkadza.-powiedział uśmiechnięty.
-Ale co?-zaczęłam udawać głupią.
-Oj proszę Cię, dobrze wiesz o czym mówię.-spojrzał mi prosto w oczy.
-No właśnie nie do końca.-powiedziałam pociągając łyk soku.
-Nie przeszkadza mi to, że się na mnie gapisz.-powiedział uśmiechając się triumfalnie.
-Okej, możesz skończyć?-zapytałam zirytowana.
-Okej, okej sorry Jessicka.-powiedział unosząc ręce w obronnym geście.
W tedy wpadłam na świetny pomysł. Musiałam sprawdzić czy ma łaskotki. Rzuciłam się na niego. Moje palce zaczęły zwinnie tańczyć po jego żebrach. Wspaniały i dźwięczny uśmiech wypełnił moje uszy. Potem przeniosłam się na brzuch unosząc lekko jego koszulkę, by moje ręce miały lepszy dostęp. W tedy ujrzałam jego wspaniały brzuch, miał kaloryfer, ale nie taki zwykły, był idealnie wyrzeźbiony. Justin wykorzystał moment w którym się zamyśliłam i postanowił mi się odwdzięczyć. Zaczął lekko mnie łaskotać, jednakże miałam tak wielkie łaskotki, że już dławiłam się ze śmiechu.
-Proszę Justin, proszę, przestań.-powiedziałam dusząc się ze śmiechu.
-Teraz proszę Justin? To ty zaczęłaś.-powiedział łaskotając mnie mocniej.
Kopnęłam go w brzuch i zaczęłam uciekać. Jednak jego to nie ruszyło. Zaczął mnie gonić, wiedziałam, że mój bieg był bezsensu, bo nie biegałam szybko. Justin mnie dogonił i przeżucił przez swój bark klepiąc mnie po tyłku.
-Justin postaw mnie.-zaczęłam mówić smiejąc się głośno.
-Nie tak szybko kochanie.-powiedział uśmiechnięty.
Kiedy powiedział do mnie "kochanie" czułam jakby moje serce miało zaraz wyskoczyć z piersi. To było wspaniałe, sprawiał mi tyle radości.
-Justin, puść mnie, jestem ciężka.-powiedziałam.
-Nie jesteś ciężka, jesteś jak piórko, sama zobacz.-powiedział i zaczął mnie podrzucać.
Całą łąkę wypełnił mój pisk. Chłopak zaśmiał się głośno, po czym mnie puścił.
-Chyba najwyższy czas, aby wrócić do domu.-powiedziałam patrząc na zegarek.
-Masz rację, robi się późno.-odpowiedział i złapał mnie za rękę.
Posprzątał i zaciągnął mnie do samochodu. Całą drogę rozmawialiśmy. Mieliśmy mnóstwo tematów do rozmowy, nie chciałam z tamtąd wychodzić, jednak musiałam. W końcu dotarł do mojego domu.
-Do zobaczenia.-powiedziałam całując go w policzek.
-Do zobaczenia.-powiedział gładząc mnie po policzku.
Wyszłam z samochodu i poszłam do domu. To najlepszy dzień w moim życiu.
-Proszę, Boże, pomóż mi.-zaczęłam błagać pukając się w czoło. Nie jestem normalna.
-MAM!-krzyknęłam sama do siebie.
Wyjęłam ze swojej szafy szarą bluzę Obey, czarne legginsy i vansy. Nie mogę przecież wyglądać seksownie, nie może pomyśleć, że mi zależy, by ładnie wyglądać.
Spiełam włosy w niesfornego koka, i pomalowałam się. Wyglądałam ok. Było ładnie, choć nie zbyt ambitnie, o to mi chodziło. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Przeżuciłam sobie czarną torbę przez ramię i popsikałam się perfumami. Wyszłam z pokoju.
-Mamo! Wychodzę.-krzyknęłam.
-Dobrze skarbie. Bądź w domu na kolację.-uśmiechnęła się.
-Okey, będę.-odwzajemniłam uśmiech i wyszłam.
Wyjęłam telefon i napisałam sms-a do Justina.
Od Jessicka do Justin:
Hej, jestem przed domem. O której będziesz?
Od Justin do Jessicka:
Rozejrzyj się, jestem niedaleko. Ślicznie wyglądasz. ;)
Rozejrzałam się dookoła, ale nigdzie nie mogłam dostrzec tej anielskiej twarzy. Rozejrzałam się jeszcze raz i ujrzałam TEN uśmiech. To był Justin. Miał cudowny uśmiech, zawsze gdy na niego patrzyłam czułam jakbym się rozpływała. Szybko podbiegłam do jego samochodu i wsiadłam.
-Cześć.-powiedziałam przeciągając "e", po czym uśmiechnęłam się słodko.
-Cześć.-odpowiedział i pocałował mnie w policzek.
Moje polczki oblały się czerwienią.
-No.. um... więc, gdzie jedziemy?-zapytałam.
-Więc, pojedziemy na piknik.-odwrócił głowę do tyłu i pokazał, abym zrobiła to samo. Odwróciłam się i ujrzałam wielki wiklinowy koszyk i koc.
-Świetnie.Kocham pikniki.-powiedziałam uradowana.
-To miło, że podoba Ci się ten pomysł.-uśmiechnął się pokazując swoje idealne zęby.
Przez resztę drogi śmialiśmy się, rozmawiając o bezsensownych rzeczach.
-To tu.-powiedział unosząc brew.
-Jest pięknie!-krzyknęłam rozszerzając moje niebieskie oczy.
-Tak, to prawda.-zawtórował mi po czym sięgnął po koszyk i koc.
Złapał mnie za rękę i zaprowadził w jeszcze piękniejsze miejsce. Była to wielka łąka. Obok był mały staw. To wszystko wyglądało jak sceneria z bajki.
Justin rozłożył koc i wyjął wszystko z koszyka, po czym poklepał miejsce obok siebie.
-Usiądź.-mrugnął do mnie.
Bez wahania podeszłam i usiadłam. Było tam tyle pyszności, nie mogłam się oprzeć. Justin nalał mi truskawkowego soku i podał kanapkę. Wyglądała smakowicie.
-Smacznego.-uśmiechnął się.
-Nawzajem.-powiedziałam.
Zaczęliśmy jeść patrząc sobie w oczy. Nie wiem czy już mówiłam, ale miał piękne oczy. Nie potrafiłam określić ich koloru. Z jednej strony były miodowe, ale z drugiej miały odcień ciemnej zieleni. Były cudowne.
Potem mój wzrok zszedł na jego pełne, różowe usta. Także były piękne.
-Przepraszam, ale czy ty właśnie się na mnie gapisz?-wybuchnął śmiechem.
-Umm.. nie, wydawało Ci się.-mruknęłam zażenowana, po czym skinęłam głową w dół sięgając po szklankę.
-To mi nie przeszkadza.-powiedział uśmiechnięty.
-Ale co?-zaczęłam udawać głupią.
-Oj proszę Cię, dobrze wiesz o czym mówię.-spojrzał mi prosto w oczy.
-No właśnie nie do końca.-powiedziałam pociągając łyk soku.
-Nie przeszkadza mi to, że się na mnie gapisz.-powiedział uśmiechając się triumfalnie.
-Okej, możesz skończyć?-zapytałam zirytowana.
-Okej, okej sorry Jessicka.-powiedział unosząc ręce w obronnym geście.
W tedy wpadłam na świetny pomysł. Musiałam sprawdzić czy ma łaskotki. Rzuciłam się na niego. Moje palce zaczęły zwinnie tańczyć po jego żebrach. Wspaniały i dźwięczny uśmiech wypełnił moje uszy. Potem przeniosłam się na brzuch unosząc lekko jego koszulkę, by moje ręce miały lepszy dostęp. W tedy ujrzałam jego wspaniały brzuch, miał kaloryfer, ale nie taki zwykły, był idealnie wyrzeźbiony. Justin wykorzystał moment w którym się zamyśliłam i postanowił mi się odwdzięczyć. Zaczął lekko mnie łaskotać, jednakże miałam tak wielkie łaskotki, że już dławiłam się ze śmiechu.
-Proszę Justin, proszę, przestań.-powiedziałam dusząc się ze śmiechu.
-Teraz proszę Justin? To ty zaczęłaś.-powiedział łaskotając mnie mocniej.
Kopnęłam go w brzuch i zaczęłam uciekać. Jednak jego to nie ruszyło. Zaczął mnie gonić, wiedziałam, że mój bieg był bezsensu, bo nie biegałam szybko. Justin mnie dogonił i przeżucił przez swój bark klepiąc mnie po tyłku.
-Justin postaw mnie.-zaczęłam mówić smiejąc się głośno.
-Nie tak szybko kochanie.-powiedział uśmiechnięty.
Kiedy powiedział do mnie "kochanie" czułam jakby moje serce miało zaraz wyskoczyć z piersi. To było wspaniałe, sprawiał mi tyle radości.
-Justin, puść mnie, jestem ciężka.-powiedziałam.
-Nie jesteś ciężka, jesteś jak piórko, sama zobacz.-powiedział i zaczął mnie podrzucać.
Całą łąkę wypełnił mój pisk. Chłopak zaśmiał się głośno, po czym mnie puścił.
-Chyba najwyższy czas, aby wrócić do domu.-powiedziałam patrząc na zegarek.
-Masz rację, robi się późno.-odpowiedział i złapał mnie za rękę.
Posprzątał i zaciągnął mnie do samochodu. Całą drogę rozmawialiśmy. Mieliśmy mnóstwo tematów do rozmowy, nie chciałam z tamtąd wychodzić, jednak musiałam. W końcu dotarł do mojego domu.
-Do zobaczenia.-powiedziałam całując go w policzek.
-Do zobaczenia.-powiedział gładząc mnie po policzku.
Wyszłam z samochodu i poszłam do domu. To najlepszy dzień w moim życiu.
piątek, 31 maja 2013
Rozdział 5
Nienawidziłam siebie. Mam siebie za nieudacznika. Gdybym była wystarczajaco dobra Mick nigdy by mnie nie zostawil. Co jest ze mna nie tak? No co? Wiem, mam opinie dziwki, ale sama sobie na nią zasluzylam. Bylam tak glupia. Dlaczego nigdy nie myslalam o konsekwencjach moich czynów? Chyba najwyzsza pora, by zaczac myslec o przyszlosci. Mam 18 lat, musze w koncu dorosnac. Przeciez nic nie dzieje sie bez powodu. Moze chcial tak Bóg? Moze po prostu nie bylismy sobie pisani? Czas posklejac stare rany. Zapominam o przeszlosci, zyje terazniejszoscia i przyszloscia. O F I C J A L N I E.
Weszlam pod prysznic, musialam zetrzec z siebie brud dzisiejzego dnia. Zaczelam szorowac moje cialo moim kakaowym plynem pod prysznic. Od kad pamietam uwielbialam zapachowe mydla i plyny pod prysznic, kochalam ich zapach. Na wlosy nalozylam szampon, splukalam sie i wyszlam. Zimno uderzylo we mnie z nieprawdopodobna sila, nienawidzilam, tego uczucia. Drżąc, wlozylam na siebie ubranie, po czym umylam zeby i wysuszylam wlosy. Bylam cholernie zmeczona, marzylam o tym zeby znalezc sie w moim cieply lozku. Rzucilam sie na nie, jakbym nie spala przez cala dobe. Zamknelam oczy i przenioslam sie do mojej ukochanej krainy snow.
-Kochanie jestes taka wspaniala.-powiedzial Justin opierajac sie na swojej dloni.
-Przestan. Nie zasluguje na ciebie.-moje policzki oblaly sie czerwienia, to zabawne, ale nigdy sie nie rumienilam, tylko w jego towarzystwie.
-Jak mozesz tak mowic? Jestes dla mnie najwazniejsza.-jego szczeka sie zacisnela.
-Justin, prosze Cie.
-Nie pros. Mowie Ci prawde, nigdy bedac przy dziewczynie nie czulem takiego uczucia. Sadze, ze sie w Tobie zakochalem.
Moja szczeka uderzyla w stol, myslalam, ze oczy wyskocza mi z orbit. Tylko nie to.
Kurwa mac! Obudzilam sie dyszac.
-Co to ma byc?!-krzyknelam do siebie.
Przeciez ja go nie znam. Co ten chlopak ze mna robi? Nie potafilam sobie tegp racjonalne wytlumaczyc. Przeciez to jakas nie zdrowa fascynacja. Nie jestem normalna. Z zamyslen wyrwal mnie dzwiek telefonu. Co jest do cholery? Spojrzalam na ekran i ujzalam nieznany numer. Kto to moze byc? Odebralam.
-Halo?-powiedzialam.
-Czesc Jessica, tu Justin.-powiedzial znajomy glos.
-Uhh, hej.-wymamrotalam.
-Sluchaj, mam dzis troche wolnego czasu, i chcialbym zapytac, czy moze wyskoczysz gdzies ze mna?-zapytal.
Wytrrzeszczylam oczy ze zdziwienia. CZY JA SNIE?
-Ehh, no jasne.-staralam sie to powiedziec bez emocji, ale w srodku krzyczalam jak jakas idiotka.
-Ok, to swietnie. Bede u Ciebie o 15.-moglam poznac, ze sie usmiecha.
-To do zobaczenia.-powiedzialam, usmiechajac sie szeroko.
Tak wiem, znalam go tylko 1 dzien. Ale bylo w nim cos pociagajacego, chcialam poznac go lepiej, bez wzgledu na konsekwencje. A tak pozatym, nikt od dlugiego czasu nie wywolywal u mnie szczerego usmiechu.
Justin's POV:
Nie moge uwierzyc ze sie zgodzila. Nie moge. Nie moge. Co prawda znalismy sie krotko, ale przyciagala mnie do siebie. To tak jakby miala jakas tajemnicza sile, dokladnie tak jak w tych glupich romantycznych filmach. Byla swietna. Byla piekna, i byla madra, czulem to.
Juz nie moge doczekac sie naszego spotkania, chce znow ja zobaczyc, poczuc jej wspanialy zapach. Ale chwila..... w co mam sie ubrac?! Musze przeciez wygladac dla niej goraco.
Weszlam pod prysznic, musialam zetrzec z siebie brud dzisiejzego dnia. Zaczelam szorowac moje cialo moim kakaowym plynem pod prysznic. Od kad pamietam uwielbialam zapachowe mydla i plyny pod prysznic, kochalam ich zapach. Na wlosy nalozylam szampon, splukalam sie i wyszlam. Zimno uderzylo we mnie z nieprawdopodobna sila, nienawidzilam, tego uczucia. Drżąc, wlozylam na siebie ubranie, po czym umylam zeby i wysuszylam wlosy. Bylam cholernie zmeczona, marzylam o tym zeby znalezc sie w moim cieply lozku. Rzucilam sie na nie, jakbym nie spala przez cala dobe. Zamknelam oczy i przenioslam sie do mojej ukochanej krainy snow.
-Kochanie jestes taka wspaniala.-powiedzial Justin opierajac sie na swojej dloni.
-Przestan. Nie zasluguje na ciebie.-moje policzki oblaly sie czerwienia, to zabawne, ale nigdy sie nie rumienilam, tylko w jego towarzystwie.
-Jak mozesz tak mowic? Jestes dla mnie najwazniejsza.-jego szczeka sie zacisnela.
-Justin, prosze Cie.
-Nie pros. Mowie Ci prawde, nigdy bedac przy dziewczynie nie czulem takiego uczucia. Sadze, ze sie w Tobie zakochalem.
Moja szczeka uderzyla w stol, myslalam, ze oczy wyskocza mi z orbit. Tylko nie to.
Kurwa mac! Obudzilam sie dyszac.
-Co to ma byc?!-krzyknelam do siebie.
Przeciez ja go nie znam. Co ten chlopak ze mna robi? Nie potafilam sobie tegp racjonalne wytlumaczyc. Przeciez to jakas nie zdrowa fascynacja. Nie jestem normalna. Z zamyslen wyrwal mnie dzwiek telefonu. Co jest do cholery? Spojrzalam na ekran i ujzalam nieznany numer. Kto to moze byc? Odebralam.
-Halo?-powiedzialam.
-Czesc Jessica, tu Justin.-powiedzial znajomy glos.
-Uhh, hej.-wymamrotalam.
-Sluchaj, mam dzis troche wolnego czasu, i chcialbym zapytac, czy moze wyskoczysz gdzies ze mna?-zapytal.
Wytrrzeszczylam oczy ze zdziwienia. CZY JA SNIE?
-Ehh, no jasne.-staralam sie to powiedziec bez emocji, ale w srodku krzyczalam jak jakas idiotka.
-Ok, to swietnie. Bede u Ciebie o 15.-moglam poznac, ze sie usmiecha.
-To do zobaczenia.-powiedzialam, usmiechajac sie szeroko.
Tak wiem, znalam go tylko 1 dzien. Ale bylo w nim cos pociagajacego, chcialam poznac go lepiej, bez wzgledu na konsekwencje. A tak pozatym, nikt od dlugiego czasu nie wywolywal u mnie szczerego usmiechu.
Justin's POV:
Nie moge uwierzyc ze sie zgodzila. Nie moge. Nie moge. Co prawda znalismy sie krotko, ale przyciagala mnie do siebie. To tak jakby miala jakas tajemnicza sile, dokladnie tak jak w tych glupich romantycznych filmach. Byla swietna. Byla piekna, i byla madra, czulem to.
Juz nie moge doczekac sie naszego spotkania, chce znow ja zobaczyc, poczuc jej wspanialy zapach. Ale chwila..... w co mam sie ubrac?! Musze przeciez wygladac dla niej goraco.
środa, 29 maja 2013
Rozdział 4
Podchodząc bliżej zauważyłam, że z kimś się kłóci.
No tak... Oczywiście, z moją siostrą. Postanowiłam lekko się przybliżyć, aby podsłuchać o co się kłócą.
-Do cholery! Dawaj mi kurwa tego drinka!-wykrzyknęła zdenerwowana Olivia.
-Słuchaj, z tego co widzę, nie jesteś pełnoletnia, nie mogę Ci go dać.-boski chłopak odpowiedział jej spokojnie.
Nie dość, że jest cholernie gorący, to na dodatek mądry.-pomyślałam.
-Kurwa mać, jesteś idiotą.-krzyknęła i odeszła zirytowana.
Podeszłam do baru, i usiadłam na krześle. Tak, robiłam to w najseksowniej jak potrafiłam. Macie racje. Chciałam go uwieźć.
-Hej.-mruknęłam puszczając mu oczko.
-Hej.-odpowiedział ukazując rząd idealnie prostych i białych zębów.
-Pracujesz tu?-zapytałam lekko go kokietując.
-Tak, to taka dorywcza praca.-powiedział przeczesując dłonią swoje włosy.
Przez chwile nie wiedziałam co powiedzieć, to tak jakbym straciła całą moją pewność siebie, onieśmielał mnie. Był seksowny w każdym calu. Wiedziałam, że jeszcze nigdy nie widziałam kogoś tak przystojnego.
Zobaczył moje zawachanie i powiedział:
-Może się czegoś napijesz?-wydukał przygryzając wargę.
-Jasne.-odpowiedziałam lekko się uśmiechając.
Justin's POV:
Ta laska była serio gorąca. Widziałem, że ją onieśmielam, podobało mi się to. W sumie, działam tak na każdą dziewczynę, ale ta wydawała się być inna. Była pewna siebie, wydawała się fajna. A na dodatek miała świetne nogi, jedne z najlepszych, które w życiu widziałem, a widziałem ich duzo... Naprawde dużo.
-Może się czegoś napijesz?-zapytałem w seksowny sposób.
-Jasne.-odpowiedziała lekko się uśmiechając.
-Więc.. zrobię Ci drinka, którego uznaję za moją specjalność.-powiedziałem puszczając jej oczko.
Nawet w światłach reflektorów widziałem, że się zarumieniła.
-To miłe.-mruknęła.
Chciałem jej zaimponować. Wiedziałem, że dokonam tego łatwo popisując się trickami, których nauczyłem się podczas pracy w tym klubie. Zacząłem żąglować butelkami. Widziałem, że jej oczy prawie wypadają z orbit. Nie mogłem się na nią patrzeć, wiedziałem, że zdekoncetrowałoby mne to, więc odwróciłem wzrok patrząc na butelki. Po całym przedstawieniu nalałem drinka do kieliszka i wrzuciłem kilka kostek lodu. Położyłem kieliszek przed jej twarzą.
-Umm... dziękuję-powiedziała uśmiechnięta.
-Proszę bardzo.-odpowiedziałem jej, po czym posłałem jej wielki uśmiech.
-Jezu! To jest znakomite!-wykrzyknęła uradowana.
-Wiem.-odpowiedziałem szczęśliwy.
-A tak wogóle..Mam na imię Jessica.-powiedziała przedstawiając się.
No tak... do cholery jasnej. Przy tym wszystkim zapomniałem o manierach, które moim zdaniem powinien mieć każdy mężczyzna.
-Jestem Justin.-mruknąłem lekko zażenowany.
-Miło Cię poznać Justin.-uśmiechnęła się.
Miała piękny uśmiech. Za każdym razem kiedy się uśmiechała jej twarz promieniała. Była jak słońce, promieniujące słońce. KURWA JUSTIN! O czym ty myślisz?! Dopiero co poznałeś laskę, a już ją bajerujesz. Skarciłem siebie w myślach. Mój zdrowy rozsądek powrócił.
-Przepraszam, muszę zabierać się do pracy.-powiedziałem, po czym odszedłem obsłużyć innych klientów.
-Ok...-mruknęła cicho zdziwiona moim nagłym impulsem.
Jessica's POV:
-Ok...-powiedziałam zdziwiona.
Ten koleś nie był normalny. Kto najpierw flirtuje, a potem odchodzi mówiąc "zabieram się do pracy". Tak się kurwa nie robi, tak się nie robi. Byłam wściekła. Jak jeden facet mógł doprowadzić mnie do czegoś takiego? Popsuł mi całą zabawę. Ale to nic, cała noc przede mną. Mam ochotę kogoś poderwać.
Weszłam na parkiet i zaczęłam tańczyć. Poczułam jak czyjeś ręce owijają się wokół mojej talii, odwróciłam się. Był to całkiem przystojny, niebieskooki blondyn. Niezła partia.-pomyślałam. Odwróciłam się do niego i zaczęliśmy się obściskiwać po czym szepnęłam mu na ucho: "Masz ochotę się zabawić skarbie?"
"Jasne"-zawtórował mi. Wzięłam go za rękę i weszlismy do łazienki, była tam wolna kabina, świetnie się składa. Weszliśmy do środka. Zaczęliśmy się całować, jego ręce powędrowały na mój tyłek, moje ręce natomiast na jego szyję, zaczęłam ściągać mu bluzkę, a on zaczął rozpinać zamek od mojej sukienki.
-Sorry skarbie, muszę lecieć.-powiedziałam i odsunęłam się od niego rozbawiona.
-Co ty kurwa mówisz? Nie ma mowy!-krzyknął ze wściekłością w oczach.
Poczułam, jak jego silne ramiona owijają się wokół mnie.
-Pojebało Cię? Puszczaj mnie do cholery!-Wrzasnęłam.
-Nie tak łatwo kochanie, z tego co pamiętam miałaś ochotę się zabawić.-spojrzał na mnie.
-Słuchaj daj mi spokój, tylko żartowałam, okej?-powiedziałam ze łzami w oczach.
-W takim razie... nie znam się na żartach.-okrutny uśmiech wpełzł na jego ochydną twarz.
-Proszę, puść mnie, przepraszam.-łzy zaczęły spływać po mojej twarzy.
-Spokonie, zaraz będziesz mogła iść laleczko.-powiedział rozbawiony po czym dokończył rozpinanie mojej sukienki. Moje całe ubranie zjechało w dół. STAŁAM W SAMEJ BIELIŹNIE PRZED JAKIMŚ PSYCHOPATĄ! Nie, to się nie dzieje, to tylko zły sen.
-Mmm, seksowna jesteś.-powiedział, po czym oblizał swoje usta.
-A ty jesteś ochydny!-krzyknęłam plując w jego twarz.
-O nie suko.-zaczął ścierać ślinę ze swojej twarzy, po czym uderzył mnie w policzek.
Złapałam się za niego z bólu. Jeszcze nigdy nie zostałam uderzona. Zaczęłam niekontrolowanie szlochać i krzyczeć, kiedy mężczyzna zaczął rozpinać mój stanik.
-Co tu się dzieje?-usłyszałam znajomy głos, nie mogłam rozpoznać do kogo należy, byłam zbyt roztrzęsiona.
Drzwi od kabiny się otworzyły, rozpoznałam przed nimi przystojnego barmana, z którym niedawno rozmawiałam.
-Puść ją!-krzyknął odciągając ode mnie natarczywego psychopatę.
-A ty kurwa co? Wielki obrońca?!-wrzasnął zboczeniec.
-Spierdalaj, albo nie poznasz się w lustrze! Już!-krzyknął Justin.
Przyglądałam sie całemu zdarzeniu, kompletnie nie orientując się, że jestem prawie naga. Szybko sięgnęłam po moją sukienkę i włożyłam ją na siebie. To był koniec, nic mi się nie stało.. To wszystko dzięki Justinowi. Byłam mu cholernie wdzięczna. Cały mój gniew, którym dażyłam go po tym jak mnie zignorował odszedł w niepamięć.
-Tak bardzo Ci dziękuję.-powiedziałam i rozpłakałam się. Zaczęłam dosłownie wyć ze strachu. Nigdy nie pomyślałabym, że może spotkać mnie coś takiego.
-Nie ma za co. Chodź tu.-powiedział rozszerzając ramiona.
Bez wahania podeszłam i przytuliłam go mocno, moje ciepłe łzy spływały na jego koszulkę.
-Już po wszystkim, nie masz się czego bać.-powiedział cicho w moje włosy.
Złapał mnie za rękę i wyszliśmy z toalety.
-Zaraz kończy się moja zmiana. Odwieźć Cię do domu?-spytał zmartwiony.
-Jeśli to nie byłby dla Ciebie kłopot.. Byłabym Ci bardzo wdzięczna.-powiedziałam lekko się uśmiechając.
-To żaden problem.-odpowiedział lekko ściskając moją dłoń.
-Ja pójdę poszukać mojej siostry.Spotkamy się tutaj za 10 minut, okej?-zapytałam.
-Ok. Idę się przebrać.-powiedział wkładając kosmyk moich włosów za ucho.
Poszłam szukać Olivi. Jak zwykle w takich sytuacjach rozpływała się w powietrzu. Po 5 minutach mojego natarczywego szukania, dostrzegłam ją. Tańczyła z jakimś młodym chłopakiem. Od razu podeszłam i pociągnęłam ją za rękę.
-Co do cholery?!-spytała wściekła Olivia.
-Nic, wracamy do domu.-powiedziałam surowo.
-Heej, ale czemu?-zapytała zdziwiona.
-Bo tak, chodź.-pociągnęłam ją za rękę.
Justin stał przy barze. Czekał na mnie. Czekał. Nie okłamał mnie, na prawdę chciał odwieźć mnie do domu.
-Olivia, to Justin. Justin poznaj moją siostrę, Olivię.-zapoznałam ich ze sobą.
-Umm... Cześć-mruknął zażenowany Justin.
------------------------------------------------------------------------------------------------------
Po drodze pełnej niezręcznej ciszy wkońcu dotarliśmy do domu.
-Justin, bardzo Ci dziękuję. Gdyby nie ty... nie wiem co by się stało.-powiedziałam bawiąc się palcami.
-Słuchaj, nie masz za co dziękować.-powiedział obdarzając mnie swoim najpiękniejszym uśmiechem.
Posłałam mu uśmiech i wyszłam z samochodu. To była okropna noc. Byłam przy samych drzwiach, kiedy usłyszałam Justina, który coś do mnie wołał.
-Jessica! Dasz mi swój numer?-zapytał. W ciemności mogłam dostrzec biel jego zębów.
-Jasne.-odpowiedziałam.
Podeszłam, i podałam mu mój numer.
To była jedna z najgorszych nocy w moim życiu, jednak zarazem była też jedną z najlepszych. Poznałam obiecującego chłopaka. Miałam nadzieję, na obiecujący związek.
KURWA JESSICA! O CZYM TY MYŚLISZ, PRZECIEŻ TY SIĘ JUŻ NIGDY NIE ZAKOCHASZ! Głos w mojej głowie miał rację, wróciłam do rzeczywistości, już nigdy się nie zakocham.
------------------------------
Mamy rozdział 4 :))) mam nadzieję, że się podoba. JEŚLI CZYTACIE ZOSTAWCIE KOMENTARZ, PROSZĘ, TO DLA MNIE BARDZO WAŻNE. KOCHAM WAS :***
No tak... Oczywiście, z moją siostrą. Postanowiłam lekko się przybliżyć, aby podsłuchać o co się kłócą.
-Do cholery! Dawaj mi kurwa tego drinka!-wykrzyknęła zdenerwowana Olivia.
-Słuchaj, z tego co widzę, nie jesteś pełnoletnia, nie mogę Ci go dać.-boski chłopak odpowiedział jej spokojnie.
Nie dość, że jest cholernie gorący, to na dodatek mądry.-pomyślałam.
-Kurwa mać, jesteś idiotą.-krzyknęła i odeszła zirytowana.
Podeszłam do baru, i usiadłam na krześle. Tak, robiłam to w najseksowniej jak potrafiłam. Macie racje. Chciałam go uwieźć.
-Hej.-mruknęłam puszczając mu oczko.
-Hej.-odpowiedział ukazując rząd idealnie prostych i białych zębów.
-Pracujesz tu?-zapytałam lekko go kokietując.
-Tak, to taka dorywcza praca.-powiedział przeczesując dłonią swoje włosy.
Przez chwile nie wiedziałam co powiedzieć, to tak jakbym straciła całą moją pewność siebie, onieśmielał mnie. Był seksowny w każdym calu. Wiedziałam, że jeszcze nigdy nie widziałam kogoś tak przystojnego.
Zobaczył moje zawachanie i powiedział:
-Może się czegoś napijesz?-wydukał przygryzając wargę.
-Jasne.-odpowiedziałam lekko się uśmiechając.
Justin's POV:
Ta laska była serio gorąca. Widziałem, że ją onieśmielam, podobało mi się to. W sumie, działam tak na każdą dziewczynę, ale ta wydawała się być inna. Była pewna siebie, wydawała się fajna. A na dodatek miała świetne nogi, jedne z najlepszych, które w życiu widziałem, a widziałem ich duzo... Naprawde dużo.
-Może się czegoś napijesz?-zapytałem w seksowny sposób.
-Jasne.-odpowiedziała lekko się uśmiechając.
-Więc.. zrobię Ci drinka, którego uznaję za moją specjalność.-powiedziałem puszczając jej oczko.
Nawet w światłach reflektorów widziałem, że się zarumieniła.
-To miłe.-mruknęła.
Chciałem jej zaimponować. Wiedziałem, że dokonam tego łatwo popisując się trickami, których nauczyłem się podczas pracy w tym klubie. Zacząłem żąglować butelkami. Widziałem, że jej oczy prawie wypadają z orbit. Nie mogłem się na nią patrzeć, wiedziałem, że zdekoncetrowałoby mne to, więc odwróciłem wzrok patrząc na butelki. Po całym przedstawieniu nalałem drinka do kieliszka i wrzuciłem kilka kostek lodu. Położyłem kieliszek przed jej twarzą.
-Umm... dziękuję-powiedziała uśmiechnięta.
-Proszę bardzo.-odpowiedziałem jej, po czym posłałem jej wielki uśmiech.
-Jezu! To jest znakomite!-wykrzyknęła uradowana.
-Wiem.-odpowiedziałem szczęśliwy.
-A tak wogóle..Mam na imię Jessica.-powiedziała przedstawiając się.
No tak... do cholery jasnej. Przy tym wszystkim zapomniałem o manierach, które moim zdaniem powinien mieć każdy mężczyzna.
-Jestem Justin.-mruknąłem lekko zażenowany.
-Miło Cię poznać Justin.-uśmiechnęła się.
Miała piękny uśmiech. Za każdym razem kiedy się uśmiechała jej twarz promieniała. Była jak słońce, promieniujące słońce. KURWA JUSTIN! O czym ty myślisz?! Dopiero co poznałeś laskę, a już ją bajerujesz. Skarciłem siebie w myślach. Mój zdrowy rozsądek powrócił.
-Przepraszam, muszę zabierać się do pracy.-powiedziałem, po czym odszedłem obsłużyć innych klientów.
-Ok...-mruknęła cicho zdziwiona moim nagłym impulsem.
Jessica's POV:
-Ok...-powiedziałam zdziwiona.
Ten koleś nie był normalny. Kto najpierw flirtuje, a potem odchodzi mówiąc "zabieram się do pracy". Tak się kurwa nie robi, tak się nie robi. Byłam wściekła. Jak jeden facet mógł doprowadzić mnie do czegoś takiego? Popsuł mi całą zabawę. Ale to nic, cała noc przede mną. Mam ochotę kogoś poderwać.
Weszłam na parkiet i zaczęłam tańczyć. Poczułam jak czyjeś ręce owijają się wokół mojej talii, odwróciłam się. Był to całkiem przystojny, niebieskooki blondyn. Niezła partia.-pomyślałam. Odwróciłam się do niego i zaczęliśmy się obściskiwać po czym szepnęłam mu na ucho: "Masz ochotę się zabawić skarbie?"
"Jasne"-zawtórował mi. Wzięłam go za rękę i weszlismy do łazienki, była tam wolna kabina, świetnie się składa. Weszliśmy do środka. Zaczęliśmy się całować, jego ręce powędrowały na mój tyłek, moje ręce natomiast na jego szyję, zaczęłam ściągać mu bluzkę, a on zaczął rozpinać zamek od mojej sukienki.
-Sorry skarbie, muszę lecieć.-powiedziałam i odsunęłam się od niego rozbawiona.
-Co ty kurwa mówisz? Nie ma mowy!-krzyknął ze wściekłością w oczach.
Poczułam, jak jego silne ramiona owijają się wokół mnie.
-Pojebało Cię? Puszczaj mnie do cholery!-Wrzasnęłam.
-Nie tak łatwo kochanie, z tego co pamiętam miałaś ochotę się zabawić.-spojrzał na mnie.
-Słuchaj daj mi spokój, tylko żartowałam, okej?-powiedziałam ze łzami w oczach.
-W takim razie... nie znam się na żartach.-okrutny uśmiech wpełzł na jego ochydną twarz.
-Proszę, puść mnie, przepraszam.-łzy zaczęły spływać po mojej twarzy.
-Spokonie, zaraz będziesz mogła iść laleczko.-powiedział rozbawiony po czym dokończył rozpinanie mojej sukienki. Moje całe ubranie zjechało w dół. STAŁAM W SAMEJ BIELIŹNIE PRZED JAKIMŚ PSYCHOPATĄ! Nie, to się nie dzieje, to tylko zły sen.
-Mmm, seksowna jesteś.-powiedział, po czym oblizał swoje usta.
-A ty jesteś ochydny!-krzyknęłam plując w jego twarz.
-O nie suko.-zaczął ścierać ślinę ze swojej twarzy, po czym uderzył mnie w policzek.
Złapałam się za niego z bólu. Jeszcze nigdy nie zostałam uderzona. Zaczęłam niekontrolowanie szlochać i krzyczeć, kiedy mężczyzna zaczął rozpinać mój stanik.
-Co tu się dzieje?-usłyszałam znajomy głos, nie mogłam rozpoznać do kogo należy, byłam zbyt roztrzęsiona.
Drzwi od kabiny się otworzyły, rozpoznałam przed nimi przystojnego barmana, z którym niedawno rozmawiałam.
-Puść ją!-krzyknął odciągając ode mnie natarczywego psychopatę.
-A ty kurwa co? Wielki obrońca?!-wrzasnął zboczeniec.
-Spierdalaj, albo nie poznasz się w lustrze! Już!-krzyknął Justin.
Przyglądałam sie całemu zdarzeniu, kompletnie nie orientując się, że jestem prawie naga. Szybko sięgnęłam po moją sukienkę i włożyłam ją na siebie. To był koniec, nic mi się nie stało.. To wszystko dzięki Justinowi. Byłam mu cholernie wdzięczna. Cały mój gniew, którym dażyłam go po tym jak mnie zignorował odszedł w niepamięć.
-Tak bardzo Ci dziękuję.-powiedziałam i rozpłakałam się. Zaczęłam dosłownie wyć ze strachu. Nigdy nie pomyślałabym, że może spotkać mnie coś takiego.
-Nie ma za co. Chodź tu.-powiedział rozszerzając ramiona.
Bez wahania podeszłam i przytuliłam go mocno, moje ciepłe łzy spływały na jego koszulkę.
-Już po wszystkim, nie masz się czego bać.-powiedział cicho w moje włosy.
Złapał mnie za rękę i wyszliśmy z toalety.
-Zaraz kończy się moja zmiana. Odwieźć Cię do domu?-spytał zmartwiony.
-Jeśli to nie byłby dla Ciebie kłopot.. Byłabym Ci bardzo wdzięczna.-powiedziałam lekko się uśmiechając.
-To żaden problem.-odpowiedział lekko ściskając moją dłoń.
-Ja pójdę poszukać mojej siostry.Spotkamy się tutaj za 10 minut, okej?-zapytałam.
-Ok. Idę się przebrać.-powiedział wkładając kosmyk moich włosów za ucho.
Poszłam szukać Olivi. Jak zwykle w takich sytuacjach rozpływała się w powietrzu. Po 5 minutach mojego natarczywego szukania, dostrzegłam ją. Tańczyła z jakimś młodym chłopakiem. Od razu podeszłam i pociągnęłam ją za rękę.
-Co do cholery?!-spytała wściekła Olivia.
-Nic, wracamy do domu.-powiedziałam surowo.
-Heej, ale czemu?-zapytała zdziwiona.
-Bo tak, chodź.-pociągnęłam ją za rękę.
Justin stał przy barze. Czekał na mnie. Czekał. Nie okłamał mnie, na prawdę chciał odwieźć mnie do domu.
-Olivia, to Justin. Justin poznaj moją siostrę, Olivię.-zapoznałam ich ze sobą.
-Umm... Cześć-mruknął zażenowany Justin.
------------------------------------------------------------------------------------------------------
Po drodze pełnej niezręcznej ciszy wkońcu dotarliśmy do domu.
-Justin, bardzo Ci dziękuję. Gdyby nie ty... nie wiem co by się stało.-powiedziałam bawiąc się palcami.
-Słuchaj, nie masz za co dziękować.-powiedział obdarzając mnie swoim najpiękniejszym uśmiechem.
Posłałam mu uśmiech i wyszłam z samochodu. To była okropna noc. Byłam przy samych drzwiach, kiedy usłyszałam Justina, który coś do mnie wołał.
-Jessica! Dasz mi swój numer?-zapytał. W ciemności mogłam dostrzec biel jego zębów.
-Jasne.-odpowiedziałam.
Podeszłam, i podałam mu mój numer.
To była jedna z najgorszych nocy w moim życiu, jednak zarazem była też jedną z najlepszych. Poznałam obiecującego chłopaka. Miałam nadzieję, na obiecujący związek.
KURWA JESSICA! O CZYM TY MYŚLISZ, PRZECIEŻ TY SIĘ JUŻ NIGDY NIE ZAKOCHASZ! Głos w mojej głowie miał rację, wróciłam do rzeczywistości, już nigdy się nie zakocham.
------------------------------
Mamy rozdział 4 :))) mam nadzieję, że się podoba. JEŚLI CZYTACIE ZOSTAWCIE KOMENTARZ, PROSZĘ, TO DLA MNIE BARDZO WAŻNE. KOCHAM WAS :***
Subskrybuj:
Posty (Atom)